5 października 2020

Między epidemią a codziennością

– To wszechstronna dyscyplina, która tak dobrze przygotuje cię do pracy, że gdziekolwiek życie cię rzuci, w jakiekolwiek miejsce na zawodowej drodze trafisz, poradzisz sobie – przekonuje dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych na Mazowszu, ordynator III Oddziału Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie, w rozmowie z Anettą Chęcińską.

Czy choroby zakaźne to specjalizacja popularna?

Na pewno bardzo potrzebna. Choroby infekcyjne towarzyszą człowiekowi od zarania dziejów. Zawód medyka od najdawniejszych czasów wiązał się w dużym stopniu z leczeniem zakażeń, które dziesiątkowały ludzi. Współcześnie nasza specjalizacja to nie tylko wąski wycinek chorób zakaźnych, którymi się bezpośrednio zajmujemy, ale swoisty background innych dziedzin medycyny. Zakażenie wirusem, bakterią, pasożytem stanowi podłoże rozwoju wielu chorób. Przecież zapalenie wyrostka robaczkowego jest bakteryjne. Zapalenie płuc albo wirusowe, albo bakteryjne. Obecnie mówi się o etiologii zapalnej zawału mięśnia sercowego. Wiele narządów i układów bywa dotkniętych procesem zapalnym, ale dzisiaj tymi zagadnieniami zajmują się specjaliści innych dyscyplin.

W latach 50. XX w. w Polsce wprowadzono powszechne szczepienia i dzięki nim udało się opanować wiele bardzo groźnych chorób. Wyeliminowano m.in. ospę prawdziwą, tyfus, błonicę, tężec. W związku z tym w latach 70. i 80. zainteresowanie decydentów ochrony zdrowia naszą specjalnością trochę zmalało. Pojawiają się nowe wirusy, nowe patogeny, a stare ulegają mutacji albo dryfowaniu genetycznemu w nowe formy. W związku z tym nie wygasają niektóre stare choroby, np. gruźlica, choroby paciorkowcowe. Zmienia się ich obraz kliniczny i sam patogen.

Epidemia koronawirusa przypomniała o roli lekarzy chorób zakaźnych?

Co kilka lat świat zamiera w przerażeniu, gdy epidemia, jak ta obecna, zbiera śmiertelne żniwo. Tak było chociażby w przypadkach ptasiej i świńskiej grypy. W 2015 r. wzbudziła lęk epidemia wywołana wirusem eboli, która szczęśliwie do Polski nie dotarła. Ale oprócz wspomnianych nowych patogenów, stale grożą nam niektóre choroby zakaźne, np. wywołane przez wirusa HIV, HCV, a także gruźlica, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu. Ostatnio notowana jest wysoka zapadalność na infekcję jelitową wywołaną przez Clostridium difficile. Specjalność lekarza chorób zakaźnych jest niezmiernie ważna nie tylko w aspekcie leczenia chorych, ale w strategii ochrony zdrowia publicznego. Kiedy wybucha epidemia, okazuje się, że jesteśmy najważniejszym filarem w łańcuchu komunikacji z Ministerstwem Zdrowia, z sanepidem, z jednostkami samorządu w celu koordynowania wszelkich działań.

Epidemie zdarzają się co jakiś czas, a codzienna praca? Czy zachęca pani do wyboru tej specjalności?

Zawsze mówię młodszym kolegom lekarzom, którzy uczą się do specjalizacji z chorób zakaźnych: to wszechstronna dyscyplina, która tak dobrze przygotuje cię do pracy, że gdziekolwiek życie cię rzuci, w jakiekolwiek miejsce na zawodowej drodze trafisz, poradzisz sobie. Choroby zakaźne wymagają wiedzy nie tylko na temat patogenów, wirusów, bakterii, grzybów, ale również dotyczącej wielu narządów i układów. Ponieważ mam do czynienia z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych, muszę dobrze znać się na neurologii. Ponieważ są choroby zapalne układu krążenia, wsierdzia, mięśnia sercowego, zapalenia naczyń, muszę znać układ krążenia.

Choroby zakaźne to nie tylko leczenie chorego człowieka, nie tylko ordynowanie leków i zlecanie badań diagnostycznych, ale także szeroka profilaktyka. Dzisiaj widać najlepiej, że ktoś musi zarządzić izolację pacjenta i kwarantannę, ktoś musi go z niej zwolnić, ktoś musi zlecić test, odczytać i zinterpretować jego wynik. Wciąż opowiadamy o maseczkach, o dezynfekcji rąk, udzielamy się w mediach. Zajmujemy się również wakcynologią. Lekarz chorób zakaźnych uzupełnia zespoły leczące w innych dyscyplinach, np. w onkologii, transplantologii, po przeszczepieniu wątroby jest bardzo potrzebny w kontekście zakażenia HCV, HBV, zakażeń krwiopochodnych.

Jak przebiega ścieżka kształcenia lekarza chorób zakaźnych?

Wiele lat temu szkolenie było dwustopniowe. Najpierw lekarz zdobywał specjalizację z chorób wewnętrznych (I stopień), następnie z chorób zakaźnych (II stopień). Taki system pozwalał dobrze przygotować lekarza do pracy. Natomiast teraz specjalizacja z chorób zakaźnych ma charakter jednoetapowy – pięć lat specjalizacji w ramach rezydentury z chorób zakaźnych. Można wykorzystać krótszą drogę, po jednej specjalizacji, np. internie lub pediatrii. To nie jest drugi stopień specjalizacji, tylko trzyletnia, krótsza ścieżka kształcenia, która kończy się egzaminem specjalizacyjnym z chorób zakaźnych.

Pandemia wzbudziła zainteresowanie chorobami zakaźnymi? Są chętni na specjalizację?

Chyba za wcześnie, aby to stwierdzić. Minister zdrowia przydzielił na tegoroczną sesję jesienną większą liczbę miejsc. W województwie mazowieckim – 50. Czy będzie tylu chętnych? Na wiosnę 2020 było 20 miejsc i nie zgłosił się nikt. W innych województwach ma miejsce podobna sytuacja. Nasza specjalizacja jest dość nisko opłacana, nie mamy szerokich możliwości prowadzenia prywatnych gabinetów, bo potrzebne jest zaplecze laboratoryjne.

A przecież ta dyscyplina potrafi zafascynować, ale aby to dostrzec, trzeba ją poznać. Większość młodych ludzi, którzy na początku zawodowej drogi podejmują decyzję o wyborze specjalizacji, nie zdaje sobie sprawy, że to ciekawa specjalność. Interesują się więc takimi, które zapewnią im korzyści ekonomiczne, np. specjalizacjami uznanymi przez Ministerstwo Zdrowia za priorytetowe (gwarantującymi wyższe wynagrodzenie podczas kształcenia specjalizacyjnego) lub tymi, które ułatwiają podjęcie pracy zagranicą. Były minister zdrowia Łukasz Szumowski wpisał wprawdzie niedawno choroby zakaźne na listę dziedzin priorytetowych, lecz bez rozporządzeń wykonawczych, nie wiemy zatem, czy w efekcie nastąpi podwyżka wynagrodzeń rezydentów. Niemniej jednak może to być zielone światło i zachęta dla młodych ludzi.

Często spotykam się z opiniami stażystów, którzy w ramach specjalizacji z innej dyscypliny odbywają u mnie staż cząstkowy, że gdyby wiedzieli, jaka to ciekawa dziedzina, zdecydowaliby się na specjalizację z chorób zakaźnych. Zajmujący się tą dziedziną dzisiaj korzystają z zaawansowanych technik diagnostyki laboratoryjnej, stosują metody oparte na genetyce, biologii molekularnej, łatwiej i szybciej postawią diagnozę. To jest coś fajnego, tylko trzeba to młodym lekarzom pokazać.

Problemy kadrowe nie są obce szpitalom zakaźnych?

80 proc. pracowników sektora chorób zakaźnych przekroczyło pięćdziesiątkę. Zbliżają się do wieku emerytalnego. Starzejąca się dobrze wykształcona, profesjonalna kadra nie ma następców, powstaje więc przepaść pokoleniowa. Według statystyk NIL w całej Polsce specjalistów chorób zakaźnych jest około 900. W tej grupie są osoby mające 80 lat, które również pracują. Oddziały zakaźne borykają się z dużymi kłopotami natury kadrowo-administracyjnej, pożyczają obcych lekarzy na dyżury, żeby zapełnić grafik 24/7. Wynikają z tego problemy kliniczne, bo lekarze przybywający z zewnątrz na dyżur nie zawsze dobrze znają problematykę chorób zakaźnych. Są kłopoty, roszczenia. Wiadomo, że zaostrzono kary wobec pracowników medycznych, więc sytuacja zmierza w stronę niesatysfakcjonujących rozwiązań. Z perspektywy konsultanta wojewódzkiego nie widzę światła w tunelu, nie widzę skutecznych narzędzi do rozwiązania problemu kadrowego.

W Polsce działają 73 oddziały szpitalne specjalizujące się w leczeniu chorób zakaźnych. Ich rozmieszczenie jest na tyle dobre, że wystarczyłoby łóżek szpitalnych, gdyby nie epidemia.

Czy będzie druga fala koronawirusa?

SARS-CoV-2 nie jest wirusem sezonowym. Wskaźniki epidemiologiczne osiągnęły pewne plateau. Czy jednego dnia mamy 500 czy 900 przypadków, epidemiologicznie oznacza to samo – nie zauważamy tendencji zniżkowej. Krzywa epidemiologiczna jeszcze może się unieść. W przypadku chorób zakaźnych zawsze rejestrujemy „efekt powakacyjny” zarówno u dzieci, jak i u dorosłych. Ludzie wracają z infekcjami górnych dróg oddechowych (np. w wyniku dziesięciogodzinnej podróży klimatyzowanym pojazdem), z biegunkami bakteryjnymi (z powodu zmiany diety, wody). W tym roku inne infekcje zdominował COVID-19. Zakażeń jest nadal dużo, czemu sprzyjają tłumne spotkania, wesela, msze, koncerty, zawody sportowe z dużą liczbą uczestników, nienoszenie maseczek, a przede wszystkim brak u Polaków nawyku dezynfekowania rąk. A zatem wciąż trwa pierwsza fala.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum