27 listopada 2023

Bilans

Bilans to dla nas całkiem co innego niż balans, choć nie tylko pochodzenie te słowa mają wspólne, ale i w innych językach naszemu bilansowi odpowiadają różne balanse (angielskie balance to nasz bilans przecież). Łacińskie baiulare dało włoskie bilanciare, co znaczyło ‘równoważyć’, ale i ‘ważyć’, a stąd słowo poszło dalej, zmieniając formy i specyfikując znaczenia.

autor: JERZY BRALCZYK

 

Jak się zastanowić, to balansowanie z bilansowaniem ma jednak wiele wspólne-go. Balansowanie ma dla nas związek ze szczególnym rodzajem ruchu, balansujemy, utrzymując równowagę w trudniejszych okolicznościach, chwiejemy się, owszem, ale po to, by nie upaść. Przechylamy się w różne strony, skłaniamy się – co oczywiście zrodziło łatwą metaforę, bo skłaniać się możemy ku różnym możliwościom, opcjom (jak dziś się krótko mówi), to jedno wybieramy, to drugie. Albo też, co z tym się może kojarzyć, tak właśnie kontrolowaną chwiejnością, balansując, omijamy zręcznie przeszkody. Można nam tę chwiejność mieć za złe, mówić, że takie balansowanie nie świadczy o stabilności, ale jeśli dzięki temu przeszkody nie przeszkadzają, a równowaga złapana?

 

A bilans, czyli zestawienie przychodów i wydatków, strat i zysków, sprawozdawane instytucjonalnie albo też, w potocznym rozumieniu, dokonywane prywatnie przez bardziej zrównoważone osoby – to przecież w jakimś sensie także uwzględnianie dwóch stron, kiedy spoglądamy to w jedną z satysfakcją, to w drugą z niechęcią.

 

I w balansie, i w bilansie ma być zachowana równowaga. „Bilans musi wyjść na zero” mawiano, a nawet kiedyś śpiewano. Choć przecie lepiej, gdy jest dodatni, czyli korzystny, gdy suma zysków i korzyści przeważa nad sumą strat. Jeśli jednak mówimy, że coś się bilansuje, mamy na myśli właśnie równowagę. Zresztą zarówno bilans energetyczny, jak dieta zbilansowana zakładają pozytywnie się przecież kojarzące zrównoważenie.

 

Przy bilansowaniu, o czym powinni wiedzieć nie tylko doświadczeni bilansiści, trzeba się wykazać umiejętnościami dokonywania zestawień rzetelnych, ale satysfakcjonujących. Dokonanie bilansu dochodów i wydatków ma dać nam jasną orientację, ale już przy dokonywaniu bilansu dokonań czy w ogóle życia nie chcielibyśmy dojść do wniosków źle o nas świadczących. Czy nie stosować wtedy swoistego balansowania, które w końcu nie musi być znamieniem nazbyt kreatywnej księgowości? Jeśli się trochę, balansując na granicy optymizmu z pesymizmem, przechylimy na stronę pierwszego, może niekoniecznie naruszymy równowagę…

 

Niektóre bilanse dokonują się same. Przyroda, której częścią są nasze organizmy, jakoś dba o równowagę. Ale innych dokonujemy sami. I w sumie, balansując między naturalną skłonnością do widzenia, a może i czynienia świata bardziej różowym, a postulatem sprostania surowym wymogom rzeczywistości, powinniśmy jednak pamiętać, że bilans może nie musi wyjść na zero, ale musi być uczciwy, żeby w ogóle był.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum