15 listopada 2015

Bez znieczulenia

Marek Balicki

Kiedy tekst ten trafi do rąk Czytelników, będą już zapewne znane wyniki wyborów parlamentarnych. Ostatnie sondaże na kilka dni przed głosowaniem nie wskazują jednoznacznie, które z ugrupowań będzie w stanie sformować nowy rząd. Niezależnie jednak od tego, czy będzie to kolejne „nowe otwarcie” dotychczasowej koalicji, czy „wielka zmiana” układu rządzącego, problemy ochrony zdrowia zajmą poczesne miejsce wśród najważniejszych wyzwań, jakie staną przed nowym rządem. Utrzymywanie obecnego stanu systemu opieki zdrowotnej nieuchronnie będzie bowiem prowadzić do jego załamania w perspektywie najbliższych kilkunastu lat. Obowiązkiem rządu jest temu w porę przeciwdziałać.
Najpoważniejsze problemy są dzisiaj już dość dobrze rozpoznane. To m.in. szybkie starzenie się społeczeństwa i wynikający z tego wzrost zapotrzebowania na opiekę zdrowotną oraz dynamicznie rosnące koszty. Dochodzi do tego niski, jeden z najniższych w Unii Europejskiej, wskaźnik liczby lekarzy i pielęgniarek oraz zły stan techniczny znacznej części infrastruktury opieki zdrowotnej.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że mimo znaczącego wysiłku modernizacyjnego, podjętego w ostatnich kilkunastu latach, ciągle jeszcze pozostaje dużo do zrobienia. Dotyczy to zwłaszcza zasobów lecznictwa szpitalnego. Poziom dekapitalizacji majątku trwałego już w poprzedniej dekadzie przekroczył tu 60 proc. W ocenie ekspertów budynek, którego wartość jest zdekapitalizowana w 40 proc., kwalifikuje się do rozległego remontu. Ponieważ 1/5 budynków powstało jeszcze w pierwszej połowie XX w. lub wcześniej, w wielu przypadkach korzystniejsze może być przeniesienie działalności do nowych obiektów. Tymczasem w Polsce praktycznie nie buduje się szpitali. Jasno z tego widać, że konieczny jest przemyślany program rządowy, no i, oczywiście, pieniądze. Środki europejskie nie wystarczą.
Braki kadr medycznych są sprawą, na którą coraz częściej zwraca się uwagę. Rzadziej pisze się o skutkach. O tym, że lekarze i pielęgniarki są przepracowani, wspomina się w związku z dramatem, takim jak śmierć lekarza w piątej dobie dyżuru. Według statystyk OECD na jednego lekarza w Polsce przypada już o ponad 50 proc. więcej konsultacji niż średnio w Europie. Bez znaczącego zwiększenia naboru na wydziały lekarskie sytuacja będzie się dalej pogarszać.
Wspomniałem tylko o zasobach ludzkich i infrastrukturalnych. Równie ważne, a może ważniejsze są reguły funkcjonowania systemu i zasady finansowania usług. Problemy można by jeszcze długo wymieniać. Tak czy siak, wniosek nasuwa się jeden. Zmiany są konieczne. Pytanie dotyczy jedynie ich zakresu. Czy ma to być radykalna reforma wywracająca wszystko do góry nogami, czy przemyślana korekta rozwiązań wprowadzonych kilkanaście lat temu.
Podstawą do określenia kierunku działań powinien być rządowy raport i szeroka debata publiczna z udziałem głównych interesariuszy. Od tego nowy rząd powinien zacząć. Powstała w efekcie strategia mogłaby dać szansę na – toutes proportions gardées – sukces.

Archiwum