8 lutego 2009

O tym myślcie, będąc lekarzami

Fragmenty wystąpienia prof. dr. hab. Piotra ZABOROWSKIEGO, w czasie uroczystości OIL w Warszawie związanej z wręczeniem „Praw wykonywania zawodu” w listopadzie 2008 r.

Szanowne Koleżanki! Szanowni Koledzy!
W tej sali oprócz Was siedzą także Wasi rodzice i dzieci, stanowicie zatem pewną klamrę, która spina to, co było, z tym, co będzie i dlaczego tak naprawdę żyjecie. Jesteście grupą unikatową, ponieważ ci, którzy wybierają studia medyczne, są ludźmi ideałów, ludźmi, którzy chcą pomagać innym, chociaż nie bardzo jeszcze wiedzą, czego do tego potrzeba oraz jak i w jakich warunkach będą to robić.
Wspominam swoją drogę życiową i myślę o tym, co z tej drogi mogę Państwu poradzić, żebyście rozwijali się naukowo, potem zostawali profesorami i – dla dobra studentów, których potem będziecie uczyć – pełnili różne funkcje w kształceniu podyplomowym. Tak naprawdę, ze względu na odmienne doświadczenia, warunki te są właściwie nieporównywalne. Ale w pewnym sensie są identyczne. Stare chińskie przysłowie mówi (jest to zarazem przekleństwo): „Obyś żył w ciekawych czasach”. Myśmy żyli w ciekawych czasach, Państwo również będą żyli w ciekawych czasach. Bardzo serdecznie Wam życzę, żeby system ochrony zdrowia został uregulowany, żeby powstały mądre ustawy, żeby sprawdziło się to, co na dobranoc śpiewa się w piosence w „Kabarecie Starszych Panów”: żeby „kraj był piękny, ludzie cudowni” i żeby to wszystko było wspaniałe.
Ale czas, w którym żyjecie, nakłada na Was szczególne obowiązki, szczególne powinności. Tam, gdzie wszystko jest płynne – zaczyna brakować punktów odniesienia i zaczyna brakować norm. Dlaczego zacząłem od słów, że jesteście klamrą, która spina Waszych rodziców, czyli korzenie, z których wyrastacie, a zarazem już wielu spośród Was ma swoje gałęzie, czyli dzieci, dla których warto żyć, dla których warto kształtować przyszłość. Jeżeli zdecydowaliście się zostać lekarzami, to znaczy, że w Waszych rodzinach było coś cudownego – wrażliwość na to, co Was otacza, i to niekoniecznie na cierpienie. Wrażliwość, która pozwala człowiekowi wzbudzać w sobie chęć niesienia pomocy. To jest najważniejsza rzecz, która powinna na co dzień towarzyszyć każdemu człowiekowi pracującemu na rzecz innych ludzi.
Medycyna, czego już doświadczyliście – począwszy od ćwiczeń klinicznych, poprzez staż – jest coraz bardziej grą zespołową. Nakłada to na Was, ludzi stojących twarzą w twarz z konkretnym człowiekiem, z jego problemami, z jego cierpieniem, obowiązek bycia zaufaną osobą, której dany człowiek będzie mógł powierzyć wszystkie swoje wątpliwości, wahania, wszystkie swoje obawy.
Jeżeli Państwo w nocy usłyszą, że wzywają Was na dyżurze do kogoś starszego, kogo tylko boli oko, to nie mówcie, że jest to bzdura. Może za tym bólem oka kryje się głęboka frustracja i samotność starej osoby, która nie chciałaby żadnego leku, ale po prostu tego, żeby ktoś ją wziął za rękę.
O tym myślcie, będąc lekarzami, i pamiętajcie o tym przez cały czas. Myślcie przede wszystkim o pielęgnowaniu siebie – jeżeli Wy się zmienicie, zmieni się całe wasze otoczenie. Myślcie o rodzinie. To rodzina będzie kształtowała Waszą wrażliwość, którą będziecie mogli przenosić na swoich pacjentów. Jeżeli każdego pacjenta będziecie traktowali jak członka swojej rodziny, Wasze życie będzie pasmem sukcesów. Wreszcie, dbajcie o swoje powinności. Jeżeli zaprzedacie się raz, zrelatywizowana norma nigdy nie wróci, ona będzie tylko wariantem zrelatywizowanej normy.
Do czego zatem macie prawo? Macie prawo do walki, nieustępliwej walki o Waszą godność zawodową i lekarską, a ta przekłada się zgodnie ze wszystkimi kodeksami, modlitwami i pieśniami, które powstały w toku ponad 2000 lat. Mówią one o tym, że lekarz nie tylko będzie pracował, ale będzie za to godnie wynagradzany. Nie może być tak, że zostaną Państwo zmuszeni do czegoś, co jest wbrew Waszej woli. Pamiętajcie, że w systemie, do którego wstępujecie, mało jest rzeczy idealnych. Bardzo wiele będzie się zmieniać.
Życzę jeszcze – przede wszystkim Państwu, ale także i sobie – tego, żeby zmieniało się na dobre. Ja już wchodzę w fazę, w której będę niedługo potrzebował dobrych, wrażliwych i współczujących lekarzy. Bardzo zależało mi, jako profesorowi uczelni, i zależy mi teraz, a także zależało mi zawsze, jako działaczowi ruchu, jakim jest korporacja lekarska, na tym, żeby lekarze, zwłaszcza młodzi, uzyskali jak najlepsze perspektywy swojego rozwoju.
Nie traćcie Państwo nadziei – będzie lepiej. Nie traćcie wrażliwości, bo jeżeli jej nie stracicie, to nie stracicie również tego, co jest najpiękniejsze w życiu lekarza – poczucia realizacji siebie poprzez dawanie siebie innym. I wreszcie, nie traćcie współczucia, bo jeżeli będziecie współczuć z innymi, to nie będziecie mieli żadnych problemów, także diagnostycznych.

Do czego zatem macie prawo? Macie prawo do walki, nieustępliwej walki o Waszą godność zawodową i lekarską

Archiwum