16 września 2005

Spod kociej łapy


Musimy zrozumieć, że z funduszy publicznych możemy zapewnić tylko pewną część świadczeń zdrowotnych. Nasza konstytucja, co warto przypomnieć, gdyż niektórzy politycy z uporem twierdzą coś innego, nie gwarantuje darmowej opieki zdrowotnej, lecz daje prawo do równego, niezależnego od sytuacji finansowej, dostępu do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych.

Andrzej Zoll,
rzecznik praw obywatelskich,
Sejm RP, 27 lipca 2005 r.

W 1980-81 r. chcieliśmy, by płaca pracownika medycznego ze średnim wykształceniem (np. pielęgniarki) odpowiadała średniej płacy pracownika gospodarki uspołecznionej, by płaca najniższa (np. salowej) wynosiła 0,7 tej wartości, a płaca pracownika z wyż- szym wykształceniem (w tym lekarza) 1,3-1,5 wartości płacy średniej. I aby zrealizować ten postulat, trzeba było już wówczas wydać dwa razy tyle środków, ile na ochronę zdrowia wydawano. A ile trzeba by wydać dzisiaj, by zrealizować tak prosty, wręcz minimalistyczny postulat płacowy?

Andrzej Kowal,
„Służba Zdrowia”,
15 sierpnia 2005 r.

Od 15 lat każdy rząd tłumaczył, że rozumie potrzeby lekarzy i pielęgniarek, ale w budżecie nie ma pieniędzy. Skutek jest taki, że dziś pracownicy służby zdrowia zarabiają średnio 500 zł mniej od pracowników przedsiębiorstw i sfery budżetowej. Płace pracowników służby zdrowia to sprawa wstydliwa i od czasów PRL niezałatwiona. (…) Z raportu zamieszczonego w „Zielonej Księdze” wynika, że spełnienie minimalnych oczekiwań płacowych pracowników medycznych wymagałoby zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia o 11 mld zł. Spełnienie żądań płacowych zawiązków zawodowych – 25 mld. Który z liderów partii przymierzających się do przejęcia władzy obieca taką kwotę?

Elżbieta Cichocka,
„Gazeta Wyborcza”,
29 sierpnia 2005 r.

Archiwum