1 listopada 2008

Spisek dyrektorów

Jeśli pracujesz, doktorze, w zadłużonym szpitalu, postaraj się wywieźć na taczce swojego dyrektora – taki wniosek można wysnuć po lekturze raportu przygotowanego przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. Już sama nazwa instytutu wskazuje, że mamy do czynienia z odważnym podejściem do tematu, bo rynek
w ochronie zdrowia nie kojarzy się najlepiej, a co dopiero mówić o regułach gospodarki rynkowej, które miałyby obowiązywać podczas leczenia. A jednak… Żelazna dyscyplina finansowa okazuje się równie ważna w zarządzaniu szpitalem, co fabryką gwoździ. Autorzy raportu, po przeanalizowaniu danych finansowych placówek medycznych, wydali werdykt: o tym, jak bardzo zadłużone są szpitale, decyduje przede wszystkim sposób zarządzania. Czytaj w domyśle: uleganie presji związków zawodowych, przerosty zatrudnienia, spóźnione decyzje restrukturyzacyjne.
Na ogół ta wiedza nie przedostaje się do środowiska medycznego. Pewnie sami dyrektorzy i organy założycielskie nie chciałyby, aby lekarze lepiej się znali na ekonomii i dochodzili do wniosków, które mogłyby spowodować rewoltę. Wygląda to więc na spisek, dość wygodny dla wszystkich. Ogólnie wolimy ulegać złudzeniu, że przyczyną zadłużenia jest brak pieniędzy i niedostateczne finansowanie ze strony NFZ. Nie pamiętam z minionych lat żadnego protestu w służbie zdrowia, który na sztandarach nie miałby wypisanego tego postulatu. Taka teza broni się jednak coraz słabiej, bo kończy się właśnie rok, w którym w systemie krąży już blisko 50 mld zł, więc suma nieporównywalnie większa od tej, jaka była pięć czy dziesięć lat temu. Wzrosły pensje. Ale czy rozwiązano inne problemy, które przyczyniłyby się do skrócenia kolejek i ułatwiły pacjentom dostęp do leczenia? NFZ nadal wycenia świadczenia poniżej kosztów.
Populistyczne hasła wznoszone na użytek strajków lub wtedy, gdy zaczynamy bronić status quo, bardzo dobrze sprawdzają się w ochronie zdrowia. Bo czy jest inna wartość, która nie wymagałaby nieograniczonego szacunku, pieniędzy, troski? Ale nawet we wspomnianej fabryce gwoździ, gdzie dyrektor musi patrzeć na zyski, też pewne wartości obowiązują. Zatem można połączyć wodę z ogniem: dobre zarządzanie i właściwą opiekę. Dobry dyrektor, którego w zadłużonym szpitalu szukać ze świecą, nie musi mieć wcale twardej ręki – wystarczy jasny umysł, rozsądek, wiedza
i wyobraźnia. Czy możecie to powiedzieć o ludziach, którzy rządzą waszymi szpitalami? Jeśli nie, czas zacząć system zmieniać od tej strony. Na razie każe się nas wspólnie coraz wyższymi składkami, a w zarządzaniu szpitalami nic się nie zmienia. Choćbyśmy mieli do zagospodarowania 100 mld złotych, też utonęłyby w tym kotle, gdzie może i zalutowano już wszystkie dziury (więc pieniądze nie wyciekają na zewnątrz), ale kucharz w dalszym ciągu nie wie, jak przyrządzić w nim zupę. Dolewa samej wody, choć przydałaby się jakaś treściwa wkładka mięsna.

Paweł WALEWSKI

Autor jest publicystą „Polityki”

Archiwum