7 października 2007

Polska Służb Zdrowia jest jak PKP

mówi Ryszard PETRU w rozmowie z Ewą Gwiazdowicz

Do ochrony zdrowia mają trafić pieniądze z Funduszu Pracy.
Czy z punktu widzenia ekonomisty jest to właściwe rozwiązanie?

Jest to typowe działanie tymczasowe, niesystemowe – i dlatego niewłaściwe. Albo ustalamy budżet na jakąś kwotę, albo mrugamy okiem, że „nie o to chodzi”.

Trudno jednak znaleźć dodatkowe pieniądze…

Absurdalne jest, gdy mówimy, że stać nas na obniżkę składki rentowej (podatku) i obniżymy ją dosyć znacznie, a jednocześnie – odczuwamy braki
w finansowaniu ochrony zdrowia.
To brak jakiejkolwiek strategii, brak spójnego myślenia. Czym innym jest, jeżeli rząd uzna, że jest za mało środków w ochronie zdrowia, ale nie będzie tu zwiększać wydatków państwa, bo za słuszny przyjmuje wariant, że wydatki państwa nie rosną. To byłaby spójna strategia, i wtedy trzeba pytać, w jaki inny sposób zdobyć więcej środków dla ochrony zdrowia – czy ma to być współpłacenie, prywatyzacja itd.

Znów pytanie do ekonomisty:
co jest słabością naszej ochrony zdrowia?

Decyzje zmieniają się non stop, jest mało pieniędzy, system jest zły, dziurawy, prawnie niestabilny. Jeśli ustalamy, ile pieniędzy wydamy na ochronę zdrowia, to musimy sobie powiedzieć też – po co! Jeżeli w bud-żecie domowym planujemy wydatki, to nie mówimy, że chcemy wydawać rocznie np. 50 tys. zł, ale zastanawiamy się, na co mamy pieniądze przeznaczyć. Budżet tworzy się zadaniowo, a minister Religa robi coś innego, mówi: Wydajmy 6% PKB
i zobaczmy, jak będzie. Czy to zagwarantuje wyższą jakość usług – wątpię, nie widzę związku.

Ale może zagwarantuje
to lekarzom i pielęgniarkom
wyższe zarobki?

Tu też nie ma żadnego przełożenia. Polska służba zdrowia przypomina mi Polskie Koleje Państwowe. Jest to moloch, w który wpompowujemy duże pieniądze – ma się niby modernizować, a jeździ wolno. PKP nie widzi potrzeby zmiany, ale chce dofinansowania. Tak jak to jest z nowym pociągiem Warszawa – Łódź, który jeździ dużo dłużej, niż powinien, bo „są obiektywne zewnętrzne przyczyny”. Nie można kupić nowoczesnego pociągu i postawić go na stare tory, bo i tak będzie jechał powoli.
Tak samo jest w ochronie zdrowia
w Polsce. Nie ma docelowego pomysłu. Słyszymy – nie wpuścić prywatnego, bo to niebezpieczne!

A jak jest naprawdę?

W ochronie zdrowia nie ma zwykłego rynku – lekarz wie więcej niż pacjent, osoby chore są drogie, osoby zdrowe tanie… To powoduje, że muszą być specjalne regulacje. Niemniej jednak prywatne środki muszą się znaleźć w systemie i musi być konkurencja, która umożliwi wybór. Również jeden płatnik jest rozwiązaniem bez sensu. Szpitale powinny konkurować ofertą, żeby można było zobaczyć, czy za te same pieniądze nie da się wygospodarować wyższej jakości usług. Jeżeli nie mamy alternatywy dla tego pociągu do Łodzi, to jeździmy albo tym pociągiem, albo jeździmy np. samochodem.

Ale dojechać musimy…

W ochronie zdrowia jest gorzej, bo nie mamy „samochodu”, tzn. możemy leczyć się prywatnie, ale nie w każdym przypadku. Wpuszczenie prywatnych, dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych, moim zdaniem, jest nieuniknione.

A może jednak wreszcie ruszyć KRUS?

Problem składek KRUS-owskich nie jest problemem samym w sobie, jest problemem całego KRUS-u. Tak jak trzeba mieć pomysł na całą ochronę zdrowia. I tak też jest z pomysłem przeniesienia części składki z Funduszu Pracy do ochrony zdrowia – to tylko łatanie dziury, a dziury w tej sytuacji będą non stop. Pomysł na zbieranie pieniędzy nie jest pomysłem na zmianę systemu ochrony zdrowia.

Ryszard Petru
jest głównym ekonomistą
Banku BPH

Archiwum