13 lutego 2017

Nowe mapy potrzeb zdrowotnych

Małgorzata Solecka

Ministerstwo Zdrowia opublikowało mapy potrzeb zdrowotnych dotyczące 30 wybranych grup chorób. To już trzecia część dokumentu, który ma być podstawą podejmowania kluczowych decyzji w zakresie polityki zdrowotnej.

Zgodnie z harmonogramem projektu „Mapy potrzeb  zdrowotnych – baza analiz systemowych i wdrożeniowych” wcześniej opublikowano mapy potrzeb w kardiologii i onkologii oraz mapy lecznictwa szpitalnego.

Najnowsze mapy przedstawiają analizy dla każdego województwa w następujących zakresach:

– lecznictwo zamknięte (lecznictwo szpitalne, rehabilitacja, opieka hospicyjno-paliatywna) dla 30 wyróżnionych grup chorób,

– ambulatoryjna opieka specjalistyczna (AOS) dla 15 grup chorób,

– podstawowa opieka zdrowotna (POZ) dla 15 grup chorób.

Mapy są opracowane w podziale na moduły A i B – każdy po 15 grup chorób wyodrębnionych na podstawie Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych Rewizja 10 – ICD-10. Moduł A obejmuje następujące grupy chorób: choroby układu kostno-mięśniowego, choroby układu nerwowego (neurologiczne wieku podeszłego), choroby układu nerwowego (inne niż wieku podeszłego), choroby aorty i naczyń obwodowych z uwzględnieniem nadciśnienia tętniczego, przewlekłe choroby układu oddechowego, ostre choroby układu oddechowego, choroby gruczołów wydzielania wewnętrznego, choroby dziecięce, zaburzenia psychiczne, ciąża, poród i połóg oraz opieka nad noworodkiem, cukrzyca, nowotwory układu krwiotwórczego i chłonnego, choroby krwi, układu krwiotwórczego i odpornościowego, nowotwory niezłośliwe, wrodzone wady rozwojowe. Moduł B obejmuje następujące grupy chorób: choroby metaboliczne, choroby oka i okolic, choroby skóry, choroby układu płciowego mężczyzn (nienowotworowe), choroby układu moczowo-płciowego (kobiet), choroby układu moczowego, choroby wątroby, dróg żółciowych i trzustki, choroby górnego odcinka przewodu pokarmowego, choroby dolnego odcinka układu pokarmowego (bez nowotworów złośliwych i niezłośliwych), choroby nosa, zatok przynosowych, ucha, gardła i krtani, choroby zakaźne – wirusowe zapalenie wątroby, choroby zakaźne – HIV, choroby zakaźne z wyłączeniem HIV i WZW, choroby jamy ustnej i stomatologia, urazy, zatrucia, objawy i inne określone skutki działań zewnętrznych.

Mapy dla modułu A obejmują zarówno POZ, jak i AOS oraz lecznictwo zamknięte. Moduł B do 31 grudnia 2017 r. jest przeanalizowany wyłącznie pod kątem lecznictwa zamkniętego. Informacje dotyczące jednej grupy chorób w jednym województwie zajmują od kilkuset do nawet około tysiąca stron. Dokumenty są zamieszczone na stronie http://www.mapypotrzebzdrowotnych.mz.gov.pl/.

Oprócz 16 map regionalnych ministerstwo przygotowało też podsumowanie dla całej Polski, w którym znajduje się m.in. analiza stanu i wykorzystania zasobów systemu ochrony zdrowia (w drugiej połowie stycznia mają być też opublikowane podsumowania dla każdego regionu osobno, by możliwe było ich syntetyczne porównywanie).

Jakie wnioski można wysnuć, opierając się na dokumencie zbiorczym? Jeszcze przed publikacją map potrzeb zdrowotnych urzędnicy odpowiedzialni za ten proces tłumaczyli, jak dużym problemem są braki danych oraz niekompatybilność informacji, które zbierają poszczególne instytucje (NFZ, GUS, ZUS etc.). W opublikowanych dokumentach w przypadku wielu chorób brak danych lub ich niedoskonałość nie pozwalają na wyciąganie (na tym etapie) twardych wniosków.

Oto przykłady.

Urazy głowy: „Brak jest wskaźnika określającego skuteczność leczenia”.

Urazy kręgosłupa: „Ze względu na brak raportowania wskaźników pozwalających na ocenę ciężkości urazu trudne jest odniesienie się do wyników leczenia oraz dalszej ścieżki leczenia i rehabilitacji pacjentów, w szczególności w przypadku ciężkich urazów kręgosłupa”.

Zapalenia mózgu, rdzenia i opon mózgowych: „Brak raportowania zapaleń o podłożu autoimmunologicznym, ponieważ nie istnieją odpowiednie kody rozpoznań ICD-10 i procedur ICD-9”.

