27 czerwca 2010

Serce muzyki pozostało w Warszawie

Z księdzem Piotrem Rutkowskim ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy rozmawia Hanna Wysocka.

Umierający Fryderyk Chopin wyraził dość szczególną ostatnią wolę… Proszę księdza, jakie były losy urny z jego sercem?
Fryderyk Chopin doskonale wiedział, że ze względu na sytuację polityczną jego ciało nie mogłoby być przewiezione do Polski. Prosił więc tylko o zabranie serca. Pogrzeb kompozytora odbył się w Paryżu 30 października 1849 roku. Ludwika Jędrzejewiczowa jeszcze przez cały listopad i grudzień porządkowała i likwidowała sprawy brata. Do Polski wraz z córką wyruszyła dopiero w styczniu 1850 roku. Serce Fryderyka zostało umieszczone w wypełnionym alkoholem kryształowym słoju. Ludwika obawiała się podróży. Pociągi kolei warszawsko-wiedeńskiej zatrzymywały się na noc na granicy prusko-austriacko-rosyjskiej w Mysłowicach, gdzie odbywała się kontrola celna, i dopiero po niej jechały dalej.

Odnalezienie urny przez rosyjskich celników mogło skończyć się w najlepszym razie zatrzymaniem do wyjaśnienia w Mysłowicach, a w najgorszym oskarżeniami o szpiegostwo, więzieniem i odebraniem relikwii.
Ludwika miała tego świadomość. Wiedziała, że musi przemycić pojemnik. Ukryła go więc w fałdach szerokiej sukni i szczęśliwie dowiozła do Warszawy. W Warszawie urna była przechowywana w mieszkaniu Jędrzejewiczów przy Podwalu. Potem przeniesiono ją do kościoła św. Krzyża, gdzie początkowo była umieszczona w zakrystii, następnie w katakumbach. W samym kościele według przyjętych zwyczajów przechowywało się wyłącznie relikwie świętych. A Chopin przecież świętym nie był. Ale siostrzeniec kompozytora, Antoni Jędrzejewicz, bardzo energicznie zabiegał o umieszczenie urny w górnym kościele.
Po śmierci Fryderyka Chopina Robert Schumann powiedział, że dusza muzyki przemknęła nad światem. Dziś możemy dodać, iż warszawiacy są szczęśliwi, że serce muzyki pozostało w Warszawie. – „Wiem, iż wam Paskiewicz nie pozwoli przewieźć mnie do Warszawy, więc zabierzcie przynajmniej moje serce” – mówi w październiku 1849 roku umierający w Paryżu Fryderyk Chopin do siostry, Ludwiki Jędrzejewiczowej. Ten szczególny testament został wypełniony i serce kompozytora spoczęło w kościele Świętego Krzyża w Warszawie. Jednak nie był to koniec dramatycznych dziejów relikwii.

Antoni Jędrzejewicz powoływał się na precedens, dotyczący przechowywania w kościele serca Klementyny z Tańskich Hoffmanowej.
Trudno powiedzieć, co przeważyło, jednak urna znalazła miejsce w górnym kościele. Zrobiono to w tajemnicy, w obecności bardzo niewielu osób, by wieść o wydarzeniu nie trafiła do władz. Natomiast musiało minąć trzydzieści lat od śmierci kompozytora, by jego serce znalazło ostateczne miejsce spoczynku. 1 marca 1879 roku urna została wmurowana w jeden z filarów nawy głównej. Również ta uroczystość była bardzo kameralna i skromna. Rodzina zamówiła popiersie z białego marmuru karraryjskiego, które wykonał Andrzej Pruszyński według projektu Leonarda Marconiego ze Lwowa. Koszt przedsięwzięcia przekroczył jednak możliwości Jędrzejewiczów. Na szczęście przyszedł im z pomocą Władysław Żeleński z Warszawskim Towarzystwem Muzycznym. Zorganizował społeczną zbiórkę funduszy na koncert, z którego dochody były przeznaczone na ten cel. Epitafium z popiersiem zostało uroczyście odsłonięte w marcu 1880 roku, tym razem w obecności licznie przybyłych warszawiaków.

