15 lutego 2004

Okiem Adama Galewskiego (rewizora)

Ten nie robi błędów, kto nic nie robi. Miał być news o nowej siedzibie Izby. Przewodniczący ORL z dyrektorem Biura wynaleźli niekiepski budynek przy Dworcu Zachodnim PKP. 19 grudnia ubiegłego roku w trakcie plenarnych obrad Okręgowej Rady Lekarskiej zorganizowano wycieczkę autobusową, celem obejrzenia obiektu. Już przed wyjazdem, a także w trakcie dojazdu grupa zasłużonych, skupionych w Naczelnej Radzie przesądziła werdykt. Jeszcze dokładnie nie obejrzeli posesji, a już wiedzieli, że trzeba odrzucić propozycję przewodniczącego warszawskiej ORL dlatego, że to właśnie jego pomysł. Ja obiekt obejrzałem i mam wrażenie, że należało kontynuować rozmowy. Tymczasem, przy minimalnym kworum, wysoka Rada przegłosowała: „nie jesteśmy zainteresowani „. I nie ma nowości.
Tak więc rysuje się polaryzacja. Niedługo kampania wyborcza. Hamulcowi czerpiący garściami profity z obu instancji, okopali się. Nie chcą nowej ordynacji wyborczej, zwalczają zakaz łączenia funkcji. Czyli blokują. Zobaczymy, co zrobi elektorat. Łaska pańska na pstrym koniu jedzie. Oddać jednak muszę sprawiedliwość. Prezes Naczelnej Rady był jedynym, który poparł nową ordynację (korespondencyjną), zapewniał mnie o tym osobiście. I jest to prawda. Słyszałem też o najnowszym pomyśle niezatapialnych. Otóż, prawo kandydowania do władz mogą mieć nie tylko wybrani delegaci, ale i członkowie władz ustępujących. Czyli elektorat demokratycznie nie wybrał, ale koledzy pomogą. To niebezpieczna propozycja. Myślę, że prezes NRL nie dopuści do praktyk z minionego okresu.
Drugi punkt dla kolegi Radziwiłła to fakt, że w pamiętnych dniach, 5 i 6 stycznia, pojechał do Poznania. Otwieram telewizor i słyszę. Jesteśmy z wami, koledzy lekarze. To był krok we właściwą stronę. Nieco spóźniony, ale jednak.
Przykro tylko, że muszą powstawać różne porozumienia, związki zawodowe itd. Czyli lekarze nie akceptują swojej korporacji. A może jej wysocy płatni funkcjonariusze nie rozumieją, po co są i jaka jest ich rola. Z ubiegłorocznego zjazdu okręgowego pamiętam wniosek, aby przy izbie utworzyć instytucję obrony lekarzy czy praw lekarza. Wystąpiłem i powiedziałem, że to jest właśnie rola naszej całej korporacji.
W trakcie tzw. negocjacji z monopolistą, czyli ubezwłasnowolnionym Oddziałem Mazowieckim Funduszu, spotkałem byłych dyrektorów naczelnych, dyrektorów medycznych i innych przedstawicieli byłej chorej kasy mazowieckiej. Teraz w roli petentów. Piastują funkcje dyrektorów szpitali i SPZOZ-ów. „Negocjują” z byłymi podwładnymi. To dobra lekcja pokory. Niezwykle przydatna. Aby wół nie zapomniał, jak cielęciem był.
Tymczasem Okręgowa Komisja Rewizyjna swoją uchwałą formalnie wystąpiła do przewodniczącego ORL o zamrożenie zatrudnienia w naszej Izbie. Miała być redukcja etatów. Roboty ubywa (skończono wydawanie praw), a pracowników przybywa. Trzeba będzie podjąć stosowną uchwałę na zbliżającym się zjeździe. W ubiegłym roku wbrew stanowisku naszej Komisji podjęto uchwałę nr 919/P-IV-03 Prezydium ORL, przyznającą nagrody pieniężne dla pracowników Izby. Na wniosek przewodniczącego i dyrektora Biura. Lista imienna liczy 17 osób – od 1500 zł do 500 zł netto na głowę. Szukam intensywnie lekarzy-wyborców, którzy w 2003 roku dostali nagrody. To nie był właściwy ruch. Więc na zjeździe zgłoszę wniosek o wykreślenie w budżecie pozycji „nagrody pieniężne”. A imienną listę głosujących za nagrodami, czyli dobrych wujków, ogłosimy. Pro publico bono.
8 stycznia Okręgowa Komisja Rewizyjna zebrała się, aby wreszcie dokonać kontroli gospodarki materiałowo-magazynowej. Zdaniem przewodniczącego, dyrektora Biura i głównej księgowej, nie zgadza się remanent. Istniejąca różnica to 3,5 tys. zł, a może 2,7 tys. zł. 154 pozycje asortymentowe w magazynie są niezgodne. Podobno niesprawny jest system ewidencji komputerowej. Albo jest błąd, czyli niezawiniona pomyłka, albo wyprowadzono kilka tysięcy złotych. Pomożemy w wyjaśnieniu tej kwestii – 9 stycznia br. nasza biegła rewidentka przystępuje do czynności kontrolnych. W lutym sprawa powinna być klarowna.
Zadaniem Komisji, którą kieruję, jest pilnowanie pieniędzy elektoratu, i muszę stwierdzić, że jest coraz lepiej. Różnimy się często z Prezydium Rady w pojmowaniu roli korporacji lekarskiej, ale to tylko wychodzi na korzyść. Moja filozofia nie zmieniła się. Izba to nie zakład pracy, tylko korporacja zawodowa służąca jej członkom płacącym obowiązkowe składki. Ma być wszędzie tam, gdzie decyduje się o służbie zdrowia. Przecież lekarze są w szeregu pracowników pierwsi. Zawsze tłumaczyłem, że gdyby nie my, lekarze, to pielęgniarki i cały fachowy personel średni nie miałyby pracy. Salowe i sprzątaczki też, z pełnym szacunkiem dla nich. A tzw. administracja ma nam służyć, wręcz obsługiwać nas, fachowców ratujących życie i zdrowie Polaków. Taką politykę zawsze prowadziłem i kontynuuję ją jako długoletni dyrektor SPZOZ-ów.
Co będzie z systemem ochrony zdrowia w Polsce? Narodowy Fundusz Zdrowia został skompromitowany, podobnie jak centralizm demokratyczny. Nie wolno dopuścić do powrotu 16 chorych kas. Jest jedyna, niepowtarzalna szansa stworzenia nowego modelu ochrony zdrowia. Budowania go od podstaw. To trzeba było zrobić w 1989 i 1990 roku. Jeżeli nadal będziemy reformować komunizm czy socjalizm, to skończy się tak, jak w NFZ. Tego nie wolno nam przespać. Nasze izby lekarskie: naczelna i okręgowe muszą być bardzo aktywne i wręcz decydować o tym. Nic o nas bez nas.
Czytam w „Pulsie Medycyny”, nowym i bardzo ambitnym, ale dość agresywnym czasopiśmie, o 100 najbardziej wpływowych decydentach w służbie zdrowia. To lista znakomitości medycznych, tzw. autorytetów, menedżerów, postaci medialnych; ich wpływ na lecznictwo jest jednak minimalny. To lista pod publiczkę i promocja. Warto zapytać Czytelników, a nie reklamowanych (wybory za 2 lata) ekspertów.
Najpiękniejszy bal w Warszawie, bal lekarza, w ostatnią sobotę karnawału, 21 lutego. Zgłoszenia i rezerwacja – tel. (022) 6288699, 6272988. Zachęcam do uczestnictwa i zapraszam.

Archiwum