10 października 2011

Na marginesie KEL

Artykuł 73
Lekarz decydujący się na uczestniczenie w zorganizowanej formie protestu nie jest zwolniony od obowiązku udzielania pomocy lekarskiej, o ile nieudzielenie tej pomocy może narazić pacjenta na utratę życia lub pogorszenie stanu zdrowia.

Artykuł ten nie jest sformułowany precyzyjnie i może budzić wątpliwość przy ocenie postaw. Uczestnicząc w zorganizowanej formie protestu, lekarz nie jest zwolniony z obowiązku udzielenia pomocy potrzebującemu choremu. Czy zatem, jeśli protest ma charakter indywidualny lub spontaniczny, nie obowiązuje ten przepis? Oczywiście żadna forma protestu, nie tylko zorganizowana, nie zwalnia lekarza z obowiązku udzielenia pomocy choremu, jeśli może to spowodować utratę życia lub zdrowia.
W tej kwestii nie ma cienia wątpliwości, gdyż tak stanowi prawo. W art. 30 Ustawy o zawodzie lekarza stwierdza się, że „lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia, oraz w innych przypadkach niecierpiących zwłoki”. Kodeks Etyki Lekarskiej nie może być bardziej liberalny i zezwalać na coś, co jest prawnie zabronione. Art. 73 powinien mówić, że żadna forma protestu nie zwalnia lekarza z obowiązku udzielenia pomocy lekarskiej, jeśli mogłoby to spowodować utratę życia lub pogorszenie stanu zdrowia chorego.
Kodeks Etyki Lekarskiej, ograniczając okoliczności protestu jedynie do zorganizowanej formy, rozszerzył w stosunku do zapisu w Ustawie o zawodzie lekarza odpowiedzialność z tytułu nieudzielenia pomocy. Prawo mówi, że nie wolno nie udzielić pomocy lekarskiej, jeśli „może to spowodować uszczerbek na zdrowiu”, Kodeks Etyczny stwierdza natomiast: „jeśli może to narazić pacjenta na utratę życia lub pogorszenie stanu zdrowia”. Nieetyczne jest zatem narażenie na pogorszenie stanu zdrowia, co oczywiście jest bardzo łatwe do zarzucenia w każdym przypadku nieudzielenia pomocy. Ciekawe, czy tak rygorystyczne stanowisko było świadomym wyborem autorów kodeksu? Czy rzeczywiście każde narażenie jakiegokolwiek pacjenta na spowodowanie jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu jest nieetyczne? Dla porównania, we francuskim Kodeksie Deontologicznym stwierdzono: „lekarz ma prawo odmówić udzielenia pomocy – z wyjątkiem pilnych przypadków”. Wyważa to odpowiednio prawa i obowiązki lekarza.
Ustawa o zawodzie lekarza i Kodeks Etyki Lekarskiej znacząco ograniczają lekarzom gwarantowane w Konstytucji RP prawo obywatelskie do wyrażania opinii i protestu. To prawo est powszechnie akceptowane w krajach demokratycznych, pod warunkiem, że wybrana forma protestu nie szkodzi innym osobom, szczególnie nie zagraża ich życiu i zdrowiu. W przypadku służby zdrowia, a zwłaszcza lekarzy, wiele stosowanych form protestu, przede wszystkim strajk, z założenia narusza ten podstawowy wymóg niezbędny do udzielenia zgody na akcję protestacyjną. Opóźnienie wykonania zabiegu operacyjnego choćby o jeden dzień zwiększa ryzyko rozsiewu procesu nowotworowego i naraża życie chorego na raka. Krótka nawet zwłoka w podjęciu leczenia w wielu przypadkach może mieć poważne konsekwencje. Stawia to lekarzy w trudnej sytuacji w walce o swe żywotne interesy. Bez skrupułów wykorzystują to politycy, którzy wiedzą, że prawo i zasady deontologiczne nie pozwalają środowiskom medycznym na użycie w swej obronie wielu skutecznych form protestu. Wymaga to głębszej refleksji i pomysłowości w wynajdywaniu odpowiednich sposobów nacisku, w przypadku których nie będzie można zarzucić lekarzom, że narażają życie i zdrowie obywateli. Hipokryzja polityków polega na tym, że swoimi decyzjami mogą bezkarnie narażać życie i zdrowie obywateli, ale surowo zabraniają tego lekarzom. Dziś politycy, w większym stopniu niż lekarze, wpływają na stan zdrowia społeczeństwa i na losy poszczególnych chorych, podejmując decyzje o refundacji leków, dostępności i opłacalności określonych procedur, zakupie aparatury itp. Równocześnie nie obowiązują ich te same reguły prawne czy etyczne, jakimi musi się kierować lekarz. Polityk decydujący o sprawach zdrowotnych też powinien stosować się do zasady primum non nocere.
