28 lutego 2010

Cała para w gwizdek

Odruchowo zapiąłem pasy bezpieczeństwa podczas lektury wywiadu, jakiego na przełomie roku udzieliła minister Ewa Kopacz branżowemu miesięcznikowi „Menedżer Zdrowia”. „Nie będzie wyhamowania reform podczas kampanii wyborczej – oznajmiła szefowa resortu. – Przeciwnie, myślę o ich przyspieszeniu”. Aż strach się bać! Nie tego, czego można w tym roku spodziewać się na naszym podwórku (bo ze względu na nadchodzące wybory samorządowe i prezydenckie znów wielkie plany skończą się na obietnicach), ale jak tu brać na poważnie zapewnienia polityka, który udaje, że nie zna reguł obowiązujących w roku wyborczym? Akurat po pani Kopacz oczekiwałbym bliższego kontaktu z rzeczywistością. Jeśli bilans dokonań Ministerstwa Zdrowia z dwóch ostatnich lat nie wygląda na imponujący (zapowiadany na początku kadencji kalendarz reform rozjechał się już po kilku miesiącach), to jak sobie wyobrazić, że przez najbliższy rok uda się skruszyć opór materii i przedstawić pakiet ustaw, które nie byłyby działaniem pozorowanym, a faktycznie wpływały na reformę systemu? Zresztą przedstawiać można… Papier – ministerialny, sejmowy i gazetowy – cierpliwie wszystko przyjmie, czego najlepszym dowodem jest wspomniana rozmowa z panią minister, w której aż iskrzy od obietnic. Wcale nie głupich. Problem tylko w tym, że do ich realizacji potrzeba nie tylko mądrych współpracowników na ulicy Miodowej, ale też zupełnie innej konstelacji politycznej w sejmie i akceptacji życzliwego prezydenta – a na to nasza reformatorka liczyć na razie nie może. Robi więc dobrą minę i chce przyspieszać reformę, której na razie nikt nie potrafi zauważyć. Ale widocznie taki już styl tej reformy: dużo hałasu, przedłużające się prace nad projektami ustaw, potem wyczerpujące debaty sejmowe i… wszystko do kosza, bo albo opozycja uciera nos Hydrze, albo prezydent nie daje się przekonać. W ten sposób możemy zmieniać nasz system całą wieczność nawet z prędkością światła.

Swoją drogą, to czy o przyspieszeniu myśli również nowy prezes Naczelnej Rady Lekarskiej? Czy będzie się starał dorównać pani minister kroku, czy może zacznie podstawiać jej nogę? Z punktu widzenia medialnego, ostatnie lata działalności samorządu to wielka nuda; dziennikarzom pozostały tylko wspomnienia z konferencji prasowych, podczas których działacze izb pokazywali figę ministrom, kontestując kolejne rozporządzenia. Czy najbliższy rok to będzie mir w ochronie zdrowia? Być może pani minister tak przyspieszy, że nikt jej nie dogoni. Na dorocznej Liście Stu najbardziej wpływowych osób „Pulsu Medycyny” właśnie awansowała z 17 na 1 pozycję. Ma
z kim się ścigać.

Paweł Walewski
Autor jest publicystą „Polityki”

Archiwum