9 listopada 2018

Recepta na receptę

Punkt widzenia

Paweł Walewski

Długo wyczekiwany dokument, „Polityka lekowa państwa”, media szybko uznały za konstytucję regulującą na najbliższe lata nasz skomplikowany rynek farmaceutyczny. Naczelna Rada Lekarska była bardziej powściągliwa, twierdząc w wydanym oświadczeniu, że choć postawione cele leczenia Polaków są słuszne, wiele aspektów potraktowano zbyt ogólnikowo i pozostał niedosyt. Każde środowisko medyczne dorzuciło coś od siebie. Warto teraz śledzić, czy zgłoszone postulaty nie będą się nawzajem wykluczać, oraz czy uda się zapobiec pozostaniu słusznych zapowiedzi na papierze.

Wśród głównych zmian, jakich można się spodziewać w najbliższym czasie, Ministerstwo Zdrowia wymienia potrzebę aktywizacji farmaceutów. Ma ona zmierzać do wprowadzenia tzw. opieki farmaceutycznej na większą skalę, o co środowisko aptekarzy upomina się od dawna. Akurat jesienią towarzyszy temu dyskusja, czy zezwolić farmaceutom – wzorem niektórych krajów w Europie – na podawanie szczepionek przeciwgrypowych. Ale pojawia się też inna kwestia: skoro stawiamy na samodzielność pracowników aptek, czy odciążą oni lekarzy również od zadań biurokratycznych, np. wypisywania recept?

To postulat, który przypomniał niedawno jeden z lekarzy na portalu społecznościowym, dziwiąc się, dlaczego od dłuższego czasu nikt już nie protestuje przeciwko narzuceniu obowiązku określania stopnia refundacji leku w ramach wystawiania recepty. „Absurd stał się rutyną, a niespotykana w żadnym kraju biurokratyczna pańszczyzna wykonywana jest w każdej przychodni i szpitalu. Pańszczyzna wyjątkowo niebezpieczna, bo jeden nieświadomy błąd skutkuje daniną lekarza na rzecz NFZ, z pięcioletnimi odsetkami” – czytamy w jego krótkim tekście, który obiegł medyczny Internet.

Ciekawe, czy urzędnicy ministerstwa, zajęci gorączkowym prowadzeniem pilotażu e-recept, byliby skłonni uznać za fakt, że rolą lekarza nie jest dumanie nad ostatnią kolumną recepty, lecz nad tym, co zlecić choremu, by było skutecznie i jak najbezpieczniej. Stopień odpłatności niech na tradycyjnych receptach wpisują nielekarze, gdyż jest to czynność niewymagająca wiedzy medycznej, lecz raczej znajomości dość szybko zmieniających się rozporządzeń.

Obecnie ofiarami niespójności między decyzjami lekarzy a czynnościami aptekarskimi są pacjenci, którym odmawia się zrealizowania recepty z bardzo prozaicznych powodów. Błędy w numeracji, datach, dawkowaniu, a nawet w nazwach leków. Pośpiech lub niestaranność skazują chorych na nieprzyjemne sytuacje, bo prawo (które trzeba zmienić), a nie zła wola zabrania aptekarzowi wydania refundowanego preparatu. Wraz z opieką farmaceutyczną mogą nadejść czasy, kiedy podważanie lekarskich decyzji stanie się jeszcze częstsze. Jak minister zdrowia postara się temu zapobiec? 

Autor jest publicystą „Polityki”.

Twitter: @Walewski_P

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum