29 czerwca 2014

Gry wolnej Polski

Paweł Kowal

Dobrze, że ma kto podjąć decyzję – niech to zrobi prezydent. Każde rozwiązanie złe. Czy podejść do sprawy formalnie? Tak zawsze najlepiej, według litery prawa – czyli chować jak byłego prezydenta. Ale wtedy coś nie gra. Bo Jaruzelski to nie bohater. Debata „gdzie pochować” wpisuje się jakoś mimowolnie i nieszczęśliwie w dyskusję, czy na Skałce znajdzie się miejsce dla Czesława Miłosza, a na Wawelu dla Lecha Kaczyńskiego. Historycy wspominają spór o to, czy Piłsudski może spocząć w podziemiach wawelskiej Katedry. Ktoś powie, że po śmierci Margaret Thatcher i Wielką Brytanię ogarnęły histeryczne spory. Antyżałobnicy publicznie wyrażali zachwyt, że dobry Bóg odwołał ją z ziemskiego padołu. Górnicy przez kilka dekad nie zapomnieli zamkniętych kopalń. Gdy polityka nie przynosi ostatecznego rozliczenia – dla wielu Brytów była premier pozostała niedoścignionym wzorem nowoczesnego konserwatyzmu – a w sądach nie znajdzie się politycznej sprawiedliwości (bo i w jaki sposób?), zostaje pogrzeb, by jeszcze raz przeciwnicy powiedzieli swoje twarde „nie”.
Spory o miejsca pochówków stają się polską specjalnością i nic dziwnego, bo Polska jest coraz bardziej podzielona. Sprawa gen. Jaruzelskiego jest jednak wyjątkowa. On sam dbał o pamięć o sobie już od lat 80. XX w. Na emeryturze poświęcał czas na wydawanie każdego zanotowanego przez siebie słowa, prowadził korespondencję z historykami, którzy opisywali jego epokę. Jakby cały czas myślał, co będzie, gdy Polska Agencja Prasowa poda komunikat o jego odejściu.
Ale jakaż dziwaczna była polityka III RP wobec generała! Niby miał być sądzony, niby pozostawał poza obiegiem, ale pojawiał się w towarzystwie Kwaśniewskiego, nawet wtedy, gdy ten zabiegał o nowy wizerunek „prezydenta wszystkich Polaków”. Wałęsa pokazywał się z Jaruzelskim wielokrotnie, Lech Kaczyński proponował mu miejsce w prezydenckim samolocie, którym miał polecieć do Moskwy na rocznicę zakończenia wojny (było to tuż przed katastrofą smoleńską). Bronisław Komorowski zapraszał Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego jako eksperta od Rosji. Wałęsa radził się Jaruzelskiego, co robić podczas puczu Janajewa w sierpniu 1991. Co z tego wynika?
Że prezydenci III RP wiedzą, iż do wyboru w pierwszej lub drugiej turze potrzeba 50 proc. i jeden głos, i czytają sondaże, a opinia publiczna od lat 80. niezmiennie podzielona jest pół na pół w sprawie oceny generała. Jego cisi miłośnicy wiedzą swoje wbrew historykom, a głosują jak wszyscy inni. I na nic oświadczenia IPN, na nic książki pisane na podstawie dokumentów pokazujących rolę Jaruzelskiego i w 1970, i w 1981, na nic łzy pokolenia, któremu stan wojenny złamał życie. Nie wszyscy przecież po 1989 r. zostali posłami, ministrami itd. Zostaje nasze polskie „Wieczne odpoczywanie” i czekanie z oceną polityki Jaruzelskiego na lepszy czas.

Archiwum