9 listopada 2018

E-przyspieszenie czy e-zwolnienie?

Dokumentacja elektroniczna

Konrad Pszczołowski

Do OIL napływa coraz więcej pytań. Wielkimi krokami nadchodzi era e-dokumentacji
medycznej. Jest sporo niejasności. Wiele koleżanek i kolegów nie umie się w tym odnaleźć. O co właściwie chodzi?

Spróbuję to najkrócej wyjaśnić, stosując pochodzące  z czasów starożytnych klasyczne pytania Arystotelesa, dotyczące okoliczności danego aktu (quis, quid, ubi,quibus auxilis, cur, quomodo, quando).

KTO? – czyli określenie podmiotu działania

Odpowiedź: wszyscy upoważnieni wszystkim pacjentom.

Recepty mogą wypisywać także uprawnione pielęgniarki. Zostało to uzgodnione w Komisji Europejskiej (mało brakowało, a podczas uzgodnień dodano by do tej grupy także uzdrowicieli; w Niemczech mogą wypisywać niektóre leki).

E-zwolnienia będą mogli wystawiać upoważnieni asystenci.

Ostateczna autoryzacja pozostaje jednak w gestii lekarzy (i to oni ponoszą odpowiedzialność).

CO?

Recepty i zwolnienia, docelowo także skierowania i wszystkie pozostałe dokumenty w zakresie ochrony zdrowia.

Recepty refundowane – według zasad umowy z NFZ. Zwolnienia – zgodnie z upoważnieniami z ZUS.

GDZIE? (okoliczności miejsca działania)

Wszędzie: podczas wizyt domowych, w przychodniach, szpitalach i w ogóle wszędzie tam, gdzie lekarze mają do czynienia z pacjentami. W całej Polsce (wzorem innych krajów Unii Europejskiej).

JAKIMI ŚRODKAMI?

Komputerowo, tabletowo, smartfonowo itp., czyli generalnie rzecz biorąc, jedynie za pomocą urządzeń teleinformatycznych. Papierowo – już tylko awaryjnie (i w okresie przejściowym, czyli przez rok).

Docelowo i tak trzeba niezwłocznie dokonać zapisu komputerowo. Wszystko wokół nas ma być zarejestrowane elektronicznie, co (w założeniu) niebywale usprawni życie, przynosząc niewątpliwe oszczędności czasu i środków.

W JAKI SPOSÓB?

Jak najlepiej, jak najszybciej, bez narzekania i bezbłędnie oraz najlepiej bez dodatkowych wynagrodzeń (ale tu mogę się mylić).

KIEDY?

Niezwłocznie. E-zwolnienia obowiązują od 1 grudnia 2018 r., e-recepty od stycznia 2019. Ostateczny termin wdrożenia systemu e-recepty na terenie całego kraju to 1 stycznia 2020 r.

Dawni filozofowie i etycy dodawali jeszcze pytanie: czy czyn nie jest nakazany przez odpowiednią władzę?

JEST NAKAZANY w ustawach i rozporządzeniach. Tego będą pilnować ministerstwa, NFZ, ZUS (i inne urzędy).

Tyle przekazano dotąd społeczeństwu (w tym lekarzom). Wyjaśnienia, które można znaleźć w sieci i w mediach, krążą głównie wokół opisanych kwestii.

Pozostaje odpowiedzieć na dalsze pytania, których (z różnych powodów) się unika:

Dlaczego tak szybko?

Plany wprowadzenia e-zdrowia opracowywane są od lat. Przeznaczono na to duże środki unijne. Większość już wydano. Efekty były niezadowalające. Terminy wejścia w życie przepisów przesuwano kilka razy, ale teraz jest mus, bo inaczej trzeba będzie oddać dotacje (wielomilionowe). Nie chcę wchodzić w szczegóły. Kto ciekaw, niech poszuka materiałów sprzed kilku lat o platformach P1 i P2, projekcie PL-ID, braku interoperacyjności itp.

Czy jesteśmy do tego przygotowani?

Władze twierdzą, że na pewno tak. Samorząd lekarski stwierdza, że raczej nie. Różne media różnie to przedstawiają. Pacjenci wierzą, komu chcą (na ogół są pełni wiary i nadziei).

Prawda, jak zwykle, leży pośrodku. Ze szpitalami i większymi przychodniami jest nie najgorzej. Są lekarze dobrze skomputeryzowani i biegli w tej materii. Są też prawie wykluczeni informatycznie. Nie wszyscy mają odpowiedni sprzęt lub nie mają na to środków. Są też tacy (całkiem spory odsetek), którzy mają komputery, umieją je obsługiwać, ale nie chcą pisać e-formularzy (i uważają, że nie muszą, w tym autor tego tekstu).

Co z tego będzie?

Jak zwykle. Trochę nagłaśnianego sukcesu (zwłaszcza tam, gdzie wdrożono pilotaż), sporo bałaganu. Duży szum medialny. Duże niezadowolenie pacjentów i lekarzy. Gorące rozgrywki polityczne. Wzajemne wytykanie błędów i niedociągnięć. Być może kolejne przesunięcie terminu (ale to może Polskę sporo kosztować!).

Czy to dobrze, czy to źle?

Jak w starym dowcipie: w dwóch słowach JEST DOBRZE. W trzech słowach: NIE JEST DOBRZE. Ja podsumuję to nowocześnie i informatycznie: e-tam!

BARDZO ważna uwaga dla wszystkich Koleżanek i Kolegów: proces diagnostyczno-leczniczy kończy się nie tylko wypisaniem leków, ale orzeczeniem o zdolności do wykonywania pracy (oraz leżeniu lub nie, rehabilitacji, diecie itd.).

Obecnie wielu pacjentów nie chce zwolnienia. Jeśli lekarz uważa, że pacjent nie może z powodu choroby pracować, zwolnienie wypisuje. Pacjenci mogą go nie wziąć, ale my unikniemy ewentualnych roszczeń odszkodowawczych. Czyja to wina, że nastąpiło pogorszenie? Lekarz nie dał zwolnienia. Pacjent mówił, że nie chce? Nie wiedział, co czyni, był przecież bardzo chory, a lekarz zlekceważył.

Uczulają na to wszyscy uczący orzecznictwa. Ta zasada obowiązuje także w nowym systemie e-zwolnień.

Niektórzy twierdzą, że wszystkie planowane zmiany mają spowodować oszczędności przez odstraszenie pacjentów i lekarzy od leczenia, ale to założenie zbyt straszne, żeby było prawdziwe.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum