29 czerwca 2014

Żywot człowieka szczęśliwego

Nowa książka profesora Jerzego Woy-Wojciechowskiego budzi naturalną ciekawość, zaraz potem podziw i ogromne wzruszenie. Ten „człowiek-orkiestra”, przyjaciel świata i ludzi, powszechnie lubiany kolega, ceniony lekarz, znany kompozytor, uroczy kompan, wspaniały mąż, ojciec i dziadek spisał swój „żywot człowieka poczciwego” (tak rzekłby Mikołaj Rej). Autor oddaje nam arcyciekawą lekturę, memuary pisane lekkim piórem, ze swadą, literackim zacięciem i ogromnym poczuciem humoru. Już sam tytuł zdradza prześmiewcę: „Q pamięci”.
Czyta się jednym tchem. I pyta: jak Woy to robi, kiedy ma na to czas, dlaczego jego połączenia neuronalne przechowują nadnaturalne mnóstwo najdrobniejszych szczegółów bujnego życia, nazwiska tysięcy ludzi, którzy choćby przeszli obok, a nawet numery telefonów sprzed kilkudziesięciu lat? Tajemnica. Ten typ tak ma.
Książka jest słodka, bezpretensjonalna, okraszona sentymentem dla spraw wielkich i małych. Fotografuje twórcze życie człowieka, który oddycha pasją, szaleństwem, a kieruje się najszlachetniejszym z przykazań: być przyzwoitym. No i kochać świat. (…).
My, który Jerzego od lat znamy i kochamy, dobrze wiemy, że to dar, specyficzny talent. Nie tylko wtedy, kiedy Woy-Wojciechowski odkrywa ponadczasowej urody frazę o legendarnym sznurze kormoranów, co to „w locie splątał się”. Ale i wtedy, kiedy w stanie wojennym odkrywa możliwość sprowadzania ton leków towarzyskimi drogami z zagranicy. Czy kiedy wykorzystuje nową szansę dla polskiej medycyny i jako pierwszy bada kości izotopowo.
Książka. Życie w tej książce. Autorowi nie chodzi o życiorys, lecz o życie. Układają się, snują, płyną opowiadania, fakty, anegdoty. Ciekawe, czy chociaż jeden dzień nie był naznaczony zaskakującą puentą, nie stał się anegdotą właśnie, miłym znakiem pamięci. Chociażby taka historyjka ze szpitala w Reszlu (gdzież to pana doktora nie nosiło…). Stół operacyjny, skupienie, trema, a ordynator do operatora: – Szybciej, bo się nam pacjentka zestarzeje. (…)
No cóż, ukochany przez pana profesora Wojciechowskiego Colas Breugnon ma zapisane przez Romain Rollanda „jestem sobie figlarz nie lada…”.
Sprawdziło się. Poczucie humoru Woy ma na Nobla. Nobla zresztą też ma, w 1985 r. Pokojową Nagrodę Nobla otrzymał ruch „Lekarze przeciw Wojnie Jądrowej”, a Polskie Towarzystwo Lekarskie ma sekcję, która jest członkiem nagrodzonej organizacji, zatem profesor jakiś ułamek tej nagrody (i dyplom!) rzeczywiście ma.
Ogromny rozdział w tym zwariowanym życiu naszego Przyjaciela to sztuka. Wiemy. Muzyka i kabaret. Notując wspomnienia, Jerzy Woy-Wojciechowski, który nocami życie nam umilał, te noce opisuje z zacięciem historyka rozrywki. Tak, to też znajdujemy w tej książce. Koń, Eskulap, Tu Sześćdziesiątka – kamienie milowe polskiego kabaretu. I niezmiennie optymizm, pogoda ducha, życzliwość, dowcip, ciekawość świata, serdeczność Autora. (…)

Krystyna Gucewicz

Archiwum