21 lutego 2006

Listy – Lekarskie prawa

Słowa „lekarz, pielęgniarka, służba zdrowia” przewijają się w mass mediach w rozmaitych kontekstach, najczęściej w nie najlepszym świetle (łapownictwo, bezduszność, błędy w sztuce itd.). Myślę, że są to działania celowe, mające za zadanie usprawiedliwić kolejne rządy w oczach społeczeństwa za tak niskie pensje lekarzy. Porzekadło: „Jaka płaca, taka praca” jest w stosunku do lekarzy jak najbardziej aktualne. Każdy rząd prędzej czy później się przewróci na niedoinwestowanej służbie zdrowia i czas najwyższy, aby decydenci to zrozumieli. Dopóki nie będzie ludzkich pensji dla lekarzy, dopóty walka z korzyściami materialnymi (czytaj: łapówkami) będzie walką z wiatrakami.
Co wolno lekarzowi:
1) Wolno mu pracować do upadłego za psie pieniądze. Jeśli jest emerytem, wolno mu za emeryturkę (nie: emeryturę) zjeść razowy chleb z twarożkiem na śniadanie, na obiad zalewajkę, a na kolację razowy chleb z brukwią.
2) Wolno mu umrzeć jak najszybciej, aby jego pensja nie obciążała państwa, a ewentualne leczenie – NFZ. Śmierć byłaby więc wyrazem obywatelskiej postawy.
3) Wolno mu nie podpisać kontraktu i domagać się polepszenia losu, ale musi pamiętać, że może być za karę wcielony do wojska lub oddany w ręce prokuratora.
4) Wolno mu, za chlebem, wyjechać do pracy za granicę.
5) Nie wolno mu natomiast przyjąć kwiatów od pacjenta, bo może to być uznane za „korzyść materialną”. Uwaga! kwiaty dla kobiety mogą oznaczać łapówkę celem jej podboju i osiągnięcia korzyści erotycznych. Tutaj z pomocą przyszedł nam też prokurator ze Szczecina Błażej Kolasiński, który wymyślił „Kartę antykorupcyjną”. Karta ta została entuzjastycznie przyjęta przez Prokuraturę Krajową. Zdecydowano rozesłać ją po całej Polsce: do każdego prokuratora, ale też do szkół, urzędów i szpitali (GW, 3.01.2006). Najprawdopodobniej dojdzie do tego, że młody lekarz, który na korytarzu szpitalnym ukłoni się ordynatorowi, może być posądzony o to, że chce się podlizać, a więc mieć ewentualne korzyści wynikające z tego ukłonu. Grzecznościowe kłanianie się powinno być stanowczo zakazane.

Jerzy Borowicz

Podczas lektury styczniowego numeru „Pulsu” moje zainte resowanie, ale też i smutne refleksje wzbudził artykuł dotyczący Kliniki Pneumonologii i Alergologii Wieku Dziecięcego w Warszawie przy ul. Działdowskiej.
Dlaczego smutne refleksje? Otóż wśród wybitnych lekarzy i pracowników tej Kliniki nie znalazłam niestety nazwiska śp. Profesor Krystyny Cegleckiej-Tomaszewskiej. Miałam zaszczyt i przyjemność robić specjalizację z pneumonologii dziecięcej właśnie pod kierunkiem Pani Profesor. Była to osoba niezwykła: niesłychanej skromności, pełna spokoju, pogody ducha, o wielkiej kulturze osobistej. Mimo ogromnej wiedzy i doświadczenia zawsze z uwagą wysłuchiwała opinii innych, a jej spokojne, zrównoważone poglądy zwykle wszystkich wprawiały w zdumienie, że rozwiązania diagnostyczne czy terapeutyczne mogą być tak proste. Była niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie pneumonologii i ftyzjatrii dziecięcej. Zawsze bardzo chętnie służyła radą i pomocą, cenną zwłaszcza dla nas, lekarzy „w terenie”. W pracy niesłychanie rzetelna i obowiązkowa, wymagająca wiele od asystentów, stażystów, „specjalizantów”, a najwięcej – od siebie. Mimo choroby pracowała do końca, odeszła cicho i skromnie, jak zawsze.
Niestety, nie znam w szczegółach życiorysu zawodowego Pani Profesor, ale przecież są wśród nas jeszcze koledzy, Jej współpracownicy i wychowankowie, którzy mogliby przybliżyć nam sylwetkę tak wybitnej postaci, długoletniego pracownika Kliniki Pneumonologii i Alergologii AM. Nie możemy przecież pozwolić, aby ludzie tak szlachetni popadali w zapomnienie wraz z ich odejściem z tego świata!

Anna Kalbarczyk
specjalista pneumonologii dziecięcej i alergologii
Przychodnia Gruźlicy, Chorób Płuc i Alergii Oddechowych w Radomiu

W pierwszym numerze „Pulsu” z 2006 r. na str. 27 znalazła się notatka „Jubileusz Instytutu Kardiologii”.
W tekście jest błąd. Instytut Kardiologii powołano w styczniu 1980 r. jako współlokatora w Instytucie Reumatologii. Decyzją z kwietnia 1980 r. klinikę rządową w Aninie przeznaczono dla nowo powstałego Instytutu Kardiologii. Cały obiekt był przejęty przez Instytut Kardiologii z dniem 1 lipca 1980 r. (w jakiej atmosferze i jakie były przy tym zawirowania, to inna historia), a więc przed strajkiem w Lublinie (lipiec 1980 r.) i przed powstaniem „Solidarności” (sierpień 1980 r.). Piszę to gwoli chronologii historycznej i proszę o umieszczenie sprostowania w naszym miesięczniku.

Nazwisko autora do wiadomości redakcji

Konieczny interferon
Zwracam się z gorącą prośbą o wsparcie mojego leczenia interferonem „Rebif”. Od 1999 r. jestem na rencie, ponieważ choruję na stwardnienie rozsiane. Wcześniej, przez ponad 10 lat byłam lekarzem w warszawskich szpitalach – Bródnowskim i Kolejowym. Niestety, moja choroba nadal postępuje. Jedyną możliwością jej powstrzymania, którą zalecają lekarze, jest leczenie interferonem.

Leczę się w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Ze względu na mój wiek – mam 44 lata – nie objęto mnie programem finansowanym przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
W tej rozpaczliwej sytuacji rozpoczęłam leczenie interferonem z własnych środków oraz zbiórek charytatywnych. Miesięczna porcja lekarstwa kosztuje 2600-2900 zł. Powinnam ją stosować przynajmniej przez
2 lata. Po pięciu miesiącach leczenia odczuwam lekką poprawę, dlatego chciałabym kontynuować kurację. Przy mojej rencie – 1130 zł – muszę szukać dodatkowego wsparcia finansowego.

Jedną z form pomocy mogłoby być przekazanie środków na moje subkonto:
nr 27 1240 1066 1111 0010 0015 2207 w Polskim Towarzystwie Stwardnienia Rozsianego. Inną – przekazanie środków na moje konto osobiste w PKO BP: nr 55 1020 1097 0000 7702 0048 8411.

Zobowiązuję się potwierdzić fakturami zużycie zapomogi na zakup interferonu.
Magdalena Szmauz-Dybko

Adres do korespondencji:
05-077 Stara Miłosna, ul. Diamentowa 1 m. 27; tel. 773-25-70.

Archiwum