17 stycznia 2007

Muzy i my – Za co kochamy pisarzy

Czy dzieła, jakie stworzyli pisarze, fascynują nas niezależnie od ich postawy moralnej, trybu życia i norm etycznych? Takie pytanie nasunęło mi się w związku z głośną sprawą Güntera Grassa. Gdyby w swojej ostatniej książce autobiograficznej nie ujawnił służby w Waffen SS, nikt nie poznałby tego młodzieńczego etapu życia pisarza. Ciążyło mu wspomnienie z tej zbrodniczej formacji niemieckiej i ostatecznie uznał, że musi poddać się ocenie czytelników.
No i posypały się gromy. Przychylam się do zdania publicysty Rafała Ziemkiewicza, że wyznanie Güntera Grassa było aktem odwagi, a Nagroda Nobla i inne nagrody literackie zostały przecież przyznane za pisarstwo – za „Blaszany bębenek”, „Kota i mysz”, „Szczurzycę” i wiele innych utworów, w których m.in. przewijały się polskie wątki. Myślę, że Polacy lubią zbyt pochopnie wręczać „klucze miasta”, obdarowywać honorowym obywatelstwem czy godnością honoris causa. A odbieranie nagród jest, delikatnie mówiąc, wielce niezręczne.

Mickiewicz, Dostojewski, Przybyszewski nie pisali autobiografii – zrobili to za nich inni. Wtedy zaczęto interesować się życiem wielkich pisarzy, a fakty często były szokujące. „Odbrązowianie” naszego Wieszcza, m.in. przez Hamiltona na łamach tygodnika „Kultura”, wywoływało oburzenie niektórych rodaków, że na cokołach nie stoją kryształowi bohaterowie. Po śmierci Adama Mickiewicza w 1855 r. jego syn Władysław palił i niszczył listy – różne zapiski kompromitujące ojca, czemu sprzeciwiał się książę Adam Czartoryski. Ale nie wszystko ogień strawił. Misteria organizowane przez Andrzeja Towiańskiego, romans Adama z Ksawerą i ukrywanie w Szwajcarii nieślubnej córki – poznane fakty położyły głęboki cień na nieskazitelnej postaci Wieszcza. Ale czy przez to geniusz poety przestał nas zachwycać? Arcydzieła, jakie stworzył, były, są i będą dla pokoleń Polaków arcydziełami.

Biografia Przybyszewskiego, o którym pisano wiele, to istny kryminał z dużą domieszką horroru. Życie jego dla współczesnych nie było tajemnicą – nie został potępiony. Kiedy umarł, chłopski wóz z ciałem pisarza tonął w kwiatach, szły za nim w milczeniu nieprzebrane tłumy krakowiaków i chłopstwa z okolicznych wsi.

Dostojewski, którym są zafascynowani czytelnicy ze wszystkich kontynentów, a książki jego stanowią temat rozpraw filozoficzno-psychologicznych, był bardzo przeciętnym, słabym człowiekiem, uwikłanym w podejrzaną „sprawę” z dziewięcioletnią dziewczynką w łaźni, hazardzistą, nadużywającym alkoholu, który rujnował mu zdrowie i powodował coraz częstsze ataki epilepsji. Jego żona Anna to męczennica, która „poświęciła życie, aby służyć Geniuszowi”, jak napisała w swoich „Wspomnieniach”.

O wszystkich tych wstydliwych i niegodnych incydentach zapominamy, kiedy pogrążamy się w lekturze – dziełach, które stworzyli i które pozostaną, choć ich autorzy już dawno odeszli.

Anna BIEŻAŃSKA

Archiwum