19 kwietnia 2006

sms z Krakowa – O proteście i nie tylko

W Krakowie, bo gdzieżby indziej, w dn. 3-4 marca br. odbył swoje pierwsze wyjazdowe posiedzenie Konwent Przewodniczących ORL. Wybór miejsca był poniekąd konsekwencją wcześniej dokonanego wyboru na szefa Konwentu dr. Jerzego Friedigera, który zgodnie z krakowską uprzejmością poczuł się zobowiązany…
Przybyli niemal wszyscy przewodniczący ORL, oczywiście był też prezes Konstanty Radziwiłł, którego ruchliwość jest swego rodzaju fenomenem. Spotkałem go w piątek rano w I Katedrze Chirurgii Ogólnej Collegium Medicum UJ, na otwarciu warsztatów Europejskiego Towarzystwa Chirurgów. Przetransportowałem go do krakowskiej Izby, wysłuchując relacji z dnia poprzedniego, podczas którego bawił w Inowrocławiu. O 9.30 „dał głos” na otwarcie obrad konwentu w Krakowie, o 14.00 spotkał się z premierem Marcinkiewiczem w Warszawie, a wieczorem osobiście złożył Konwentowi relację
z tego wydarzenia, którego był pono gwiazdą – jak stwierdził nieskory do pochwał, towarzyszący mu dr Andrzej Włodarczyk, zauroczony popisem erudycyjnym „Kostka” u premiera. Najlepsze było najprawdopodobniej ostatnie zdanie wygłoszone przed szacownym gremium rządowym na zakończenie spotkania: „Pozostaje tylko odpowiedzieć na pytanie: Ile? – i od kiedy?„. Zapadła głucha cisza.
Ale miało być o Konwencie, który postawił sobie niełatwe zadanie przygotowania „akcji protestacyjnej” w kwestii zbyt niskich wynagrodzeń lekarzy, z dochowaniem „norm prawno-etycznych” i „bezpieczeństwa pacjentów”. Nie zdradzę, co wymyślono, powiem tylko o nagrodzie za ową twórczą dyskusję w postaci koncertu muzyki klezmerskiej w żydowskiej restauracji „Ariel” na Kazimierzu. A Kazimierz to dzisiaj miłość krakowian, kilkaset urokliwych knajpek stłoczonych na obszarze jednego kilometra kwadratowego, każda inna, każda wabiąca niepowtarzalnym wdziękiem i każda czynna do ostatniego klienta. Wystarczyło, by krakowianie, zwłaszcza młodzi, opuścili gremialnie Rynek Główny i osiedlili się na Kazimierzu.
Wracam do Konwentu, który odbył jeszcze dwie pełne emocji dyskusje na temat mediów własnych (wewnętrznych) i obcych (z udziałem zaproszonych dziennikarzy). Zdaniem prezesa łódzkiej Izby dr. Grzegorza Krzyżanowskiego, zebrali się najprawdopodobniej wszyscy krajowi dziennikarze lubiący lekarzy, bo atmosfera była iście familiarna, do czego walnie się przyczynił dr red. Marek Stankiewicz, ilustrujący multimedialnie warianty swojej legitymacji dziennikarskiej. Moim zdaniem najlepsza była jednak propozycja przedstawicielki Stowarzyszenia Dziennikarzy z Warszawy, by lekarze zaczęli w końcu przyznawać swoją doroczną nagrodę Maliny, za najgorszą publikację o świecie medycyny. Ten kierunek poszukiwań ma przed sobą przyszłość.
Schodząc na grunt bardziej przyziemny, wypada odnotować ukazanie się w Krakowie – przy organie izbowym noszącym tu nazwę „Biuletynu Lekarskiego” (odpowiednik „Pulsu”) – suplementu „Lekarza Dentysty”, pomyślanego najwyraźniej jako pierwsze w kraju, samorządowe, izbowe pismo stomatologów. I do nich też wyłącznie adresowane.
Eleganckie, 24 kolumny „w full kolorze”, zaskakuje przede wszystkim koncepcją publikowania nie tylko tekstów informacyjnych z życia trzytysięcznego środowiska, ale też stricte naukowych, co w konsekwencji oznacza po stronie ilustracyjnej rzędy wyszczerzonych ząbków, dotkniętych rozmaitymi dolegliwościami i robi dość niesamowite wrażenie. Ale to w końcu dentystom Artur Bloch przypisał owo heroiczne zawołanie: „Nigdy nie braknie nam siły ducha, by znieść cierpienia pacjentów”. Inicjatorem suplementu jest dr Robert Stępień, nowa twarz na mapie członków NRL, szef miejscowej
Komisji Stomatologicznej, o którym już wspominałem.
A poza tym wszyscy czekają na wiosnę, która w Krakowie zakwitnie setkami szkolnych wycieczek – po nich zima okaże się wybawieniem. Ü

Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum