15 grudnia 2006

Listy

Mało znany przepis, który pozwala na podwyższenie dotychczas otrzymywanej emerytury

Taką możliwość stwarza znowelizowana ustawa o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. nr 39/2004, poz. 353, art. 15).
Niestety, informacja prawna jest w Polsce bardzo słabo rozwinięta i dociera tylko do nielicznych – a wyjaśnienie, udzielone niedawno przez przedstawiciela ZUS, że każdy powinien znać przepisy prawa i nie zachodzi potrzeba ogłaszania dodatkowej informacji o zmianie przepisu, jest – moim zdaniem – bzdurne, zwłaszcza w odniesieniu do emerytów.
Różnica w stosunku do poprzednio obowiązujących przepisów polega na tym, że obecnie nie obowiązuje ciągłość 10 lub 20 lat pracy, z których poprzednio była naliczana – lecz wybrane, jak „gruszki z popiołu”, najlepsze lata pracy (z punktu widzenia wysokości emerytury) z całego życia zawodowego, a okres ponownego przeliczenia emerytury musi w sumie wynosić 20 lat pracy.
Ponownego naliczania dokonuje zakład pracy, z którego przeszliśmy na eme-ryturę, gdyż ma wszystkie potrzebne dokumenty pozwalające na dokonanie ponownego przeliczenia emerytury.
ZUS nalicza nową emeryturę, licząc od dnia zgłoszenia wniosku, a nie od dnia obowiązywania ustawy, gdyż ustawa nie przewiduje wstecznego wyrównania nowo naliczonej emerytury. W tej sytuacji cały okres, w którym mogłaby być wypłacana nowo naliczona, wyższa emerytura, przepada bezpowrotnie, co przy niskich emeryturach pracowników ochrony zdrowia stanowi dla tych osób ogromną stratę finansową.
W podaniu do ZUS w sprawie dokonania ponownego przeliczenia emerytury należy zamieścić bardzo istotne zdanie: „Proszę o ponowne naliczenie emerytury naliczonej w … roku i pozostawienie tego wariantu, który dla mnie będzie korzystniejszy”.
Co prawda znane mi dotychczasowe ponowne przeliczenia są korzystniejsze – ale wyjątek może się zdarzyć.
Pragnę dodać, że nowy przepis dotyczy wszystkich emerytów, a nie tylko pracowników ochrony zdrowia.
Remigiusz SKRABELIŃSKI

Ad vocem

List dr. R. Skrabelińskiego dotyczy tych osób, które otrzymują emerytury lub renty przyznane na podstawie ustawy z dnia 14 grudnia 1982 r. o zaopatrzeniu emerytalnym pracowników i ich rodzin.
Ustawa z 1982 r. przewidywała, że do ustalenia podstawy wymiaru emerytury przyjmuje się wynagrodzenia pracownika za okres ostatnich 4 kwartałów kalendarzowych lub z 3 lat kalendarzowych wybranych z ostatnich 12 lat kalendarzowych wstecz od roku (kwartału), w którym zgłoszono wniosek o emeryturę lub rentę.
Obowiązująca obecnie, od 1 stycznia 1999 r., ustawa z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2004 r.,
nr 39, poz. 353) wprowadziła opisaną w liście możliwość ustalania podstawy emerytury/renty na podstawie wynagrodzenia z 20 dowolnie wybranych lat z całego okresu zatrudnienia.
Wnioski o ponowne obliczenie emerytury/renty powinny składać te osoby, których wskaźnik procentowy wynagrodzenia otrzymywanego w stosunku do przeciętnego wynagrodzenia w kraju w latach innych, niż przyjęte do obliczania emerytury, był wyższy niż w latach, które stanowiły podstawę do obliczenia ich emerytury.

Maria DASZEWSKA-URBAN
radca prawny OIL w Warszawie

Kupić punkty?

