My, lekarze, tak często obcujący ze śmiercią, w przypadku gdy zabiera ona osobę nam bliską, z większą jaskrawością dostrzegamy bezwzględność praw życia. Wieczność jest za nami, przed nami, a my pojawiamy się tylko na chwilkę. Śmierć jednak przychodzi zawsze za wcześnie.
Nasz przyjaciel Andrzej mógłby przecież żyć jeszcze długo, miał po co i dla kogo. Miał o kogo się troszczyć. Sam otoczony był przez żonę niezwykłą troską, tak wyraźnie widoczną w ostatnich latach Jego życia.
Cała przestrzeń Jego życia wypełniona była obowiązkami i powinnościami. Pełnił je z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem na każdym szczeblu zawodowej hierarchii. Wszystkie zasługiwały na uznanie i wdzięczność. Obserwowałem Jego zmagania z rzeczywistością, potrzebami i ryzykiem. Niezależnie od zajmowanych stanowisk, niezależnie od osiąganych sukcesów, otrzymanych pochwał lub doznanych niepowodzeń, zawsze był wszystkim przyjazny i życzliwy. Był wspaniałym Kolegą i Przyjacielem.
Tylko pamięć przezwycięża granice śmierci. „Non omnis moriar”. Jego życie było warte życia.
Tadeusz Tołłoczko