Ostre choroby układu oddechowego: „Niska jakość danych, brak sprawozdawczości m.in. chorób współistniejących czy wykonywanych badań diagnostycznych wpływa negatywnie na możliwości wnioskowania co do jednorodności grupy chorujących na ostre choroby układu oddechowego, co uniemożliwia określenie realnych potrzeb, np. w zakresie rehabilitacji oddechowej lub ogólnoustrojowej w tej grupie chorych”. Ministerstwo Zdrowia jest jednak przekonane, że publikacja map – z niedoskonałymi danymi i brakami – wpłynie na świadczeniodawców stymulująco. Poprawi się jakość raportowania, braki zostaną uzupełnione i kolejne wydania map potrzeb zdrowotnych będą zawierać bardziej miarodajne przesłanki do podejmowania decyzji dotyczących systemu ochrony zdrowia. Jednak lektura nawet tak niedoskonałych map nie pozostawia złudzeń: polski system ochrony zdrowia nie stanowi spójnej całości. Szanse pacjentów na skuteczną opiekę zależą w dużym stopniu od regionu Polski, w którym podejmują leczenie. I choć zwykle stawia się znak równości między większymi szansami pacjenta a zamożnością regionu czy jego nasyceniem szpitalami wysokospecjalistycznymi, rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana. Najniższy wskaźnik amputacji stopy cukrzycowej nie jest notowany na Mazowszu czy Śląsku (czyli w dwóch najbogatszych regionach), ale w Podlaskiem i Świętokrzyskiem. Ten wskaźnik świadczy zaś o jakości leczenia na wcześniejszych etapach. Niekiedy różnice w statystykach w poszczególnych chorobach trudno wyjaśnić. Jednym z problemów polskiej służby zdrowia jest dostępność rehabilitacji, np. po endoprotezoplastykach. Pacjenci po wszczepieniu endoprotezy stawu kolanowego mieszkający na Mazowszu w pierwszych 40 dniach od zabiegu są niemal w najlepszej sytuacji – 54 proc. z nich jest objętych rehabilitacją (pierwsze miejsce przypada województwu kujawsko-pomorskiemu). Dla porównania: na Śląsku 20 proc., na Opolszczyźnie – zaledwie 11 proc. Dlaczego więc tylko niespełna 28 proc. mazowieckich pacjentów po endoprotezoplastyce stawu biodrowego ma szansę uczestniczyć w optymalnym czasie w rehabilitacji, podczas gdy w województwie kujawsko-pomorskim 40 proc.? Przygotowanie map potrzeb zdrowotnych niejako wymusiła na Polsce Unia Europejska. Bez nich nie mielibyśmy szans na pozyskanie unijnych środków na inwestycje w ochronie zdrowia. Chodzi o to, by pieniądze trafiały tam, gdzie pacjenci są leczeni z zadowalającymi wynikami. Dzięki mapom wiadomo będzie, ile w danym szpitalu wykonuje się zabiegów lub hospitalizacji w zakresie danej jednostki chorobowej. Jeśli za mało w stosunku do przyjętego wskaźnika, szpital (oddział) nie otrzyma dofinansowania. W ujęciu bardziej dalekosiężnym – dane z map mają być „twardym dowodem” konieczności zmiany profilu placówki. Przykładem szpitale lub (zwłaszcza) oddziały położnicze. Jeśli na oddziale odbywa się rocznie mniej niż 400 porodów, sens jego istnienia staje pod znakiem zapytania. Mapy bowiem nie tylko pokazują liczbę wykonywanych procedur, ale również ich bezpieczeństwo i skuteczność leczenia. Dowodzą zatem silnej korelacji między liczbą zabiegów a ich jakością. Im więcej, tym bezpieczniej. Ten argument pojawiał się również podczas prac nad siecią szpitali. Minister Konstanty Radziwiłł przekonywał, m.in. podczas Krajowego Zjazdu Lekarzy, że nie można utrzymywać przykładowo oddziałów chirurgii, na których lwia część pacjentów leczona jest niechirurgicznie. Jednak w trakcie owych prac resort pominął – co zarzucają mu eksperci – wnioski z już istniejących map (dotyczących lecznictwa szpitalnego). Projekt ustawy o sieci szpitali przeszedł fazę konsultacji publicznych i uzgodnień międzyresortowych. Jego losy, a pośrednio i losy obecnego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia, są jednak niepewne. Zamiast trafić pod obrady rządu, został skierowany do Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Dlaczego? Ponieważ wicepremier Mateusz Morawiecki nie uwierzył ministrowi zdrowia, że ustawa o sieci szpitali nie przyniesie skutków ekonomicznych. Wręcz przeciwnie, resort finansów uważa, że zagraża ona stabilnemu funkcjonowaniu prywatnych podmiotów działających do tej pory na podstawie kontraktu z NFZ. Zgodnie z przyjętymi procedurami wewnątrzrządowymi musi więc zostać zaopiniowana i zaakceptowana przez KERM. Odrzucenie projektu ustawy o sieci szpitali byłoby potężnym ciosem w Konstantego Radziwiłła, gdyż wicepremier Morawiecki kontestuje również projekt ustawy o płacy minimalnej. Niewykluczone jednak, że skończy się na odesłaniu projektu „sieciowego” do gruntownych poprawek. Być może wówczas minister i jego współpracownicy w większym stopniu skorzystają z narzędzi, jakimi dysponują, i zbudują sieć na fundamentach map potrzeb zdrowotnych, a nie ideologicznego założenia, że publiczne pieniądze muszą trafiać do publicznych placówek zdrowotnych. Wprawdzie zapowiedziała to w exposé premier Beata Szydło, ale rok rządów to aż nadto dla zweryfikowania nietrafionych opinii. Resort już musiał odstąpić od wykluczenia „prywatnych” placówek w obszarze onkologii, bo okazało się, że bez nich dostępność terapii znacznie by spadła.

Czas na dalej idące wnioski.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum