4 października 2007

Ciekawe

Kto szybko daje – dwa razy daje Cukrzyca dorosłych (typu II) jest dziś jednym z najpoważniejszych problemów zdrowotnych współczesnego świata. Jeśli nie chcemy, by za 30 lat stała się katastrofą, musimy zmienić swoje podejście – alarmowali naukowcy na konferencji pod hasłem „Control to Goal – 10 Practical Steps to Better Glucose Control”.

Nawet przy najlepiej dobranym leczeniu trzeba się liczyć z tym, że cukrzyca z upływem lat będzie powoli, lecz nieuchronnie niszczyć organizm pacjenta. Tego na razie nie potrafimy zmienić. Można jednak starać się zmienić dwie pozostałe przyczyny, dla których w walce z cukrzycą odnosimy raczej skromne sukcesy. Jedną z nich jest to, że nie doceniamy przeciwnika. Większość lekarzy uważa, że nie należy „straszyć” pacjenta wizją przyszłych komplikacji, dopóki one się nie pojawią. W powszechnej opinii cukrzyca to po prostu choroba, w której jest „za dużo albo za mało cukru we krwi”. Jednym słowem coś, co uprzykrza życie, ale na co się nie umiera. Dlatego o ile dzięki powszechnym kampaniom medialnym obywatele świetnie wiedzą, że trzeba badać sobie poziom cholesterolu i sprawdzać ciśnienie krwi, o tyle poziom cukru, nawet jeśli w przypadkowym badaniu okaże się za wysoki, skłonni są przypisać po prostu obfitej kolacji czy zdenerwowaniu. Ponad połowa chorych, którzy zgłaszają się do specjalisty, ma już przynajmniej jedno poważne powikłanie cukrzycy. Tymczasem np. w odniesieniu do chorób serca diagnoza „cukrzyca” to dla pacjenta takie samo (a nawet nieco wyższe) ryzyko zawału, jak gdyby już przeszedł jeden, a cukrzycy nie miał.
Co gorsza, nawet gdy rozpoznanie zostanie już postawione, terapia często pozostawia wiele do życzenia. Najpierw próbuje się leczyć dietą. I czeka na rezultaty. Zwykle są one opłakane, gdyż otyłym, mało ruchliwym, a przy tym kochającym jedzenie pacjentom rzadko kiedy udaje się trwale zmienić wieloletnie przyzwyczajenia. Potem pacjent otrzymuje pojedynczy lek. I znowu czeka na efekty, często wiele miesięcy. W tym czasie nadmierne wahania stężenia glukozy uszkadzają nerki, oczy, serce, cały organizm. Zmian tych nie udaje się już potem odwrócić.
Dlatego zgromadzeni w Londynie eksperci zgodnie podkreślali, że jednym z najważniejszych składników prawidłowego leczenia jest czas, w którym udaje się sprowadzić poziomy glukozy do bliskich normy. Powinno się to udać w ciągu 6 miesięcy. By to osiągnąć, lekarze nie powinni bać się stosowania od początku całej gamy leków przeciwcukrzycowych, z insuliną włącznie. – Przekonanie, że kto raz zacznie stosować insulinę, będzie na nią skazany już do końca życia, jest całkowicie błędne – przekonywał prof. Zinman z Kanady. – Jeśli uda się unormować u chorego poziomy cukru, zacznie on lepiej funkcjonować, będzie miał większą motywację do zmiany trybu życia i jeśli uda mu się schudnąć i zwiększyć aktywność fizyczną, czasami do utrzymania cukrzycy w ryzach wystarczy mu np. jedna tabletka metforminy dziennie. Największe znaczenie ma profesjonalna opieka specjalistyczna. Zespół medyczny, w skład którego wchodzą: lekarz rodzinny, konsultant-diabetolog, dietetyk, rehabilitant i psycholog, potrafi wyedukować chorego tak, by ten sam stał się swoim najlepszym terapeutą. Wtedy będzie czuł, że potrafi „nagiąć” chorobę do własnego trybu życia, i nie będzie mieć poczucia, że przez nią musi pożegnać się z wieloma rzeczami, które przedtem sprawiały mu przyjemność.
mtz

Czy wypoczynek stażysty odbija się na jego pacjentach?

W 2003 r. w USA wprowadzono ograniczenia tygodniowej liczby godzin, jaką mogą przepracować lekarze-stażyści.

W lipcowym „Archives of Internal Medicine” opublikowano wyniki ankiety przeprowadzonej wśród personelu akademickiego (lekarzy, którzy poświęcali nauczaniu młodszych kolegów co najmniej 15 godzin tygodniowo). Ze 111 przepytanych aż 87% było zdania, że limit godzin pogorszył ciągłość opieki medycznej zapewnianej przez stażystów, 66% uważało, że negatywnie wpłynął na ich komunikację z pacjentami i ich rodzinami, a 60% było zdania, że obniża ogólną jakość opieki nad pacjentem.
Prawie 3/4 badanego personelu uważało, że ograniczenie liczby godzin zmniejsza im możliwości uczenia stażystów, a nieco ponad połowa – że pogarsza możliwości samych młodych lekarzy w zakresie samodzielnego wykonywania procedur czy uczestniczenia w seminariach.

51% lekarzy akademickich sądzi, że mniejsza ilość przesiedzianych w szpitalu godzin obniży fachowość młodego lekarza, 57% – że pogorszy jego zdolność do stawiania dobra pacjenta ponad własnymi potrzebami, a aż 73% – że zmniejszy odpowiedzialność stażysty wobec prowadzonego przezeń pacjenta.
Mało który nauczyciel polemizuje jednak z dobroczynnym wpływem ograniczenia godzin pracy na samopoczucie samych stażystów. Aż 85% sądzi, że to sprawia, że są mniej zmęczeni, a 81% – że pomaga to im osiągnąć lepszą równowagę między pracą a życiem osobistym. Połowa uważa też, że nowe zasady zmniejszają u młodych lekarzy ryzyko wypalenia zawodowego.

Warto wspomnieć, że lekarze akademiccy narzekają przy okazji na to, że sami mają więcej obowiązków (47%) oraz na gorsze możliwości oceny prowadzonych stażystów (49%). 56% uważa, że nowe zasady pracy stażystów obniżają zadowolenie nauczycieli z pracy dydaktycznej, a aż 1/3 jest zdania, że w wyniku tej zmiany zmniejszyło się ich własne zadowolenie z pracy i kariery.
mtz

Archiwum