6 lutego 2010

Bez znieczulenia

Bałagan i zamieszanie w ośrodkach onkologicznych, jakie powstały w pierwszych dniach tego roku zaskoczyły pacjentów i opinię publiczną. Wszak jesienią minister Kopacz wielokrotnie powtarzała, że w związku z wejściem w życie rozporządzeń koszykowych nie będzie ograniczeń w dostępie do świadczeń. Mówiła też, że nie podpisze takiego planu finansowego NFZ na rok 2010, który byłby niekorzystny dla pacjentów. Jednak dla osób przyglądających się bliżej działaniom ministerstwa było jasne, że w styczniu jakieś problemy pojawić się muszą. Wskazywało na to przewidywane zmniejszenie nakładów publicznych na opiekę zdrowotną w 2010 roku oraz analiza rozwiązań zawartych w ustawie koszykowej. Ponieważ rząd nie przyjął żadnych rozwiązań osłonowych, które zapewniłyby utrzymanie finansowania NFZ przynajmniej na poziomie roku 2009, zabrakło co najmniej 1,3 mld złotych. Trzeba więc było szukać oszczędności, czyli dokonywać cięć. Wbrew wcześniejszym oficjalnym zapewnieniom, ministerstwo zdecydowało się na wprowadzenie „po cichu” administracyjnych ograniczeń w dostępie do niektórych kosztochłonnych świadczeń specjalistycznych. Najbardziej radykalnym pomysłem była likwidacja chemioterapii niestandardowej dla pacjentów powyżej 18 roku życia (sic!), co znalazło się w projekcie ministerialnego rozporządzenia z połowy grudnia. Ułatwiła to wszystko nowa ustawa koszykowa, która oddała ministrowi zdrowia pełnię władzy w ustalaniu zakresu świadczeń gwarantowanych.

Najprawdopodobniej liczono na to, że wielkiej burzy medialnej nie będzie, a opinia publiczna uwierzy, że protesty szpitali i lekarzy wynikają jak zwykle z ich postaw roszczeniowych albo niezrozumienia przepisów. Ale się przeliczono. Przerażone twarze chorych na raka, jakie cała Polska zobaczyła w swoich telewizorach zmusiły ministerstwo do częściowego wycofania się z ograniczeń i szybkiego podjęcia próby zwiększenia budżetu NFZ poprzez zmiany sposobu obliczania składki za rolników. Zabrakło jednak odwagi do wyjaśnienia opinii publicznej faktycznych przyczyn tego zamieszania. Całą winę przypisano pracownikom NFZ, tłumacząc jednocześnie, że były to tylko błędy ludzkie i nieprecyzyjne sformułowania w zarządzeniu Prezesa NFZ, co da się szybko skorygować. Niestety sprawa nie jest taka prosta.

Poza zwiększeniem nakładów publicznych na zdrowie, konieczne są też zmiany w ustawie koszykowej. Takie, które zapewnią pacjentom realne prawo do nowoczesnej opieki zdrowotnej, a także takie, które dopuszczą obszar, w którym o sposobie leczenia, np. o terapii niestandardowej, będzie decydował lekarz, opierający się nie tylko na Evidence Based Medicine, ale też na swojej wiedzy i doświadczeniu. Standaryzacja nie uwzględnia i nie może uwzględniać specyfiki znacznej części przypadków. Dlatego nigdzie na świecie standaryzacja nie obejmuje wszystkich przypadków leczniczych. I im szybciej kierownictwo Ministerstwa Zdrowia i NFZ zda sobie z tego sprawę, tym lepiej będzie dla lekarzy i ich pacjentów.

Marek Balicki

Archiwum