2 października 2002

Dać życie

Tysiące razy zadawałem sobie pytanie, kto mi dał życie – mówi 24-letni Bartek, któremu pięć lat temu przeszczepiono nerkę. Kto był dawcą? Dzięki komu żyję?

Ja dziś postąpiłbym tak samo
Niewydolność nerek była już taka , że młody człowiek nie mógł chodzić, uczyć się, nie mógł normalnie funkcjonować. Czekał w kolejce na przeszczep. I nagle, pamięta tę lipcową noc.
Proszę natychmiast przyjechać do szpitala – głos w słuchawce był wręcz rozkazujący. Wszystko odbyło się błyskawicznie. Jeszcze jakieś badania, stół operacyjny, wokół lekarze, pośpiech….Gdy się obudził pierwsze jego pytanie brzmiało – kto? Nigdy nie dostał odpowiedzi.
Wiedział jednak, że byli wspaniali ludzie, rodzice chłopca, który zginął w wypadku. Akcja reanimacyjna nie była skuteczna… Nastąpiło niedotlenienie mózgu i śmierć biologiczna. Zgodzili się na pobranie nerek od syna.
Urodziłem się po raz drugi. Mogłem normalnie funkcjonować, skończyć studia, mam żonę, dziecko, uprawiam biegi długodystansowe. Czuję się rewelacyjnie – mówi Bartek. I jestem tak bardzo wdzięczny tym anonimowym, wielkim ludziom.

W Polsce przeszczepianie nerek rozpoczęto w r. 1966
Dokładnie 26 stycznia tego roku. Operację prowadził prof. Jan Nielubowicz. Nerkę wszczepiono uczennicy szkoły pielęgniarskiej, którą do zabiegu przygotował prof. Tadeusz Orłowski w I Klinice Chorób Wewnętrznych w Warszawie. Na świecie nie był to jeszcze powszechnie stosowany sposób leczenia, choć wykonano już 620 takich operacji. Ale w środowisku naukowców coraz powszechniej mówiło się o wielkim kroku medycyny. O tym, że być może już wkrótce będą kolejne przeszczepy – serca, wątroby, trzustki…. ale wciąż były to nadzieje lekarzy.
Pierwszy udany przeszczep serca wykonano dopiero w 1985 roku, trzustki w 1988 roku, a wątroby w 1989 roku. Teraz przeszczepianie narządów nie jest „elitarnym” zabiegiem wykonywanym tylko przez niektóre ośrodki. Od lat jest rutynowym, skutecznym zabiegiem leczenia chorych ze skrajnym uszkodzeniem narządów. Jest operacją uznana jako jedna z metod leczenia.
To, że medycyna zna możliwość przeszczepu narządów i tkanek, oznacza, że wielu chorych ma szansę na normalne życie, to cud , który sprawia, że chorzy, których serce nie chce już bić, cierpiący z powodu niewydolności nerek czy wątroby, mają szansę na wymianę niesprawnego już organu. I niestety kolejka chorych do tego zabiegu wciąż jest coraz dłuższa.

Większość Polaków popiera przeszczepy, ale…
Według badań opinii społecznej ponad 90 procent Polaków akceptuje pobieranie narządów od osób zmarłych; również Kościół, choćby w oficjalnych wystąpieniach Papieża, wielokrotnie popierał bezcenną wartość daru człowieka dla człowieka, jakim jest organ do przeszczepu.
Jednak gdy dochodzi do sytuacji, kiedy trzeba podjąć decyzję, bliscy zmarłego jakże często nie wyrażają zgody na pobranie narządów. Są nadal takie rodziny, które protestują przeciwko pobieraniu narządów, mimo że nie znają stanowiska w tej sprawie osoby, która straciła życie.
A przyczyny tego są, jak mówią lekarze, różne. Jedno jest pewne – wiele osób nie może uwierzyć w śmierć bliskiego człowieka. Nie wierzą, że na pewno doszło do zgonu, boją się, że lekarze zamierzają za wcześnie pobrać narządy.

