21 marca 2007

Na marginesie – Kolor wstydu

Jeżeli, chociaż w części, potwierdzą się zarzuty prokuratury stawiane doktorowi G., to nikt nie zakwestionuje wniosku o ukaranie go, a słowo wstyd może się okazać zbyt mało „pojemne”. W ciągu kilku dni funkcjonariusze państwa osądzili już publicznie – bez procesu i sądu – nie tylko doktora G., ale, pośrednio, całe środowisko lekarskie. Spektakularne konferencje prasowe miały ugruntować opinię o „lekarzu mordercy”. Dziennikarze pytali o odpowiedzialność za te opinie i upubliczniali odpowiedzi.

Politycy i urzędnicy państwa odchodzą, prędzej czy później, nierozliczani z efektów swoich działań. Stąd niefrasobliwość w formułowaniu sądów, arogancja i niebranie pod uwagę dobra ogólnego. Odpowiedzialność za sytuację społeczeństwa, za nasze perspektywy i nadzieje ponosi w rzeczywistości ktoś inny. W moim przekonaniu funkcję taką powinny spełniać elity intelektualne, potocznie zwane ostatnio wykształciuchami.

Z zażenowaniem jednak przeczytałam na łamach „Dziennika” wypowiedzi wybitnego filozofa i etyka prof. Jacka Hołówki oraz wybitnego prawnika, scenarzysty i senatora Krzysztofa Piesiewicza na temat „sprawy doktora G.”. Uważam, że są one bardziej szkodliwe społecznie niż nieroztropne i zacietrzewione sądy ministra sprawiedliwości.

Prof. Jacek Hołówka, stwierdzając autorytatywnie, że sprawa oskarżenia o zabójstwo kardiochirurga z CSK MSWiA od strony moralnej i etycznej jest jasna jak słońce – i że w tej chwili środowisko lekarskie ma znacznie obniżone standardy wymagań moralnych wobec własnych kolegów-lekarzy, zapomniał chyba o św. Tomaszu z Akwinu i jego definicji prawdy – zgodnie z którą to, co mówimy, jest prawdą, gdy w rzeczywistości jest tak, jak mówimy…

Krzysztof Piesiewicz zaś, zapominając chyba, że nie jest to kolejny scenariusz filmowy, odważył się na porównanie jakże drastyczne: Jeśli sąd uzna go za winnego – będziemy mogli mówić o tym, że w XXI wieku mamy do czynienia z pogwałceniem etosu medyka, który zbliża się do pojęcia medycyny SS.

Czy po trzech filmowych kolorach: niebieskim, białym i czerwonym (wolność, równość, braterstwo) pojawił się więc nowy – kolor wstydu? To także kolor tych, którzy nie potrafią oprzeć się naporowi mediów wymagających natychmiastowego komentowania wszelkich wydarzeń, nawet bez przemyślenia…

Ewa Gwiazdowicz

Archiwum