21 listopada 2010

SMS z Krakowa

Im bliżej wyborów samorządowych, tym piękniejsza perspektywa nadchodzących lat. A to powstanie kolejny most, park lub szkoła, albo szybki tramwaj. Partie mienią się barwami tęczy, uskrzydlone unijną kasą. W Krakowie kandydat PO powrócił do tematu „metra”, które przynajmniej w najbliższym ćwierćwieczu nie powstanie, dzięki czemu widać, że śmiało wybiega w przyszłość. A tymczasem powstała kładka Bernatka, morawskiego aptekarza, prowadząca z Kazimierza przez Wisłę na Podgórze. Bernatek reaktywował Szpital Zakonu Bonifratrów, natomiast kładka nikogo nie reaktywuje, bo jest w miejscu kompletnie bezsensownym, za to kosztowała 35 mln zł.
W Krakowie medycznym melancholia. Jakże mogłoby być inaczej, skoro odchodzą właśnie na emeryturę znane postaci krakowskiego świata medycznego: prof. Danuta Karcz – kierownik II Katedry Chirurgii Ogólnej (tzw. Czerwonej Chirurgii), prof. Marek Zembala – były prorektor ds. Collegium Medicum, kierownik Katedry Immunologii Klinicznej i Transplantologii Instytutu Pediatrii oraz prof. Jerzy Szczeklik – kierownik Katedry Toksykologii i Chorób Środowiskowych. A jak by mało tego było, to na ścianie Apteki św. Floriana odsłonięto właśnie tablicę upamiętniającą postać Antoniego Kępińskiego, którego wciąż chyba niewystarczająco doceniamy, choć dewiantów wymagających leczenia jest wśród nas coraz więcej. Świadectwem tego jest osobliwa książka pt. „Moja wędrówka” wydana przez studentów UJ, którzy opowiadają o swojej chorobie psychicznej i studiowaniu.
Nobel za in vitro i rezolucja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (stwierdzająca, że publiczny szpital nie powinien mieć prawa do odmowy legalnej aborcji) – to powiew świata, przed którym nasza medycyna szczelnie się opatula. Najmodniejsze są pancerze „z palikota”.
W krakowskiej Izbie dominuje ostatnio uczucie zadziwienia. A to nieobecnością reprezentacji NRL na Forum Ekonomicznym w Krynicy; a to delegowaniem kogoś spoza Prezydium Izby na konsultacje projektów ustaw rządowych; a to beztroskim stosunkiem do niektórych pomysłów resortu, takich jak wyprowadzenie rejestrów lekarzy do urzędów, co pozbawi Izby tak istotnych prerogatyw do kontroli jakości wykonywania zawodu. W ogóle poczucie spychania samorządu na margines życia publicznego zaczyna dominować wśród działaczy.
Jesień jeszcze się nie skończyła. Zawierucha ustawowa dopiero nabiera tempa. Jak zwykle u nas wszystko, co słuszne, miesza się w jednym kotle z niesłusznym, a wychodzi z tego jakaś breja. Nic nie może być zrobione normalnie. Kolejna reforma zdrowia ma się dokonać bez poparcia i udziału środowiska lekarskiego i… Polak, wciąż w zgodzie z Janem Kochanowskim, „tę przypowieść sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie…” niemądry.

Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum