12 listopada 2006

Mój pierwszy donos

Tak można było przypuszczać: podejrzliwość jest zaraźliwa. Nie sądziłem tylko, że brak odporności dotknie tej jesieni również Ministerstwo Zdrowia – urząd, który powinien być zaimpregnowany na złośliwe bakcyle. Ale przykład, jak widać, idzie z góry. Jeśli generalicja wydała rozkaz tropienia układu, to pokorni żołnierze muszą się jej słuchać. Na każdym odcinku sukces jest potrzebny, więc w ochronie zdrowia też warto się czymś popisać. A czy walka z korupcją nie jest właśnie tym, czego oddani wyborcy umiłowanego rządu IV RP najbardziej dziś oczekują?
Boję się tylko, czy w zapalczywości do likwidowania łapówkarstwa minister zdrowia nie stosuje zbyt wielkich uogólnień. Nie kwestionuję powołania specjalnego zespołu ds. przeciwdziałania oszustwom i korupcji, któremu przewodniczy Wacława Wojtala. Takie zespoły istnieją ponoć w wielu krajach, więc zrozumiałe, że nasz minister chce się włączyć w działania europejskich organizacji antykorupcyjnych i na czele zespołu stawia kobietę odpowiedzialną w resorcie za budżet i finanse (sic!). Mój sprzeciw budzi natomiast to, jak prof. Religa stara się tłumaczyć swą inicjatywę na stronie internetowej, gdzie umieszczono jego list do pacjentów: „Praktycznie codziennie media donoszą o kolejnych przypadkach podejrzeń o zachowania korupcyjne wśród lekarzy (…), powodując niezadowolenie społeczeństwa i przyczynianie się do stałego utrwalania się świadomości co do istnienia wysokiego poziomu korupcji, szczególnie w środowisku lekarskim”. Nie wiem, jaką ocenę wystawią ministrowi poloniści, ale warto się zastanowić, czy ta opinia jest w ogóle prawdziwa.
Tegoroczna jesień upływa w mediach na ujawnianiu zachowań korupcyjnych bardziej wśród polityków niż lekarzy, a słynne taśmy Renaty Beger odsłoniły kulisy politycznej korupcji rządu, którego pan minister jest przedstawicielem. To musi być trudne piętnować z jednej strony „codzienną korupcję” swojego środowiska, a z drugiej firmować niecne czyny ludzi, z którymi trzeba się było wdać w polityczne układanki. W tym kontekście zapowiedź, że powołany zespół będzie starał się ukrócić modę na dowody wdzięczności, zakrawa na żart. Czyż nie jest nim zalecenie wydane przez rzecznika resortu (przytaczam za gazetą „Metro”): „Wręczenie upominku jako dowodu wdzięczności dla lekarza powinno być traktowane jako coś wysoce nagannego i poniżającego”?
W kwestii poniżania znacznie więcej od wdzięcznych za wyleczenie pacjentów zrobiła ochronie zdrowia władza przez ostatnie 60 lat. Nie wyłączając wicepremiera Dorna, który nie tak dawno straszył lekarzy wzięciem w kamasze. Jeśli więc zespół pani wiceminister Wojtali pragnie walczyć z takimi przejawami poniżania lekarzy, jak wręczanie im bukietów kwiatów, koniaków i bombonierek, to proszę też wziąć pod uwagę mój donos – na wszystkich winnych, którzy doprowadzili do obecnej pauperyzacji zawodu lekarza. Ü

Paweł Walewski
Autor jest publicystą „Polityki”

Archiwum