Polska ustawa o transplantacji
przyjęła takie rozwiązania, jakie obowiązują w Austrii, Belgii, Francji, Luksemburgu, Hiszpanii, Portugalii i w niektórych kantonach w Szwajcarii, gdzie dopuszczalne jest pobieranie narządów, w przypadku gdy zmarły nie sprzeciwił się temu za życia.
W Finlandii, Danii, Wielkiej Brytanii i w Niemczech obowiązuje rozwiązanie nazywane modelem rozszerzonej zgody wyraźnej. Oznacza to, że jeżeli zmarły nie wyraził za życia ani zgody, ani sprzeciwu na pobranie po śmierci jego narządów, wymagana jest zgoda jego krewnych – w kolejności: mąż, żona, dorosłe dzieci, pełnoletnie rodzeństwo. Podobne prawo obowiązuje także w Stanach Zjednoczonych.

Najczęściej rodzina sprzeciwia się pobraniu
W centralnym rejestrze sprzeciwów jest niewiele ponad dwadzieścia dwa tysiące zgłoszeń Polaków, którzy nie chcą być dawcami.
W Polsce obowiązuje od kilku lat prawo, które mówi, że jeżeli ktoś nie wyraził sprzeciwu, wpisując swoje nazwisko do rejestru dawców, oznacza to, że można pobrać od niego narządy. W rzeczywistości jest jednak tak, że to najczęściej rodzina sprzeciwia się ich pobraniu.
Dlaczego tak jest? Trudno jest wytłumaczyć najbliższym – mówi anestezjolog dr Maciej Hilgier – że choć serce jeszcze bije, muszą uwierzyć lekarzowi, że człowiek oddycha i utrzymuje się krążenie tylko dzięki aparaturze. Że nie żyje, bo nastąpiła śmierć mózgu, ale żyją jego poszczególne organy, bo są mniej wrażliwe, bardziej uodpornione na brak tlenu. Tym bardziej że rozmowy zaczynają się już w chwili, gdy dopiero lekarz podejrzewa, że nastąpiła śmierć mózgu.
Koncepcja śmierci mózgowej powstała na podstawie ogromnej wiedzy lekarskiej, wynikającej z ogromnego doświadczenia.

To najtrudniejszy moment w podjęciu decyzji przez rodzinę
Jeszcze przed chwilą ich bliski żył, rozmawiał, jeździł na rowerze, śmiał się… Padają pytania. A może jest jakieś lekarstwo, które pomoże. Nie ma lekarstwa. I to zawsze było mi najtrudniej powiedzieć – mówi dr Hilgier. Ale państwa syn może uratować komuś życie. – A muszę powiedzieć, że takie problemy mają lekarze nie tylko w Polsce. Także w Szwecji, gdzie przez wiele lat pracowałem, lekarze liczą się ze zdaniem rodziny.
Wielokrotnie widziałem, jak rozmawiają z rodziną, jak tłumaczą, przekonują, że już nic nie można zrobić. Naprawdę. Pamiętam takie zdarzenie. Przywieziono dziewczynę, wpadła pod samochód. Piękna młoda, prawie już kobieta. Podłączyliśmy ją do aparatury… Wyglądała tak, jakby nic się nie stało. Śpi i oddycha. Wiedzieliśmy, że nastąpiła śmierć, wszystkie symptomy to potwierdzały. Zrozpaczona matka, rodzeństwo szaleli z rozpaczy. Mój szwedzki kolega, młody lekarz, musiał rozpocząć rozmowy. Nie miał jeszcze doświadczenia… Podszedł do kobiety, wziął ją za rękę i powiedział – proszę pójść ze mną, tam jest taka mała dziewczynka podobna do pani córki. Widzieliśmy, jak matka powoli przystaje na zabieg… Tak, to są bardzo trudne doświadczenia. Wymagają ogromnej delikatności ze strony lekarzy, ogromnego taktu. Muszę dodać, że na Zachodzie są nawet specjalne kursy z udziałem psychologów, w czasie których uczy się lekarzy, jak mają rozmawiać z rodziną. Często jednak emocje biorą górę. To są tak trudne momenty, tym bardziej że rodziny często właśnie boją się, że lekarze nie zrobili wszystkiego, by ratować ich bliskiego.
Transplantacja to bardzo skomplikowana operacja. Wymaga za-angażowania dziesiątek osób. Szybkości. Wiadomo np., że od momentu pobrania serca od dawcy do chwili wszczepienia go biorcy nie powinno upłynąć więcej niż kilka godzin.
Wszyscy oddychaliśmy z ulgą – mówi Maciej Hilgier, gdy następował ten moment – tak zgadzamy się, podjęliśmy decyzję, by najbliższa nam osoba komuś pomogła. Często płakaliśmy wszyscy, a z drugiej strony, widziałem, że za chwilę będzie odłączona aparatura, zacznie się akcja i – jego czy jej nerka, serce, wątroba (a byli to najczęściej bardzo młodzi ludzie – ofiary wypadków drogowych) da komuś życie.
Z jednej strony to porażka, z drugiej – wielka radość.

W Polsce liczba dawców jest niewystarczająca
Na Węgrzech każdego roku narządy do przeszczepów pobiera się od 12 zmarłych dawców na milion mieszkańców, w Czechach – od 17, w Hiszpanii – od 32, w Polsce – od 10 dawców na milion mieszkańców.
Liczba ta jest jednak bardzo zróżnicowana w zależności od regionu Polski.
Na przeszczep nerki czeka około 2 tysięcy chorych, na serce – prawie 200, na wątrobę – około 130, w tym wiele dzieci. Jeśliby przełożyć to na czas, to średnio chorzy na nerkę czekają od 3 do 4 lat (wielu chorych niestety nie przeżywa tego czasu), na serce – nawet dwa lata, na wątrobę – rok, dwa lata.
Potrzeby przewyższają możliwości transplantologii co najmniej trzykrotnie.
Sytuacja nieco poprawiła się, jeśli chodzi o przeszczepy wątroby.
Od niedawna w Polsce dwa zespoły prof. Piotra Kalicińskiego z Centrum Zdrowia Dziecka i prof. Marka Krawczyka ze szpitala przy Banacha w Warszawie wykonują rodzinne przeszczepy wątroby. Dawcą jest najczęściej ojciec lub matka. Może być też rodzeństwo. Jeden z zabiegów to był przeszczep fragmentu wątroby starszego brata młodszemu. Przeszczepy rodzinne wątroby to ogromny sukces polskiej medycyny i zespołów je wykonujących, przy takich trudnościach z uzyskiwaniem organów.

Czy lekarze myślą o przeszczepianiu kolejnych organów?
Czy jest to przyszłość medycyny? W jakim kierunku zmierza transplantologia na świecie? Trudno przewidzieć.
Mówi się o klonowaniu narządów i zastosowaniu ich do przeszczepów, roli komórek macierzystych, o sztucznych narządach? Czy to zastąpi transplantologię? Lekarze są na razie ostrożni w wypowiadaniu opinii na ten temat.

Trochę liczb
W roku 2001 wykonano w Polsce ok. 1800 przeszczepów szpiku, trzustki, nerki.
Choć ogólnie liczba przeszczepów z roku na rok wzrasta, lekarze oceniają, że gdyby nie sprzeciw rodzin potencjalnych dawców transplantacji mogłoby być o jedną piątą więcej.
Dane Ministerstwa Zdrowia – plan na rok 2002:

Oto niektóre ośrodki, z którymi podpisano w tym roku najwięcej umów na przeszczepy w poszczególnych grupach:
Najwięcej przeszczepów szpiku ma być wykonanych w Szpitalu
im. Mielęckiego Śląskiej AM , umowy podpisano na 140 przeszczepów.
Najwięcej przeszczepów wątroby ma być wykonanych w Szpitalu AM przy Banacha w Warszawie.
Przeszczepów nerek – w Samodzielnym Szpitalu Publicznym nr 3 we Wrocławiu.
Jeśli chodzi o przeszczepy serca, najwięcej umów, czyli 46, zakontraktowano w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Przeszczepy płuca – po jednym w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Krakowie oraz Śląskim Centrum Chorób Serca.
Przeszczepy płuca i serca – w Śląskim Centrum Chorób Serca oraz w Instytucie Kardiologii im. Prymasa Tysiąclecia Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie.

Anna Sukmanowska

Archiwum