13 lutego 2003

Wokół problematyki odpowiedzialności zawodowej lekarza, czyli: Quo vadis, Medicina et Iustitia?

Od samorządu lekarskiego zależy w znacznym stopniu przyszły wizerunek zawodu lekarza w polskim społeczeństwie. Jak pokazuje rzeczywistość, wielu medyków, często sfrustrowanych obecną sytuacją panującą w służbie zdrowia, nie docenia istoty niezależności korporacji, do której przynależy, wiążąc zwykle ów fakt z obowiązkiem opłacenia raz w roku stosownej składki. Tymczasem mocą ustawy z dnia 17 maja 1989r. o izbach lekarskich (Dz.U. nr 30, poz. 158 z późn. zm.) cały niemalże ciężar wychowania kolejnych pokoleń lekarzy, kształtowania i integracji środowiska lekarskiego oraz m.in. ustanawiania obowiązujących wszystkich lekarzy zasad etyki i deontologii lekarskiej, tudzież dbałości o ich przestrzeganie, przeniesiono na barki utworzonego ustawą samorządu.

Jaki jest zatem związek między samorządem lekarskim a kwestią odpowiedzialności zawodowej lekarza i jak ważną rolę może odgrywać samorząd lekarski na tym polu?
W mej ocenie związek taki jest oczywisty i niekwestionowany, rola samorządu zaś ogromna, przy czym pożądany efekt zależy już tylko od samych uczestników tego procesu, tj. lekarzy. Prześledźmy więc pokrótce tę kwestię, a przyczynkiem niech stanie się bardzo interesujący i zawierający trafne spostrzeżenia, opublikowany na łamach „Pulsu” w rubryce Listy, felieton Jerzego Borowicza: Quo vadis, Medicina?2 . Autor, opowiadając się z jednej strony za surowością karania nieuczciwych kolegów, z drugiej zaś za powściągliwością relacji mediów, sygnalizuje bardzo ważną sprawę – wychowawczą rolę korporacji lekarskiej. Rola ta znajduje swe normatywne odzwierciedlenie w zapisach ustawy o izbach lekarskich (zwanej w dalszej części artykułu ustawą) – i to nie tylko we wzmiankowanym art. 4. Bez większego bowiem oddźwięku wewnątrz środowiska lekarskiego prawodawca, w 2001 r., wprowadził do ustawy obok kilku przepisów nowy Rozdział 8a, a w nim art. 61b3 w następującym brzmieniu: Naczelna Rada Lekarska i okręgowe rady lekarskie udzielają zainteresowanym lekarzom informacji dotyczących ogólnych zasad wykonywania zawodu, a także zasad etyki zawodowej lekarzy. Przepis ten – pozornie oczywisty – może mieć jednak z prawnego punktu widzenia fundamentalne znaczenie, gdy idzie o postulowaną przez J. Borowicza funkcję wychowawczą korporacji lekarskiej. Przy czym funkcji tej absolutnie nie należy utożsamiać z nauką zawodu studentów medycyny, zwłaszcza zagadnień etyki, czy też z długością stażu zawodowego bądź specjalizacją, względnie stopniem naukowym danego lekarza. Intencji ustawodawcy trzeba upatrywać w konieczności wzajemnej wymiany – przez wszystkich lekarzy – doświadczeń zawodowych na tym bardzo trudnym odcinku pracy. Dlaczego trudnym? Bo wymagającym niejednokrotnie bardzo dużej odporności psychicznej – zarówno, gdy chodzi bezpośrednio o skuteczność podejmowanych wobec pacjenta metod diagnostyczno-leczniczych, jak i o sam kontakt interpersonalny z pacjentem, który nierzadko prowadzi do konfliktów na wielu płaszczyznach, a swe odbicie znajduje w skargach kierowanych do różnych instytucji – od Ministerstwa Zdrowia poczynając, poprzez Prokuraturę, a na okręgowym rzeczniku odpowiedzialności zawodowej kończąc. Na czym miałaby polegać rola samorządu? Zauważmy, że cytowany przepis art. 61b ustawy zamieszczono w dodanym rozdziale, zatytułowanym: „Obowiązki informacyjne” (samorządu, realizowane przez jego organy). Wydaje się, iż jedną z przyczyn wprowadzenia takiej normy było zauważenie przez ustawodawcę problemu znacznej ilości skarg kierowanych wobec lekarzy – i to bynajmniej nie tylko przez pacjentów, ale także przez innych lekarzy (zwłaszcza w momencie licznych reorganizacji i przekształceń placówek medycznych, co łączyło się z wieloma zmianami personalnymi), czy