7 grudnia 2020

Wyższy stopień trudności

Michał Niepytalski

Lekarzom często nie jest łatwo łączyć wykonywany zawód z rodzicielstwem. Ich zaangażowanie w pracę, zwłaszcza poświęcany jej czas, może się odbijać na opiece nad dziećmi. Z konsekwencjami wykonywanego zawodu medycy w pewnym stopniu godzą się już na starcie. Wiedzą bowiem, że w polskich realiach nie mają innego wyjścia. Gorzej, jeśli urzędnicy niełatwe funkcjonowanie lekarskich rodzin dodatkowo utrudniają.

Świeżo upieczonym rodzicom, lekarzom i nielekarzom, przysługują takie same uprawnienia dotyczące opieki nad dziećmi – urlop macierzyński, tacierzyński, ojcowski, rodzicielski. Ponieważ owe terminy są często mylone, warto je wytłumaczyć. Urlop macierzyński przysługuje matce przez 20 tygodni po narodzinach dziecka. Po upływie 14 tygodni może zrzec się go na rzecz ojca. Jeśli to nastąpi, mówimy o urlopie tacierzyńskim. Urlop ojcowski oznacza dwa tygodnie wolnego, które przysługują mężczyźnie w ciągu 24 miesięcy od narodzin dziecka, niezależnie od innych urlopów. Rodzicielski natomiast to 32 tygodnie wolnego, które przysługują obojgu rodzicom po upływie urlopu macierzyńskiego/tacierzyńskiego. Mogą wykorzystać go jednocześnie – dla każdego z rodziców jest wtedy liczony indywidualnie, więc mają 16 tygodni wspólnego wolnego. Może go wykorzystać w całości jedno z rodziców, może też korzystać raz jedno, raz drugie. Podzielić urlop rodzicielski wolno jednak na nie więcej niż trzy części po minimum 8 tygodni. Ustawodawca akceptuje świadczenie pracy podczas urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego w wymiarze do pół etatu. Urlop rodzicielski wydłuża się wówczas proporcjonalnie do wymiaru etatu.

Przepisy traktują matki i ojców równo, jednak tej równości nie odzwierciedla praktyka widoczna w statystykach. W 2019 r. z urlopu macierzyńskiego skorzystało 367,8 tys. kobiet, a z tacierzyńskiego 12 tys. mężczyzn. Co ciekawe, jeszcze rzadziej panowie korzystają z przysługującego im urlopu rodzicielskiego – na 410,3 tys. kobiet przypadało tylko 4,2 tys. mężczyzn, a więc ledwie 1 proc.

Na wprowadzenie do polskiego porządku prawnego czeka przepis dyrektywy unijnej, według którego urlop rodzicielski będzie dłuższy o dwa miesiące, jeśli skorzystają z niego oboje rodzice, co ma na celu zwiększenie zaangażowania panów w opiekę nad niemowlęciem.

Specyfika zawodu lekarza

Brakuje oficjalnych statystyk wykorzystania urlopów dla poszczególnych grup zawodowych, ale nie ulega wątpliwości, że lekarze szczególnie często decydują się na opcję pracy na część etatu już podczas urlopu macierzyńskiego czy tacierzyńskiego. Lekarka Maria Kłosińska, koordynatorka mediów OIL w Warszawie, matka trojga dzieci, mówi, że w praktyce wygląda to tak: gdy ojciec wraca z pracy wykonywanej od rana, matka idzie w wybrane dni na kilka godzin popracować do poradni. – Przed ciążą, a nawet już przed porodem lekarki pracują bardzo dużo. Po urodzeniu dziecka zostawiają nie tylko pracę na etacie, ale też inne zajęcia i do tych dodatkowych zajęć najłatwiej im wrócić – wyjaśnia.

Maria Kłosińska zwraca uwagę, że w ogóle stosunek lekarza do pracy jest inny niż przedstawicieli pozostałych grup zawodowych. Lekarki nieraz pracują niemal do samego rozwiązania. Wyjątkiem są oczywiście te, które mają specjalizacje mogące zaszkodzić ciąży, np. ze względu na duże ryzyko infekcji czy kontakt z niebezpiecznymi substancjami. Nasza rozmówczyni sądzi, że w tym zawodzie łatwiej opanować lęk przed komplikacjami ciąży wywołanymi pracą, bo irracjonalne obawy zastępuje wiedza medyczna. Przyznaje jednak, że czasem wiedza ta daje złudną pewność siebie i kobiety przeceniają swoje siły.

– Niestety, zdarzają się naciski ze strony pracodawców, by pracować jak najdłużej. Do naszej izby zgłaszały się lekarki z prośbą o pomoc prawną w takich przypadkach – dodaje Maria Kłosińska. Dla nikogo nie jest jednak nowością, że placówki medyczne cierpią na braki kadrowe i stąd naciski.

 ZUS podstawia nogę

Nowością są nieznane dotąd kłopoty wywołane epidemią COVID-19. Rodzicom małych dzieci utrudnia życie zawodowe zamknięcie placówek edukacyjnych. Dlatego władze zdecydowały się (podobnie jak wiosną) na przyznanie jesienią dodatkowego zasiłku opiekuńczego. Ale, jak uznał Zakład Ubezpieczeń Społecznych, nie dla lekarzy. ZUS zinterpretował rozporządzenie Rady Ministrów w ten sposób, że skoro placówki edukacyjne mają obowiązek zapewnić opiekę dzieciom medyków, medycy nie potrzebują zasiłku.

Środowisko lekarskie zaprotestowało przeciwko tej interpretacji. Ministerstwo Edukacji Narodowej wyjaśniło, że ZUS się myli, bo rozporządzenie oferuje rodzicom medykom jedynie dodatkową formę opieki nad dziećmi, a nie obliguje do korzystania z opieki zapewnionej przez szkołę. Ze strony internetowej zakładu zniknęła informacja z hasłem „nie przysługuje”, ale urzędnicy zdążyli już wyrządzić szkodę.

– Wywołali ogromny niepokój, obawę o możliwość zaplanowania właściwej opieki. Także dla pacjentów lepiej by było, gdyby lekarz mógł korzystać z każdej formy pomocy państwa. Wtedy nie zaprzątałby sobie w pracy głowy problemami osobistymi, tylko zajął się wyłącznie leczeniem – wyjaśnia Maria Kłosińska. Niestety, lekarze ciągle muszą się mieć na baczności.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum