25 listopada 2007

SMS z Krakowa – A mnie nie szkoda lata…

Sensacją wyborczą z Krakowa był start do Senatu RP z list Prawa i Sprawiedliwości kojarzonego przez szereg lat z Piwnicą pod Baranami poety i pieśniarza Leszka Długosza. W kabarecie zawrzało, na łamach lokalnej prasy ukazały się protesty, Leszek bowiem pożegnał się z Piwnicą po śmierci Piotra i głośno manifestował niechęć do tej części zespołu, która postanowiła trwać nadal jako artystyczna enklawa. Uznano, że traktuje bezprawnie Piwnicę jako trampolinę wyborczą, wydano oświadczenia. Szaleńczo utalentowany Michał Rusinek (sekretarz Wisławy Szymborskiej) opublikował w Internecie rymowankę na ten temat, wcale smaczną, którą natychmiast wprowadzono na „piwniczną scenę”. Oto fragmenty: „(…) Poszedł pieśniarz w parlamenty (w te gadulstwa
i zamęty); (…) Poszedł pieśniarz na lep władzy (władza go wytytła w sadzy); (…) Wnet szykować przyjdzie pora, wielki bal u senatora. Bal frustratów, bal upiorów, nienawistną grę pozorów; (…) Po coś poszedł w senatory (czyś ty głupi, czyś ty chory)? Chcesz wciąż śpiewać, krtanią zdartą, pieśń chwalącą RP czwartą?”. Poezji śpiewanej podczas stołecznych debat przedwyborczych, drogi Czytelniku „Pulsu”, nie uświadczyłeś. A w Krakowie, owszem.

Ale czas zejść na grunt medyczny, w którym zawrzało, gdy dotarła nań nowa koncepcja NFZ wyceny punktów według taryfikatorów brytyjskich. Okręgowa Rada Lekarska w Krakowie uznała ów zamysł za głęboko słuszny, pod warunkiem że NFZ zacznie przekazywać środki finansowe w funtach. Natomiast sam prezes, Jerzy Friediger, zamknął się w swoim gabinecie i popełnił z rozpaczy solidny tekst o systemie specjalizacji w Polsce, opublikowany w „Gazecie Lekarskiej”,
z którego wynika wyraźnie, że dążymy wszelkimi możliwymi sposobami do ograniczenia ilości specjalistów, co zapewne pozwoli wreszcie – gdy ich już nie będzie – na ustanowienie dla fachowców odpowiednich stawek.
Z innych ciekawostek medyczno-medialnych można (choć niekoniecznie) odnotować z łam Springerowskiego „Faktu” fotoreportaż z „rautu” (jak to określono) towarzyszącego Kongresowi Leczenia Bólu, odbytemu w Krakowie, w holu Audytorium Maximum UJ. Suto zastawione stoły uginały się pod ciężarem jadła, były też tańce i wróżka. Autor tekstu otwierającego numer, Piotr Baran, wyraził w nim oburzenie, że lekarze w Krakowie balują, gdy tymczasem w Częstochowie pacjenci przeżywają tragedię. Zapomniał napisać, że w Etiopii dzieci umierają z głodu. „Fakt” naturalnie bankietuje tylko w obozach dla uchodźców, dzieląc się każdym kęsem z ubogimi. Swoją drogą, ów raut na zdjęciach wygląda na „szwedzki stół”, i to dość mizernie zastawiony, w roli napitku występują soczki, a tańców zabrakło. No cóż, nawet rzemiosło fotograficzne wymaga pewnych umiejętności.

I to tyle z pustoszejących z wolna okolic Sukiennic. A mnie nie szkoda lata, bo złamanie szyjki kości udowej i tak mnie pozbawiło w tym roku jego uroków. Za to zima będzie nasza.

Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum