Konsolidacja leczenia onkologicznego – to czeka Mazowsze w najbliższych latach. Organizatorzy opieki zdrowotnej w naszym regionie oraz środowisko medyczne nie ucieknie też od położenia dużego nacisku na jakość leczenia. Na razie może z nią być kiepsko. Przesłanki do takiej hipotezy dają dane zawarte w opublikowanych niedawno przez Ministerstwo Zdrowia mapach zapotrzebowania zdrowotnego.
Mapy to prawdopodobnie dopiero materiał do dalszej dyskusji między ekspertami. Taką nadzieję wyraża zresztą jeden z nich, dr Adam Kozierkiewicz z CM UJ.
W ministerialnym dokumencie zwraca się uwagę na stosunkowo duże rozproszenie świadczeń onkologicznych, zwłaszcza w dziedzinie chirurgii onkologicznej. Z analizy danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że 85 proc. świadczeniodawców sprawozdało mniej niż 200 operacji rocznie dla wszystkich analizowanych grup nowotworów.
W przypadku nowotworu dolnego odcinka układu pokarmowego 56 świadczeniodawców sprawozdało mniej niż 60 zabiegów radykalnych w analizowanym okresie. W przypadku nowotworu piersi liczba ta wyniosła 43, natomiast w przypadku nowotworu gruczołu krokowego czterech świadczeniodawców, spośród 27 osiągnęło tę wartość – czytamy.
– Te dane wskazują, że mamy wiele do zrobienia w dziedzinie jakości – podkreśla Adam Kozierkiewicz.
Mowa jest o tym zresztą w ministerialnym opracowaniu. Czytamy w nim, że zgodnie z literaturą niska liczba operacji określonego rodzaju może wpływać negatywnie na jakość i bezpieczeństwo świadczeń. Istnieje więc pole do potencjalnego polepszenia jakości i bezpieczeństwa świadczeń poprzez koncentrację rozproszonych świadczeń.
– Oczywiście może się zdarzyć tak, że w danym szpitalu, który nie specjalizuje się w chirurgii onkologicznej, przyjmuje się pacjenta z „ostrym brzuchem” i podczas zabiegu okazuje się, że jest konieczny natychmiastowy zabieg radykalny. Jednak co do zasady oddziały powinny się specjalizować w określonych typach operacji – mówi ekspert.
W jaki sposób można to osiągnąć? Poprzez odpowiednią alokację środków. Na Mazowszu jest do tego pole. Autorzy ministerialnego opracowania zauważyli, że wiele małych placówek, które wykonują niewiele zabiegów onkologicznych znajduje się blisko innych, wykonujących liczbę tego typu zabiegów gwarantującą wyższą jakość.
Tym samym można się zatem spodziewać, że mniejsze placówki nie będą mieć możliwości kontraktowania chirurgii onkologicznej.
Autorzy opracowania postulują zmniejszenie w niektórych zakresach liczby umów na świadczenia pakietu onkologicznego w leczeniu skojarzonym już w 2016 roku. Ich zdaniem liczba tych umów nie powinna być większa niż: 36 – w zakresie „chirurgia ogólna”, 17 – „położnictwo i ginekologia”, 7 – „otolaryngologia”, 4 – neurochirurgia, 1 – chirurgia szczękowo- twarzowa. Powyższe wartości wynikają z konieczności centralizacji radykalnego leczenia chirurgicznego, które jest niezbędne do zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa pacjenta.
Leczenie onkologiczne w Polsce jest jednak dość scentralizowane – 98 świadczeniodawców udzieliło świadczeń onkologicznych 80 proc. pacjentów. Wśród tych jednostek aż 18 działa na Mazowszu. Generalnie ze wszystkich szpitali w Polsce, które zajmują się onkologią, 103 znajduje się na terenie woj. mazowieckiego, przy czym 42 z nich – w Warszawie, a po sześć placówek – w Radomiu i powiecie otwockim.
Wątków do dyskusji wokół map jest wiele – choćby policzenie, ilu chorych na poszczególne schorzenia jest faktycznie w danym regionie i jaka będzie dynamika zachorowalności.
Autorzy mapy założyli na przykład bardzo dużą dynamikę zachorowań na nowotwory w najbliższych latach. W opracowaniu dotyczącym Mazowsza czytamy: W okresie 2014-2029 liczba mieszkanców woj. mazowieckiego wzrośnie o 84 tys. osób, czyli o 1,6%. Ludność Polski zmniejszy się w tym okresie o 1,17 mln osób. Uwzględniając wyłącznie procesy demograficzne szacuje się, że w okresie 2016-2029 liczba nowych przypadków nowotworów złośliwych wzrośnie z poziomu 25,1 tys. do 30 tys.
Adam Kozierkiewicz mówi, że z innych niż ministerialne danych wynika, że nie będzie tak wysokiego przyrostu zachorowań.
Inną kwestią jest to, że w niektórych schorzeniach trudno jest wyliczyć przybliżoną liczbę chorych, co jest konieczne do oszacowania realnego zapotrzebowania na świadczenia w danej dziedzinie. Dr Kozierkiewicz wskazuje, że w mapie dotyczącej kardiologii liczbę pacjentów z niewydolnością serca oszacowano zbyt nisko, biorąc pod uwagę jedynie osoby hospitalizowane, podczas gdy należałoby sprawdzić, ile osób przyjmuje leki na niewydolność serca, a dodatkowo uwzględnić chorych, którzy cierpią z powodu tej choroby, ale jej nie leczą.
Dyskusja o mapach dopiero się zaczyna. Z dokumentem można się zapoznać na stronie Ministerstwa Zdrowia.
Justyna Wojteczek
Tagi: Adam Kozierkiewicz, mapy zapotrzebowania zdrowotnego, onkologia