18 grudnia 2017

Odejść od codzienności

Wspomnienia

Zbigniew Maciejewski (1928–2017)

„Odejść od codzienności, aby uniknąć wrzasku świata.

Czuwać, by prawda nigdy nie milczała.

Żebym miał dystans do tego, co robię,

nie był zbyt pewny i wierzył,

że może być lepiej”.

Zbigniew Kajetan Maciejewski ukończył Akademię Medyczną w 1953 r., był lekarzem pulmonologiem. Od 35 lat uprawiał malarstwo. Należał do Związku Polskich Malarzy i Grafików. Pracował i tworzył w Warszawie. Jako poeta debiutował w 1985 r. Jego poezja jest uzupełnieniem malarstwa. Impresja na temat słuchanej muzyki stała się inspiracją do namalowania pierwszego obrazu. Malował pejzaże z natury, impresje surrealistyczne, fantazje i abstrakcje. W tych ostatnich wyzwalał największą pasję twórczą. Swoją wyobraźnią dzielił się z widzem, wciągał go do szczególnej gry i intelektualnej przygody. Kochał opowiadać o swoim malarstwie. Jego przeżywanie aktu twórczego zapadło mi głęboko w pamięć. Ten wyjątkowo ciepły, kulturalny i spokojny człowiek przeistaczał się znienacka w tytaniczną postać pochłaniającą otaczającą przestrzeń, zagarniającą i zamykającą ją kolorowymi plamami na płótnie. Wyzwalał przy tym ogromną energię, którą zadziwiał przyglądających się Jego pracy. Twarz Mu piękniała i rozpromieniona odbiciem żywych kolorów obrazu stawała się o wiele młodsza niż w rzeczywistości. Zdawało się, że unosił się nad stołem, na którym płasko rozłożył blejtram i zdecydowanymi ruchami szerokiego pędzla pokrywał płótno farbami. Jakże odważnie i czysto. W tych obrazach, jak w średniowiecznych wizerunkach świętych, kolory nie mieszają się na palecie. Żadnego brudu. Czasem rozdzielał je „młodopolską” kreską, czasem zestawiał wprost – zawsze konsekwentnie, z ekspresją. Chciał, żeby Jego dzieło zostało zapamiętane, może nawet uderzyło Cię w twarz swoim rozbuchaniem, żebyś broń Boże nie przeszedł obok obojętnie. Miałem szczęście być razem z Nim na kilku plenerach malujących lekarzy. Kiedyś wieczorem czytał nam swoje wiersze. Zawarł w nich myśl uwolnioną z kanonu pospolitej poprawności. Chwalił kobiecy wdzięk, zmysłowość, erotyzm i witalność. Radość z oglądania świata i możliwości wyciskania go z ołowianej tuby. Dziękczynienie dla Stwórcy i stawianie pytania: „Czy szukać piękna w sensie życia, a może nadać mu sens?”. Zbyszek odszedł niepostrzeżenie we wrześniu. W jednym
z wierszy prosił: „Naucz mnie Panie korzystać z czasu, który mi dałeś, bym go nie zmarnował”. Okazał się być pojętnym i pilnym uczniem. Pozostawił bogate owoce swojego talentu, pracowitości i mądrości. Taki był Zbyszek. Takim starałem się Go oddać, malując ten portret. Pełen radości, koloru i swobody pędzla, daleki od wymuskania szczegółu, zwiewny i lekki. Portret artysty spełnionego. Takim Go zapamiętamy. Jego obrazy i Jego słowa: „Malarstwo jest służbą i dialogiem z sobą i innym człowiekiem. Służy, nadając sens istnienia i siłę trwania. To dobro i piękno nas samych ocala”.

Mieczysław Chruściel

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum