14 lutego 2012

Umieralność mężczyzn w Polsce w latach 1970-2010

Piotr Krasucki

Umieralność mężczyzn w badanym okresie wahała się znacznie w różnych grupach wieku. Dla grup 0-14 lat najwyższy wskaźnik zanotowano w 1970 r., dla grup 15-29, 35-44 i 70-74 w 1980, a 30-44 i 45-69 w 1990.
W 2010 r. zmiany w stosunku do 1970 r. były następujące:

Na 100 tys. urodzonych żywych chłopców do końca pierwszego miesiąca życia umierało 381, czyli 71 proc. ogółu zmarłych w pierwszym roku niemowląt, przy czym w 86 proc. przyczyną zgonów były wady rozwojowe oraz zaburzenia związane z czasem trwania ciąży. W grupie dzieci, które ukończyły sześć miesięcy, obserwujemy siedem zgonów na 100 tys. żywo urodzonych. Wyraźny spadek wskaźnika umieralności obserwujemy w grupie dzieci i młodzieży do 15. roku życia, a w grupie 15-24 są one o 1/3 niższe niż przed 40 laty. Dla młodych dorosłych (25-44 lata) umieralność jest niższa już tylko o 15 proc., dla starszych (45-59 lat) praktycznie w porównaniu z rokiem 1970 nie obserwujemy poprawy: wskaźnik obecny – 99,7 proc. tego z roku 1970. Mimo wzrostu liczby lekarzy, łóżek szpitalnych, nowych leków i nowych technologii, postęp jest zerowy. Nieco lepiej jest w najstarszej grupie (60-74), gdzie poprawa sięga 24 proc.
Przyczyny zjawiska wydają się złożone, ale niewątpliwie jedną z nich jest niechęć do korzystania ze świadczeń zdrowotnych przez mężczyzn w młodym i średnim wieku z jednej strony, z drugiej – całkowity brak inicjatywy lekarzy POZ, którzy nie czują się odpowiedzialni za zdrowie podopiecznych w takim stopniu, aby wzywać osoby zarejestrowane choćby raz w roku, żeby sprawdzić czy żyją i czy nic złego się z nimi nie dzieje. Prawie zupełna likwidacja przemysłowej służby zdrowia, która prowadziła systematyczne badania okresowe, może mieć tu również duże znaczenie.
Kapitacyjny system opłacania POZ powoduje brak zahamowań w przyjmowaniu coraz większej liczby ubezpieczonych do jednego lekarza; gdyby wprowadzić wysoką stawkę kapitacyjną i – przynajmniej w miastach – ustalić górny limit podopiecznych na 1800 osób, na pewno lekarze znaleźliby czas na działania, które kiedyś nazywano czynnym poradnictwem: wzywanie pacjentów z określonych grup ryzyka na badania kontrolne.
Proponujemy uważnie przyjrzenie się tej propozycji nowemu ministrowi zdrowia, który – mamy nadzieję – również otrzymuje „Puls”. Bliższe szczegóły chętnie z nim omówimy.

Archiwum