8 lipca 2005

Zmiany pozorne

O projekcie ustawy o zasadach finansowania doskonalenia zawodowego

Wielu młodych lekarzy z radością przyjęło inicjatywę Naczelnej Rady Lekarskiej, by nowym aktem prawnym o mocy ustawy złagodzić część bolączek związanych ze startem zawodowym lekarzy w Polsce.

W bezustannie zmieniającej się od kilku lat sytuacji (reforma kształcenia specjalizacyjnego, wprowadzenie LEP-u) z dużą częstotliwością pojawiają się rozmaite problemy prawno-organizacyjne, których konsekwencje dotykają najmłodszych przedstawicieli stanu lekarskiego. Niestety, kłopoty te pozostają na ogół ich osobistym dramatem; zbyt rzadko i późno docierają one do świadomości starszych kolegów, zwłaszcza tych, którzy mają pewien wpływ na kształtowanie rzeczywistości – przedstawicieli samorządu lekarskiego.
Wewnętrzna, oddolna samorządność w środowisku młodych lekarzy jest zjawiskiem stosunkowo świeżym – powstała przed jedenastu laty. Wówczas to, jako przedstawiciele samorządów studenckich, zorganizowali się wokół własnych problemów: wprowadzania opłat za dzienne studia stomatologiczne (wyprawki), reformy dydaktyki (zwiększenia roli nauczania klinicznego kosztem zajęć teoretycznych), zamysłu odebrania uczelniom szpitali klinicznych oraz prób wprowadzenia źle przygotowanego od strony merytorycznej Lekarskiego Egzaminu Państwowego.
Pod dawnym hasłem: „Nic o nas bez nas” młodolekarscy delegaci izb okręgowych spotykają się kilka razy w roku na konferencjach, na których omawiają problemy wymagające pilnej interwencji oraz zagadnienia wymagające zmian systemowych. Wypracowane w czasie tych spotkań stanowiska przekazywane są przedstawicielom samorządu lekarskiego i administracji rządowej.

Projekt ustawy pod promocyjnym hasłem: „Rezydentura dla wszystkich”, przyjęliśmy z radością i zainteresowaniem. Odebraliśmy go w pierwszej chwili jako odpowiedź na postulowane przez nas od kilku lat zmiany w kształceniu specjalizacyjnym, dotyczące zwłaszcza zwiększenia możliwości otwierania specjalizacji, urealnienia – często istniejących tylko na papierze – programów szkolenia, ale także upokarzającego wynagrodzenia – niższego od kosztów utrzymania samego siebie, nie mówiąc o rodzinie. Kategorycznie protestowaliśmy także przeciwko legalizacji kształcenia specjalistów w systemie niewolniczym, tzn. w ramach wolontariatu (umowa cywilnoprawna), którego istnienie nie tylko urąga godności osoby pracującej, ale również stanowi prostą przesłankę ekonomiczną do niezatrudniania młodych lekarzy.
Mając w swojej tradycji (i warsztacie pracy) nawyk czytania i analizowania wszelkich przedstawianych nam dokumentów, zgodnie z mądrością ludową, że „diabeł tkwi w szczegółach”, zajęliśmy się lekturą proponowanych zapisów. Szybko ostygł nasz entuzjazm. Niektóre osoby poczuły się oszukane, zmanipulowane, a inne zwyczajnie zasmucone – zarówno merytoryczną stroną projektu ustawy, jak i sposobem, w jaki obeszli się z nami starsi, doświadczeni koledzy.
Choć środowiska młodych lekarzy nikt o opinię na temat poprawy własnego losu nie prosił, a przewidziano dla nas rolę „zbieraczy podpisów” pod ustalonym za naszymi plecami projektem, pozwalamy sobie przedstawić kilka, trafnych chyba, zastrzeżeń.

Ustawa nie zmienia istotnie sposobu kształcenia specjalistów w Polsce.
Wprawdzie pojawia się w niej zapis, że liczba miejsc szkoleniowych w ramach rezydentury powinna odpowiadać liczbie absolwentów (art. 2 ust. 2), ale zarówno określenie „powinna”, jak i kolejny zapis (art. 2 ust. 3) budzą niepokój – bowiem liczba rezydentur może być ograniczona „tylko” przez brak warunków organizacyjnych i merytorycznych umożliwiających realizację programu specjalizacji. Odpowiada to dokładnie dzisiejszej rzeczywistości, w której liczba rezydentur ograniczona jest rzekomo tylko możliwościami miejsc akredytowanych.
Jeśli rzeczywiście twórcy ustawy wierzą, że dzięki niej otwarte zostaną możliwości kształcenia ścieżką rezydencką dla wszystkich absolwentów, to dlaczego umieścili zapis o czterech innych sposobach „dobrowolnego” zdobywania specjalizacji (art. 4 ust. 1b) – w tym wolontariatu, czyli „dobrowolnego niewolnictwa” (art. 4, ust. 1b, pkt 4)? Czyli jednak rezydentura nie dla wszystkich?
Sęk w tym, że i dziś są wolne miejsca rezydenckie (np. specjalizację z medycyny rodzinnej w ramach rezydentury otwierają osoby, które otrzymały grubo poniżej 100 pkt z LEP). Istotę problemu stanowi bowiem to, w jakich dziedzinach pojawią się owe rezydentury – istnieje chroniczny niedobór miejsc w większości dyscyplin medycyny (m.in. cała dentystyka), niektóre specjalizacje od lat „zdobywa się” prawie wyłącznie przez wolontariat bądź fikcyjne ułamki etatu. Kwestia ta nie została jednak przez autorów ustawy zauważona.
Na posiedzeniu podkomisji ds. kształcenia lekarzy Komisji Zdrowia Sejmu RP w lutym br. przedstawicielka Ministerstwa Zdrowia przyznała, że nie ma żadnego instrumentu sprawdzenia czy wywarcia presji na konsultantów wojewódzkich, którzy prowadzą politykę kadrową w regionach, w tym na tworzenie miejsc szkoleniowych na podstawie samodzielnych przemyśleń nt. zapotrzebowania na specjalistów.
Wracając do projektu ustawy – art. 3 dotyczy płatnych, 14-dniowych urlopów „szkoleniowych”, z tym że płatnych tylko dla lekarzy zatrudnionych
w ramach umów o pracę. Dla pozostałych urlop ten będzie de facto bezpłatny, co narusza w naszym odczuciu zasadę równości obywateli wobec prawa i solidarności zawodowej.
W uzasadnieniu ustawy (str. 5) jej autorzy stwierdzili, iż „przepis dotyczący 14 dni wolnych od pracy lub wykonywania świadczeń zdrowotnych nie dotyczy lekarzy i lekarzy dentystów, którzy odbywają szkolenie specjalizacyjne w ramach rezydentury”. Nijak nie wynika to z treści zapisów, ale sama idea obrazuje ducha tej ustawy.
W art. 6 mówi się o odliczeniach od podstawy opodatkowania kosztów kształcenia – tradycyjnie pomijając istotne formy kształcenia młodych lekarzy (np. kursy specjalizacyjne) oraz nowocześniejsze formy doskonalenia (np. e-learning). Przedstawiona jest natomiast wizja kształcenia, w którym gwoździem programu jest dwukrotny dojazd (art. 6, ust. 2, pkt 3 i 7j?) oraz hotel. (Ciekawe, czy uwzględnia się koszty sauny, basenu i stanowiska wędkarskiego). Będzie to na pewno intrygujący temat do dyskusji ze specjalistami z Urzędów Skarbowych… Trudno jest dostrzec sens dodatkowego piętrzenia biurokracji, której koszty funkcjonowania przypuszczalnie przerosną „zyski” z odliczeń.
Ustawa roi się od błędów interpunkcyjnych i stylistycznych, w art. 1 pojawił się patognomiczny chochlik drukarski: mowa tu o ustawie o zawadach lekarza i lekarza dentysty. Projekt ten swą kompozycją i chaotycznością ukazuje wprost, że naszej korporacji zawodowej nie stać na profesjonalną obsługę prawną. A szkoda, bo środowisko lekarskie potrzebuje skutecznej reprezentacji przed władzą wykonawczą i ustawodawczą – bez profesjonalnego, skutecznego lobbingu interesy zawodowe lekarzy skazane są na dryfowanie w nieznane. Ü

13 maja br. samorząd lekarski złożył na ręce marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza pierwszych 1000 podpisów osób popierających obywatelską inicjatywę ustawodawczą w sprawie projektu Ustawy o zasadach finansowania doskonalenia zawodowego lekarzy i lekarzy dentystów oraz o zmianie niektórych ustaw (patrz: „Gazeta Lekarska” nr 5/2005).

Archiwum