Dowiedziałem się, że rusza pierwsza telewizja tematyczna dla lekarzy, udostępniona przez koncern medialny TVN.
Z jednej strony wydaje się to bardzo ciekawym i przyszłościowym pomysłem. Już nie mogę się doczekać chrztu tego programu. Przy okazji owego przedsięwzięcia powraca jednak w mojej głowie pewne pytanie, które zadaję sobie od jakiegoś czasu. Otóż czemu tak naprawdę ma służyć wprowadzony dość niedawno obowiązek ciągłego doskonalenia się lekarzy? Pytanie wydaje mi się dość zasadne, gdyż w obecnej chwili zdecydowanie łatwiej jest kupić „punkty szkoleniowe”, niż zdobyć je, rzetelnie poszerzając swoją wiedzę. W końcu punkty zdobywa się za prenumeratę czasopism medycznych (nieważne, czy się je potem przeczyta, czy nie; ważne, że zapłaciło się za prenumeratę). Za chwilę punkty będzie można zdobywać, kupując, na razie bezpłatny, dekoder i płacąc TVN abonament. Pokaźne ilości punktów można zdobyć, płacąc słone wpisowe na rozlicznie organizowane konferencje (przy czym fizyczny udział w konferencji jest często zbędny, wystarczy pokwitowanie wpisowego).
Owszem, są również organizowane bardzo ciekawe darmowe kursy dla lekarzy. Jednak z reguły są one kilkudniowe, często prowadzone w godzinach pracy, a do tego ilość punktów możliwych do zdobycia w trakcie ich trwania jest nieporównywalnie mniejsza niż na kilkugodzinnej płatnej konferencji (która do tego jest często merytorycznie jałowa).
Oczywiście, żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju i płatne szkolenia, telewizje, konferencje są rzeczą naturalną, a zarazem bardzo potrzebną. Każdy powinien mieć możliwość wyboru formy (i ceny) kształcenia. Uważam jednak, że opisana wyżej forma kształcenia nie powinna dominować (a tak się niestety dzieje) w przypadku „obowiązku doskonalenia zawodowego”. W przeciwnym razie obowiązek ten może sprowadzić się do tego, że ten lekarz, który odpowiednio zapłaci (co niekoniecznie musi przekładać się na jego wiedzę), będzie lepiej oceniany niż ten, który będzie się starał zdobywać punkty w bardziej uczciwy sposób.
Swego czasu próbowałem zainteresować problemem Ministerstwo Zdrowia. Jednak nasi oficjele wydają się nie dostrzegać problemu. W odpowiedzi otrzymałem informacje, że przecież są bezpłatne szkolenia, więc opisywany przeze mnie problem zwyczajnie nie istnieje. Czy jednak na pewno? Pozwolę sobie pozostawić to pytanie do dyskusji.
Piotr SŁAWIŃSKI
Szpital Praski w Warszawie

Co jeszcze nam dacie?

Reklama jest wszechobecna. My, lekarze, dobrze wiemy, że agresywne kreowanie potrzeb może być niekiedy brzemienne w skutki. Przykładem są chociażby nasilające się depresje, których podłoże, jakże często, leży w nienadążaniu ludzi za sztucznie wykreowanym wzorcem życia.
Dlaczego o tym piszę? Bo prawdopodobnie kolejną grupą indoktrynowanych będą już wkrótce lekarze. 19 października 2006 r. w świetle jupiterów szefowie stacji telewizyjnej TVN uroczyście uruchomili nowy kanał tematyczny: TVN Med. Inicjatywę tę wsparł swoim autorytetem prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Niewtajemniczonym wyjaśnię, że deklarowanym celem tej inicjatywy jest darmowe dostarczenie lekarzom wiedzy, a tym samym ułatwienie nam dopełnienia obowiązku doskonalenia zawodowego, ale wygląda na to, że cel faktyczny to „dorwanie” się do budżetów reklamowych firm farmaceutycznych i naszych kieszeni. Darmowy dekoder nie jest bowiem dla wszystkich. Przynajmniej nie dla mnie. Ponieważ nie jestem lekarzem rodzinnym. Choć mam aktualne prawo wykonywania zawodu, muszę wykupić dekoder za 99 zł i co miesiąc opłacać abonament za minimum 20 zł. Tylko wtedy uzyskam dostęp do TVN Med. Aby w pełni wykorzystać szansę zdobycia punktów edukacyjnych, muszę dodatkowo opłacić SMS-y z odpowiedziami na pytania testowe.
Pytam zatem: co jeszcze nam dacie, aby zarobić? Pytania tego bynajmniej nie adresuję do decydentów z przemysłu, którzy niewątpliwie liczą na to, że spoty reklamowe leków recepturowych i dóbr luksusowych (zagranicznych wojaży, luksusowych aut, perfum, zegarków itp.) skutecznie zakorzenią się w świadomości lekarzy, co w konsekwencji przysporzy im wymiernych korzyści w postaci większych obrotów i zysków. Nie stawiam tego pytania również właścicielom komercyjnej telewizji TVN. Wiadomo, że dla nich jesteśmy jedynie wiarygodnym tłem do zrealizowania celu, jakim jest zapełnienie 30% czasu antenowego reklamami. Pytanie to stawiam wyłącznie naszym przedstawicielom w samorządzie lekarskim. Czy na pewno „zachowana będzie etyka tego przedsięwzięcia, czyli prezentowane będzie to, co jest najważniejsze w praktyce lekarskiej, a nie czyjeś interesy”? Jaką korzyść odniesie Naczelna Izba Lekarska za promowanie TVN Med?
M. J. R.
(nazwisko do wiadomości redakcji)

Archiwum