15 marca 2005

Uważam, że…

Rośnie temperatura wywołana kolejnymi napięciami wokół najżywotniejszych spraw naszego zawodu. Właśnie nie powiodła się kolejna próba reanimacji z długotrwałej zapaści systemu ochrony zdrowia. Trzeba było działań ratunkowych, podjętych z dnia na dzień przez Prezydenta, by uchronić – nie wiadomo, na jak długo – zadłużone szpitale przed widmem bankructwa i likwidacji. Zdesperowani uczestnicy protestów i głodówek nie wierzą już nikomu. Słowa, argumenty, ustalenia przestały się liczyć. Granica cierpliwości po raz kolejny została przekroczona. Narasta przekonanie, że władza ugina się jedynie przed siłą. Tylko głośny protest, strajk skłania ją do ustępstw, do zmiany stanowiska. Tylko wtedy odzyskuje ona słuch i próbuje nawiązać lub wznowić społeczny dialog.
Jak daleko możemy posunąć się w narastającym radykalizmie działań i haseł? Przed przekroczeniem narzuconych sobie ograniczeń powstrzymywały nas, lekarzy – jak dotąd – zasady etyczne naszego zawodu, które nie pozwalały np. odejść od łóżka chorego. Ale i ta bariera jest już przekraczana. Są wśród nas tacy, którzy uważają, że cel uświęca środki, że nie ma co oglądać się na tych pięknoduchów, którym paragrafy Kodeksu Etyki Lekarskiej przesłaniają interes wspólny protestujących. Stąd to ciągle obecne wewnętrzne rozdarcie, te podziały, do jakich dochodzi wśród protestujących lekarzy. Ale na dłuższą metę nie powinni na to liczyć twórcy kolejnych eksperymentów w dziedzinie ochrony zdrowia. Nasza cierpliwość – powtórzę – już się wyczerpała.

Druga sprawa, coraz bardziej aktualna: założenia polityki lekowej, zakładające, że tylko lekarz specjalista będzie mógł zaordynować niektóre leki – to kolejny przejaw lekceważenia naszego zawodu przez „nadzorców” z biur i urzędów. Naszym zadaniem i powołaniem jest leczyć przy użyciu wszelkich współcześnie dostępnych metod i środków. Zgodnie z posiadaną wiedzą i doświadczeniem. Stawianie nam biurokratycznych barier ogranicza prawa chorego, dzieli nasze środowisko na mniej lub bardziej uprawnionych do udzielania należnej pomocy, wydłuża i tak trudne do pokonania kolejki do specjalisty. W imię pozornych oszczędności administratorzy zaspokajają odwieczne ambicje, by dzielić i rządzić. Jak zawsze: dzieląc, łatwiej rządzić!

Archiwum