5 maja 2010

Na przekór

Ewa Dobrowolska

Poza środowiskiem studenckim profesor Kruś jest szeroko znany wielu pokoleniom lekarzy i farmaceutów nie tylko jako autor podręczników, ale także felietonów publikowanych periodycznie m.in. w „Polskim Tygodniku Lekarskim” i „Medyku” – przypomniała we wstępie do dwutomowego zbioru „Wiecznym piórem” Stefana Krusia zmarła w ub.r. prof. hab. Maria Kobuszewska-Farynowa, zwracając uwagę na to, że zapiski prof. Krusia pozwalają dostrzec inny świat w swoim otoczeniu, ale także zetknąć się z polszczyzną, jakiej dziś się prawie nie spotyka.
„Wybór niniejszy składa się z drobnych obrazków z mojego życia, osadzonego w otoczeniu rodziny, przyjaciół, nauczycieli, studentów i wspomnień – pisze autor. – Są one komentarzami do przeżyć, rozmów i wskazówek zbieranych w ciągu wielu lat. (…) Polska wyziera z każdej kartki: bogata albo biedna, zwycięska lub podbita, o anielskich duszach i rubasznych czerepach, na dobre i złe – nasza. Żyjemy tu, tylko tu rozumiemy kawały i zachrypłe megafony na dworcach. Przewijają się rozważania o spędzaniu doczesności z sensem zalecanym przez wszystkie religie, filozofie i poważne systemy polityczne. Przyziemność zapewnia wędrówkę na bosaka po bruku z kocich łbów. Zmiana przyziemności na przyjemność jest trudna. A chodzi tylko o to, aby nie walić kamieniem w łeb koci lub ludzki, ale delikatnie popukać się we własny!”.
Prof. Kruś nie stara się przypodobać czytelnikom, nie omija tematów trudnych – wyraża swoje poglądy bez niedomówień i kokieterii. „Czy mogę być dumny z tego, że jestem Polakiem? – zastanawia się w felietonie z 1988 roku. – Stworzyliśmy wielką literaturę, niestety, przeważnie dla siebie. Zbudowaliśmy wiele obiektów architektury, ale przecież tak naprawdę były to dzieła Włochów. Malarstwo raczej odzwierciedlało idee niż inspirowało. Mawiałem sobie, że kolędy i polonezy, zrozumiałe dla każdego, wyróżniają nas i powinny jednać uznanie. Tak, to jest coś. Ale przecież istnieje jeszcze coś więcej. Właśnie my paręset lat przed innymi przyjęliśmy zasadę wolności myśli, słowa i wyznania, właśnie państwo narodu polskiego nigdy nie było okrutne i nigdy nie było zaborcze. Umiłowanie tego tkwi w każdym z nas, mimo że w otoczeniu społeczeństw rządzonych inaczej musieliśmy przepaść. Od idei zrodzonych tutaj odcinają kupony inni”.
Prof. Stefan Kruś – patomorfolog – urodził się w 1926 r. Maturę zdał w 1944 r. na tajnych kompletach. Studia medyczne na Uniwersytecie Warszawskim ukończył w 1951 r., wraz z pierwszym powojennym rocznikiem. Od tamtego czasu jest związany z Zakładem Anatomii Patologicznej. Interesował się głównie patologią wątroby, nerek i serca. Tym zagadnieniom poświęcił wiele publikacji. Dzięki erudycji i poczuciu humoru prof. Kruś był popularny wśród studentów, a jego felietony przysparzały mu wiernych czytelników, stanowiąc też swoistą rekompensatę dla autora.
„Wiedziałem, że nie mam talentu do praktyki lekarskiej – wyjaśnia w felietonie z 1983 roku – poświęciłem się pracy bardziej laboratoryjnej, dostawałem za nią pensję… Uśmiechu – nigdy. (…) Można zadać pytanie, dlaczego pisuję te felietony, nie bardzo pasujące do profesorskiego stanu. Chcę w nich ukazać trochę prawdziwego siebie i zachęcić innych, by nie kryli własnej osobowości, nie dali się zepchnąć do roli jedynie pozycji z listy obecności lub spisu lokatorów. To jedno. A drugie? Nie mając pacjentów, wykładami pracuję na uśmiech moich uczniów, a pisaniem – na przyjazny odruch czytelników. Potrzebuję tego”.
Pragmatyzm profesora, widoczny w każdym felietonie, znajduje wspaniałą przeciwwagę – poezję. Książka iskrzy się cytatami z wierszy największych mistrzów, ale i wierszyków pisanych okazjonalnie. Oto jeden z nich, Heinego:
Pomnik mój niech w oceanie
z cukru zrobion w wodzie stanie…
Bo na pomnik ptak nabrudzi
albo człowiek napaskudzi
pisząc głupstwa na cokole:
więc ja pomnik z cukru wolę.

Stefan Kruś
„Wiecznym piórem – na przekór”
Media TV Plus Sp. z o.o.
Warszawa 2008

Archiwum