5 maja 2009

Jerzy Wunderlich – najlepszy lekarz wśród redaktorów

12 kwietnia 2009 r. odszedł od nas po długotrwałym zmaganiu się z nieuleczalną chorobą Jerzy Wunderlich – człowiek o wielkiej kulturze osobistej, humanista, przyjaciel lekarzy, który całe swoje życie zawodowe poświęcił promocji zdrowia i pomocy chorym.

Wspaniały dziennikarz i organizator – ale też uśmiechnięty, wesoły i ciepły człowiek. Wszystko, co robił i o czym pisał, było głęboko przemyślane i opracowane do perfekcji. Współtwórca wielu popularnonaukowych programów telewizyjnych, m.in. „Eureki” i „Kliniki Zdrowego Człowieka”, dzięki którym przez wiele lat widzowie z zapartym tchem mogli oglądać najnowsze osiągnięcia nauki i medycyny, w Polsce i na świecie, mogli również słuchać wywiadów z najwybitniejszymi lekarzami różnych specjalności. Programy te, prowadzone przez Niego z wielką znajomością tematu, były jednocześnie przystępne i zrozumiałe dla przeciętnego widza, a nierzadko też okraszone humorem. Mówiliśmy często, że Jurek to najlepszy lekarz wśród redaktorów i najlepszy redaktor wśród lekarzy…

Gdy zakończył pracę w TV, przechodząc na emeryturę, związał się z warszawską, a następnie z Naczelną Izbą Lekarską, gdzie przepracował 15 lat. Rozpoczął od stanowiska rzecznika prasowego Izby warszawskiej, które zaproponował Mu ówczesny przewodniczący ORL Krzysztof Makuch. Jurek podjął się tej pracy z wielkim zapałem i zaangażowaniem. Organizował pierwsze na naszym terenie konferencje prasowe, na których omawiano aktualne problemy służby zdrowia w obliczu nowych zadań i wielkich przemian. Zapraszał na spotkania najwybitniejszych naukowców i lekarzy mających wpływ na nową politykę zdrowotną państwa.

Pracując na co dzień w Izbie, podjął się reorganizacji i stworzenia od podstaw biuletynu izbowego „Puls”. Przekształcił go – z pisemka o charakterze informacyjnym, drukującego uchwały Rady – w dojrzałe pismo, w którym znajdowały się nie tylko informacje, ale również artykuły niemedyczne, wspomnienia i inne teksty interesujące dla lekarzy. Dzięki Niemu pismo zostało zarejestrowane w sądzie, stając się oficjalnym organem warszawskiej Izby Lekarskiej. Istnieje do dziś – wciąż podlega przeobrażeniom, ale w znacznym stopniu zachowuje swój pierwotny charakter.

Po wielu latach współpracy z Izbą Lekarską Jerzemu Wunderlichowi zaproponowano pracę w „Gazecie Lekarskiej”, w której przez wiele lat odgrywał istotną rolę. Któż nie pamięta Jego wspaniałych wywiadów z wybitnymi lekarzami, często zabarwionych humorem i żartem? Czytelnik dowiadywał się nie tylko o ich osiągnięciach, planach zawodowych, ale też o przyzwyczajeniach, hobby, zajęciach w czasie wolnym od pracy.
Po zakończeniu pracy w „Gazecie Lekarskiej” Jerzy znów pisał artykuły dla „Pulsu” i wspierał jego zespół redakcyjny swoim wieloletnim doświadczeniem. Pracował też krótko na stanowisku rzecznika prasowego w Centrum Rehabilitacji w Konstancinie-Jeziornie, gdzie sprawowałem funkcję dyrektora.

Jurek przez całe życie był człowiekiem czynu, stale organizował, tworzył, przewodniczył. Znał wielu ciekawych ludzi i sam cieszył się ogromną popularnością. Był człowiekiem niezwykle pogodnym, duszą towarzystwa – gdziekolwiek się pojawiał, każdy chciał z Nim zamienić choć kilka słów. Zawsze uśmiechnięty i elegancki, uprzejmy i czarujący dla pań. Niepospolita osobowość.

Mimo wielu obowiązków i zaangażowania w pracy miał wspaniałą cechę, obecnie już tak rzadko spotykaną: WIELKIE DOBRE SERCE! Trudno opisać, ilu osobom pomógł w ratowaniu życia i zdrowia. Potrafił, w tych trudnych czasach, załatwić bezinteresownie konsultacje specjalistyczne, umieścić potrzebującego w szpitalu, uprosić wybitną sławę lekarską o przeprowadzenie jakiegoś bardzo skomplikowanego zabiegu operacyjnego. Troszczył się o wielu ludzi, którzy wymagali opieki, a byli pozostawieni sami sobie. Dostrzegał ból, rozpacz i bezradność drugiej osoby. Tego, co dla tych ludzi uczyniłeś, nikt Ci, Jurku, nie zapomni! Na zawsze zostaniesz w ich sercach.

Przyjaźniłem się z Nim przez wiele lat. Jestem Mu szczególnie wdzięczny za współpracę w okresie, kiedy byłem redaktorem naczelnym „Pulsu”, oraz w okresie konstancińskim, kiedy wspierał mnie doświadczeniem i cennymi radami dotyczącymi zarządzania tak dużą placówką. Jestem Mu wdzięczny również za to, że wraz z Małżonką przeprowadzili kwerendę książki mego Ojca, Profesora Mariana Garlickiego, pt. „Z medycyną od Lwowa do Warszawy”.

Jest takie powiedzenie, że „nie ma ludzi niezastąpionych”. Ale to nieprawda. Po Tobie, Jurku, zostanie pustka, której nikt nie jest w stanie wypełnić. Pozostaniesz na zawsze między nami, przyjaciółmi, lekarzami warszawskiej Izby Lekarskiej. Pozostaniesz w naszej pamięci jako wzór dziennikarza, uroczego towarzysza i człowieka o wielkim sercu. Człowieka, który ukochał medycynę i dostrzegał cierpiącego bliźniego.

Janusz GARLICKI

Archiwum