21 grudnia 2009

Dziennikarze wyręczają urzędników

Dyktatura haseł – W debacie publicznej na temat reformy ochrony zdrowia jest kilka haseł: koszyk, ubezpieczenia dobrowolne, prywatyzacja, decentralizacja (to ostatnie traci popularność). W odniesieniu do nich debata to jednak słowo na wyrost. W głównym nurcie mediów te hasła są jedynie odmieniane przez niemal wszystkie przypadki, zaś dziennikarze nie zadają sobie trudu wyjaśnienia, co się pod nimi kryje. Rzetelna debata toczy się jedynie w prasie branżowej. Przeciętny zjadacz chleba – odbiorca kanałów telewizyjnych nawet o niej nie wie.
Papka medialna – Dziennikarz jest zatem zadowolony, że powstanie koszyk świadczeń gwarantowanych i gładko przełyka kolejną deklarację minister, że pacjenci nie będą dopłacać do leczenia. Nie razi go, że taka deklaracja jest sprzeczna logicznie, skoro wprowadza się podział na świadczenia gwarantowane
w pełni finansowane z funduszy publicznych, częściowo gwarantowane, czyli w części finansowane, oraz niegwarantowane, czyli niefinansowane z pieniędzy publicznych. Czasami przychodzi jednak w tym pokerze odzywka: sprawdzam. Tak było, kiedy po raz pierwszy w ustawie zdrowotnej (wówczas była to ustawa o powszechnym ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia) pojawił się koszyk negatywny. Media krytykowały to rozwiązanie, a to dlatego, że uznały, iż lista świadczeń niegwarantowanych jest zbyt skromna. Mimo to, kiedy kilka miesięcy później okazało się, że na mocy ustawy nie można sfinansować z pieniędzy publicznych pewnemu pacjentowi zabiegu wszczepienia stymulatora nerwu błędnego, bowiem zabieg ten jest uwzględniony w koszyku negatywnym, rozpoczęła się wrzawa medialna ze znaną wszystkim polaryzacją: cierpiącego pacjenta po jednej i bezdusznego urzędnika po drugiej stronie.
Grzech zaniechania – To jeden z przykładów medialnej amnezji. Największą jej wadą jest to, iż pozwala ministrowi zdrowia bezkarnie nie podejmować jakiejkolwiek całościowej reformy i działać na zasadzie niekończących się zapowiedzi. To taktyka na odsuwanie decyzji na później. Przedstawia się pomysły, niektóre z nich realizuje, by po chwili się z nich wycofać. Nie ma spójnego, obliczonego na perspektywę wielu lat planu. Doskonale ilustruje to przykład składki na ubezpieczenie zdrowotne, jednego z najsilniejszych narzędzi wpływania na system ochrony zdrowia. Najpierw twarde zapowiedzi: nie będziemy sięgać do kieszeni obywateli, nie ma mowy o podwyższeniu składki. Kiedy uwaga mediów skoncentrowana jest na Białym szczycie oraz rozgoryczonych pracownikach i pracodawcach systemu ochrony zdrowia, okazuje się, że jednak podwyższenie składki będzie – w 2010 r. Aż dobijamy do spowolnienia roku 2009 i mamy kolejną deklarację: podwyższenia składki nie będzie. Loteria trwa, wybory prezydenckie w 2010 r. Będzie czas na kolejne zapowiedzi.
Henry Kissinger jest autorem słynnego bon mot: Polityk, który idzie na wojnę z mediami, ma prawo napisać na swej wizytówce jedno słowo: idiota. Współcześni polscy politycy zrozumieli myśl wybitnego dyplomaty i wkładają zbyt wiele wysiłku w to, by mediów do siebie nie zrazić. Zapominają przy tym, że ostatecznie rozliczenie z podjętych decyzji nastąpi. A przy tej okazji zostanie wypomniany też grzech zaniechania.

Fragmenty artykułu zamieszczonego w „Menedżerze Zdrowia”
(wrzesień-październik 7/2009)

Pola Dychalska

Archiwum