Jak w myśl tego nakazu etycznego należy interpretować protest lekarzy, polegający na masowym składaniu wymówień z pracy? To zorganizowana forma protestu, która w Czechach została zastosowana z powodzeniem. Jej skuteczność polega na tym, że politycy muszą zapewnić społeczeństwu świadczenie usług medycznych. W praktyce oznacza to, że jeśli pacjent pójdzie do przychodni i zastuka do drzwi gabinetu, ktoś odpowie „proszę wejść”. Na tym kończy się rola polityka w ochronie zdrowia. Nie jest ważna jakość udzielonej usługi, skuteczność pomocy, komfort chorego, możliwość wykupienia zleconych leków, czas oczekiwania na zabieg itp. Jeśli leczenie nie przebiega prawidłowo, wiadomo, że winę za to ponosi lekarz, gdyż polityk zrobił już, co do niego należało. W polityków uderza tylko jeden fakt: gdy w placówce służby zdrowia nie ma kto zbadać pacjenta. Po podpisaniu kontraktu, na jakichkolwiek warunkach, cała odpowiedzialność za losy chorego spada na lekarza. Dlatego skuteczne są działania Porozumienia Zielonogórskiego czy akcja czeskich lekarzy „Dziękujemy, odchodzimy”. Nie jest nawet konieczne złożenie wymówień z pracy przez wszystkich. W Czechach wystarczyło 29 proc., aby uświadomić politykom, że mogą zostać zmieceni ze świeczników władzy za niewypełnienie obowiązków względem społeczeństwa. Politycy w naszym kraju po mistrzowsku wykorzystują zróżnicowane interesy poszczególnych grup zawodowych, np. antagonizując środowisko chirurgów i protestujących anestezjologów, wykorzystując autorytety profesorskie do oskarżania o nieetyczne działanie lekarzy POZ pracujących w zupełnie innych warunkach niż ich koledzy w klinice uniwersyteckiej. Przykłady można mnożyć, ale jedno jest pewne – dopóki środowisko lekarskie nie będzie spójne i solidarne, dopóty będzie musiało godzić się na narzucane mu niekorzystne warunki pracy. Pacjent w takiej grze jest wykorzystywany przez polityków, choć tak naprawdę jest potencjalnym sprzymierzeńcem lekarza, który zwykle działa w jego interesie. Problem stanowią niskie dochody lekarzy, co często powoduje, że nie mają środków na przetrwanie kryzysu. Wielu lekarzy spłacających kredyty i regulujących codzienne rachunki nie może sobie pozwolić na złożenie wymówienia z pracy, gdyż naraziliby bezpieczeństwo finansowe swych rodzin. Pozwala to pracodawcom bezwzględnie ich wykorzystywać.
Trzeba jednak stwierdzić, że omawiana forma protestu, polegająca na masowym składaniu wymówień z pracy lub niepodpisywaniu kontraktów, podobnie jak strajk, naraża pacjentów na utratę życia lub pogorszenie stanu zdrowia. Choć jest z pewnością zgodna z prawem, w myśl Kodeksu Etyki Lekarskiej należy ją uznać za nieetyczną. W ocenie postaw trzeba odróżnić potencjalnych pacjentów od konkretnych ludzi. O ile prawnie nie jesteśmy zobowiązani pomagać potencjalnym chorym, czyli społeczeństwu, o tyle nie możemy odmawiać pomocy konkretnym chorym, którzy zwracają się o pomoc. Strajk związany z odejściem od łóżek czy złożone wymówienie z pracy zgodnie z powyższym zapisem należy uznać za postępowanie nieetyczne. Oczywiście przy tak rygorystycznej interpretacji każdy lekarz, który zmienia zawód i przestaje udzielać pomocy chorym, postępuje nieetycznie.
Konieczna jest rewizja poglądów polskiego środowiska lekarskiego na temat dopuszczalnych form protestu. Potwierdzają to doświadczenia bogatych krajów zachodnich, w których strajki objęły ostatnio środowiska medyczne. Polscy lekarze będą musieli wypracować oryginalne, skuteczne formy nacisku, które nie będą naruszać etyczno-prawnych przepisów. Ważna jest powszechna akceptacja przyjętej strategii działania. Im będzie większa, tym łagodniejsze formy wyrażania protestu można stosować. Działając w pojedynkę, trzeba dokonywać desperackich czynów, aby zostać zauważonym, ale gdy wszyscy lekarze równocześnie pogrożą palcem politykom, z pewnością będzie to skuteczniejsze.

Tadeusz Maria Zielonka

Archiwum