Następne lata zapewniły relikwii spokój…
Epitafium i umieszczone pod nim serce przetrwały kolejne zawieruchy bez uszczerbku. Dopiero we wrześniu 1939 roku podczas oblężenia Warszawy kilka pocisków armatnich przebiło sklepienie i mury świątyni. Uszkodzenia udało się naprawić i kościół normalnie funkcjonował do sierpnia 1944 roku. Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, wraz z przylegającym do niego budynkiem Komendy Głównej Policji znalazł się w rękach Niemców. Powstańcom dopiero 23 sierpnia udało się zdobyć świątynię i utrzymać do 5 czy 6 września. Przed spodziewanym szturmem na kościół i plebanię do proboszcza, ks. Leopolda Petrzyka, zgłosił się niemiecki kapelan. Był to ksiądz katolicki, prawdopodobnie Austriak z pochodzenia, o nazwisku Schultze lub Schuze. Zaproponował, by księża przekazali mu urnę z sercem. Uprzedzał, że walki o świątynię mogą się zakończyć jej całkowitym zburzeniem, a więc zniszczeniem narodowej pamiątki. Obiecał, że przechowa urnę z sercem, a potem zwróci pamiątkę do kościoła. Księża po głębokim zastanowieniu uznali, że skorzystają z propozycji.

Ostatecznie urna znalazła się w Milanówku, w rękach abp. Szlagowskiego, i tam dotrwała końca wojny.
17 października 1945 roku odbyła się uroczystość przewiezienia urny do kościoła św. Krzyża na dawne miejsce. Do komitetu, który został powołany do jej zorganizowania: zaproszono m.in. świętokrzyskiego proboszcza, ks. Petrzyka. Opowiadał on, że w Milanówku abp. Szlagowski odprawił mszę św., podczas której serce Chopina ustawione było na postumencie obok ołtarza. Jako gospodarz kościoła św. Krzyża zabrał je do przyozdobionego samochodu, żeby zawieść do Żelazowej Woli, gdzie miał czekać przewodniczący KRN Bolesław Bierut. W chopinowskim dworku Henryk Sztompka odegrał kilka utworów Chopina i można było ruszać. Po drodze do Warszawy przejeżdżający kondukt był witany kwiatami. Przy rogatkach miasta czekali przedstawiciele władz Warszawy. Kolejna msza św. odbyła się już w kościele św. Krzyża z udziałem przedstawicieli rządu i tłumów warszawiaków. Po przemówieniu muzykologa ks. prof. Hieronima Feichta urnę włożono na dawne miejsce do niszy, na której umieszczono tablicę utrwalającą pamięć tamtego dnia.

Czy zachowały się informacje na temat stanu, w jakim była urna po wojnie?
Nie, gdyż szczegółowych oględzin urny nie przeprowadzano. Według raportu krytyka muzycznego i chopinologa Bronisława Sydowa urna składała się z zewnętrznej skrzynki dębowej bejcowanej na ciemno, w której znajdowała się druga skrzynka. I tu pojawia się rozbieżność. Według relacji Sydowa miała ona być mahoniowa, podczas gdy wcześniejsze opisy mówiły o skrzynce hebanowej. Na niej była umieszczona blaszka w formie serca z wyrytym napisem, zawierającym imię i nazwisko oraz daty urodzin i śmierci kompozytora. Wewnątrz znajdował się hermetycznie zamknięty kryształowy słój z sercem. Losy urny rzeczywiście są zagmatwane i pełne niezrozumiałych zdarzeń. Najważniejsze jednak, że serce Chopina spoczywa w Polsce – tak jak sobie tego życzył.

Archiwum