28 maja 2015

Z Delegatury Radomskiej

Nie zamierzamy być dłużej chłopcem do bicia i chcemy uświadomić społeczeństwu, że to nie lekarze odpowiadają za ułomności systemu opieki zdrowotnej – przekonują związkowcy z Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu, nad którym wciąż wisi groźba zam-knięcia oddziału internistycznego.
W ostatni weekend marca na ulice Radomia wyjechały samochody wożące billboardy z hasłami: „W szpitalu na Józefowie na internie jest 30 proc. mniej łóżek i 50 proc. mniej lekarzy w stosunku do potrzeb… ale władza jakoś się wyleczy. Marszałku Struzik – dlaczego Pan to robi radomianom?”, „Szpital na Józefowie to niechciane dziecko władz wojewódzkich – Radom to dla władz Mazowsza piąte koło u wozu. Marszałku Struzik – Mazowsze nie kończy się na Płocku”. W lokalnych stacjach radiowych były emitowane spoty dotyczące sytuacji szpitala (można ich posłuchać na stronie http://www.ozzl.org.pl i http://www.radom24.pl).
Kampania była reakcją Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy przy Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym na planowane przez dyrekcję placówki zawieszenie dwóch oddziałów: dziecięcego i wewnętrznego, i radykalne ograniczenie działalności w wyniku złożenia wypowiedzeń przez medyków.
– Nasz cel to uświadomienie mieszkańcom regionu radomskiego, że sytuacja na tych oddziałach zagraża bezpieczeństwu pacjentów. Już trzy lata temu ostrzegaliśmy dyrekcję szpitala, że liczba łóżek na internie jest zbyt mała, a liczba lekarzy w szpitalu niepokojąco się zmniejsza. Jednak zarząd chował głowę w piasek. Nie było żadnych rozmów, choć Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie od początku deklaruje pomoc. Zorganizowaliśmy nawet spotkanie z wicemarszałkiem województwa mazowieckiego Elżbietą Lanc.
W końcu okazało się, że jedynym rozwiązaniem jest zawieszenie pracy oddziału, a odpowiedzialność za jego problemy ponoszą lekarze – wyjaśnia Julian Wróbel, szef OZZL w szpitalu na Józefowie.

„Chcemy godnych warunków”
Zdaniem Juliana Wróbla warunki pracy na internie urągają wszelkim normom. – Sytuacja, gdy na 40-łóżkowym oddziale leży dwa razy więcej pacjentów, grozi po prostu katastrofą. Jak można się dziwić lekarzom, którzy obawiają się, że z braku czasu oraz nawału obowiązków popełnią błąd i narażą się na odpowiedzialność karną? – pyta szef OZZL.
– Warto podkreślić, że odchodzący lekarze nie mieli żadnych finansowych żądań i nie warunkowali pozostania w szpitalu podwyżką pensji. Po prostu chcieli pracować w godnych warunkach.
Akcja związkowców miała też uświadomić, że problemy radomskiego szpitala i całej polskiej służby zdrowia nie są „zasługą” białego personelu, ale przede wszystkim administracji rządowej i samorządowej. – Przecież to marszałek województwa mazowieckiego decyduje o obsadzie personalnej w zarządzie szpitala. Jeśli od tylu miesięcy mamy problem z zarządzającymi placówką, musimy iść o stopień wyżej – tak Julian Wróbel tłumaczy, dlaczego Adam Struzik stał się negatywnym bohaterem kampanii billboardowej.

Deficyt internistów
Akcja spotkała się z bardzo nerwową reakcją Urzędu Marszałkowskiego. – Przekroczyła nie tylko granice dobrego smaku, ale też przyzwoitości. To próba manipulowania opinią publiczną i dezinformowania jej – przekonuje Marta Milewska, rzeczniczka Adama Struzika.
Jej zdaniem personalne uderzenie w marszałka jest nieuczciwe, ponieważ to on od lat zabiega o zwiększenie funduszy dla mazowieckich szpitali. – A przecież z pieniędzy NFZ, a nie samorządu województwa, finansuje się leczenie pacjentów oraz pokrywa koszty zatrudnienia lekarzy. Radomskiego szpitala nie stać na dalsze podwyżki, bo już dziś wynagrodzenia lekarzy, np. na Oddziale Chorób Wewnętrznych, pochłaniają blisko 40 proc. kontraktu z NFZ – podkreśla Marta Milewska.
Jednak wiele wskazuje, że oddział internistyczny w szpitalu na Józefowie już niedługo przestanie przyjmować pacjentów. Pięciu lekarzy (w tym kierownik i jego zastępca) z obecnie ośmioosobowego zespołu pracuje tylko do końca kwietnia (dwóch odeszło już w marcu). Dyrekcja placówki rozpaczliwie szuka następców, ale na razie bez rezultatu. – Internistów brakuje w całej Polsce. W ciągu ostatnich kilku lat przez nasz szpital przewinęło się ponad 30 lekarzy, którzy zrobili specjalizację z interny, ale z powodu fatalnego zarządzania kadrą pozwolono im odejść. Bez poprawy warunków pracy nikt nie przyjdzie tu pracować – przekonuje Julian Wróbel.
Tylko trochę lepiej wygląda sytuacja na pediatrii, gdzie ostatnio zatrudniono nowego kierownika oraz lekarza. Obecnie zespół medyczny liczy cztery osoby, co według dyrekcji powinno wystarczyć, by oddział funkcjonował przynajmniej do końca roku. Zdaniem związkowców będzie to przypominać bardziej wegetację, ponieważ do normalnego działania potrzebna jest przynajmniej dwukrotnie większa obsada.

Rafał Natorski

Archiwum