podmioty na co dzień profesjonalnie stosujące prawo (Prokuratura) w związku ze stwierdzonymi w ich działaniach uchybieniami (przykładowo: wystawianie niezgodnych z prawdą zaświadczeń o stanie zdrowia, zwolnień czy recept itp.). Wszystko to jednak de lege lata, a więc w obowiązującym stanie prawa, może okazać się nieskuteczne, o ile nie przyjmie się właściwej interpretacji owego przepisu oraz roli (wychowawczej) samorządu. Aby tak się stało, art. 61b ustawy należy traktować łącznie z art. 4 ust.1 pkt 1 i 2 ustawy, który to przepis wśród powinności samorządu wymienia na pierwszych dwóch miejscach: sprawowanie pieczy i nadzoru nad należytym i sumiennym wykonywaniem zawodu lekarza (1) oraz ustanawianie obowiązujących wszystkich lekarzy zasad etyki i deontologii zawodowej tudzież dbałość o ich przestrzeganie (2). Podsumujmy: węzłowe są, jak się wydaje, słowa-klucze: „piecza”, „dbałość” (art. 4) w zestawieniu z obowiązkami informacyjnymi (Rozdział 8a) w części dot. treści art. 61b ustawy. W świetle powyższego zagadnienie odpowiedzialności korporacyjnej lekarza jako członka samorządu wiąże się ściśle z przynależnością lekarza (obligatoryjną w myśl przepisów ustawy) do tegoż samorządu; odpowiedzialność ta krystalizuje się następnie w konkretnym modelu4 .
Z wyżej powołanych przepisów wynika ni mniej, ni więcej, tylko obowiązek czuwania przez organa samorządu nad przestrzeganiem przez lekarzy norm korporacyjnych (w szerokim tego słowa znaczeniu)5 , z jednej strony przez odpowiedni program wychowawczy (funkcja edukacyjno-informacyjna, której w aspekcie odpowiedzialności zawodowej można by nadać jeszcze walory prewencji w zapobieżeniu przewinieniom zawodowym6 ), z drugiej zaś strony – poprzez odpowiednią reakcję na pejoratywne czy wręcz patologiczne zachowania niektórych członków korporacji, sprzeczne z zasadami etyki (funkcja kontrolno-represyjna). Z perspektywy czasu obowiązywania ustawy oraz Kodeksu Etyki Lekarskiej wydaje się, iż to pierwsze zadanie stanowi nadal bardzo trudne do realizacji wyzwanie dla samorządu. Można bowiem zaryzykować twierdzenie, iż wiele zdarzeń skutkujących złożeniem konkretnych skarg dotyczących postępowania lekarza wobec otoczenia tudzież rutynowego podejścia do pacjenta
– nigdy by nie zaistniało, gdyby… no właśnie – i tu pojawia się problem:
z jednej strony aktywniejsze uczestnictwo lekarzy w pracach swego samorządu, z drugiej zaś strony inicjowanie przez organy samorządu spotkań problemowych – mam na myśli dyskusje nt. podstawowych zagadnień etyki zawodu, przedstawianie w grupach problemowych konkretnych przypadków niewłaściwego postępowania diagnostyczno-leczniczego oraz tzw. trudnych przypadków celem zapobieżenia wystąpieniu podobnych sytuacji oraz wyrabianiu standardów diagnostyki i leczenia (cóż bowiem po tym, że konkretny przypadek złego postępowania zostanie omówiony w szpitalu A na zebraniu personelu, skoro jakiś czas potem w szpitalu B inny lekarz postąpi podobnie; cóż z tego, że lekarz Kowalski – kierownik przychodni X – przeprosi lekarza Wiśniewskiego za wypowiadane publicznie – w obecności innych lekarzy – szkalujące tamtego wypowiedzi, skoro następnego dnia do podobnej sytuacji dojdzie między dwoma zupełnie innymi lekarzami w przychodni Y). W sytuacji, kiedy znaczna część lekarzy nie jest członkami konkretnych stowarzyszeń grupujących lekarzy danej specjalności, gdy brakuje dostępu do literatury fachowej i, z przyczyn natury finansowej, międzynarodowej wymiany doświadczeń, to samorząd winien stać się forum dyskusji zagadnień dotyczących bezpośrednio wykonywanego zawodu, przy czym z zachowaniem zasady pełnej dyskrecji i poszanowania dobra drugiego lekarza oraz człowieka (nie chodzi więc o podawanie miejsc, nazwisk czy dat, lecz o realizację ochrony dobrego imienia zawodu lekarza i dobrze pojmowaną na tym tle integrację środowiska lekarskiego). Może zatem warto zainicjować spotkania problemowe (np. pediatrów, neurologów itd.), w których uczestniczyć będą przedstawiciele organów samorządu: obok członków rad lekarskich – zwłaszcza członkowie komisji etyki, rzecznicy odpowiedzialności zawodowej i sędziowie sądów lekarskich, nadto wybitni lekarze-specjaliści w danych dziedzinach. Spotkania takie, jak się wydaje, zrealizują zadania powierzone wolą ustawodawcy korporacji lekarskiej, zarazem jednak będą pełnić jak najbardziej funkcję prewencyjną – zapobiegania patologiom oraz niewłaściwemu podejściu do wykonywanego zawodu przez lekarzy, zwłaszcza tych najmłodszych stażem, dla których częstokroć jedynym sposobem zdobywania doświadczeń jest podpatrywanie w pracy starszych kolegów. W przeciwnym wypadku zapis art. 61b ustawy pozostanie całkowicie martwy, a rola informacyjna i, dodajmy, wychowawcza samorządu – czysto deklaracyjna. Wówczas praktyka pozostawi jedynie, kojarzoną negatywnie przez znaczną część środowiska lekarskiego, funkcję represyjną organów samorządu wobec osób naruszających zasady etyki zawodu; funkcja ta jest realizowana za pomocą instytucji rzecznika odpowiedzialności zawodowej i sądów lekarskich. Trudno jednak uznać taki model samorządności za właściwy. Tym trudniej odpowiedzieć na pytanie, czy w ten sposób w konkretnym przypadku stanie się zadość sprawiedliwości7 , z pewnością odmiennie pojmowanej na gruncie medycyny i „cywilnych” organów ścigania oraz wymiaru sprawiedliwości? W postępowaniu prokuratorskim czy sądowym idzie bowiem zasadniczo o ustalenie stanu faktycznego, zgodnego z rzeczywistym przebiegiem zdarzeń8 , a o ile popełniono przestępstwo – o wykrycie i ukaranie sprawcy, cel regulacji odpowiedzialności zawodowej lekarza zaś pokrywa się co prawda z intencją ustalenia stanu faktycznego, jednak zasadniczo ma inne znaczenie – gwarancyjne: wobec członków korporacji (wewnętrzny aspekt gwarancyjny) oraz społeczeństwa (zewnętrzny aspekt gwarancyjny). Aspekt wewnętrzny jest o tyle istotny, iż potwierdza nadane samorządowi uprawnienia autonomiczne, z założeniem jednak odpowiedzialnego ich stosowania, a zatem z intencją oczyszczania środowiska z osób niegodnych wykonywania zawodu oraz upominania popełniających błędy. Natomiast aspekt zewnętrzny nadaje obywatelom oraz samym lekarzom prawo do domagania się od organów samorządu odpowiedzialnych za postępowanie dyscyplinarne (OROZ, NROZ, OSL i NSL9 ) zbadania zasadności zarzutów wysuwanych odnośnie konkretnego zdarzenia, względnie wobec danego lekarza; i to właśnie tutaj najczęściej dochodzi do rozdźwięku między celem owego postępowania a społecznym odczuciem istoty sprawiedliwości pojmowanej często jako potrzeba odwetu na wszystkich członkach korporacji zawodowej, a nierzadko jako należne zadośćuczynienie finansowe z tytułu niepowodzenia zabiegu czy metody leczenia.10 W takim ujęciu problemu jak najbardziej aktualne zdaje się potoczne powiedzenie: „Sprawiedliwość bywa ślepa”, związane z wizerunkiem bogini sprawiedliwości – Temidy. Nie taka jednak jest rola i znaczenie odpowiedzialności wewnątrzkorporacyjnej. Subiektywne odczucie pokrzywdzonego nie zawsze będzie przekładać się na odpowiedzialność korporacyjną, a także na wymiar potencjalnej kary.

Podsumowując, można stwierdzić, że medycyna – w aspekcie idei korporacyjności – i sprawiedliwość – w aspekcie odpowiedzialności lekarskiej za czyny sprzeczne z normami postępowania obowiązującymi każdego lekarza, zwłaszcza zaś KEL – są ze sobą ściśle związane, samorząd lekarski zaś powinien i może być kreatorem pozytywnego wizerunku lekarza w polskim społeczeństwie, wskazując obywatelom, że zależy mu na kształtowaniu prawidłowych i eliminacji negatywnych zachowań swoich członków.

Tomasz MALINOWSKI
Autor jest sędzią karnistą

Archiwum