1 sierpnia 2012

Rozterki Prezesa

Półmetek pana kadencji minął. Jak wygląda środowisko lekarskie z perspektywy prezesa największej izby lekarskiej w Polsce?
Jest niezwykle zróżnicowane. Przeplata się w nim wiele interesów trudnych do pogodzenia. I jako prezes Okręgowej Rady Lekarskiej stwierdzam, że w związku z tym trudno podjąć takie działania, które zadowoliłyby wszystkich. Jest zbyt wiele różnych form pracy, w jakich wykonują zawód lekarze, wiele układów, w których funkcjonują, wiele rodzajów umów. Nasze środowisko jest słusznie rozgoryczone wprowadzanymi przepisami regulującymi naszą pracę. Jako izba wyrażamy sprzeciw wobec tych przepisów i jesteśmy nimi zdruzgotani.

Słyszę od lekarzy: co te izby dla nas robią oprócz tego, że pobierają haracz w postaci składki?
Trzeba powiedzieć sobie prosto i uczciwie, że spośród 17 zawodów zaufania publicznego lekarze mają jedną z najniższych składek na swój samorząd. Aptekarze na Mazowszu płacą 100 zł, adwokaci i radcy prawni – jeszcze więcej, podobnie jak architekci oraz inżynierowie budownictwa.
Co samorząd lekarski może zrobić ze składką w wysokości 40 zł? Utrzymać budynek izby, w którym rejestrujemy praktyki, zajmujemy się przygotowywaniem dokumentów dla stażystów, w którym działa sąd lekarski i gdzie zajmujemy się konieczną działalnością administracyjną oraz merytoryczną. Trudno, by izba, mając do dyspozycji takie środki, mogła wyłożyć pieniądze na dobrą kancelarię prawną czy działania marketingowe, by skutecznie zawalczyć o lepsze przepisy. W gronie samorządów zawodowych jesteśmy ubogimi krewnymi. Kupiliśmy i wyremontowaliśmy budynek, w którym działa izba, na okres tej kadencji przypada spłata zaciągniętych w banku na ten cel kredytów. Wygląda na to, że do końca tej kadencji wszystkie komercyjne kredyty zostaną spłacone, a pozostaną zobowiązania, jakie mamy w stosunku do zaprzyjaźnionych izb lekarskich.

Pozostałe kwoty ledwo wystarczają na bieżącą działalność, nie wspominając już o możliwości zamawiania ekspertyz prawnych czy kosztach zastępstwa procesowego w razie ewentualnego postępowania przed sądem. Lekarze pewnie tego nie wiedzą, ale stawki są takie: opinia prawna profesora konstytucjonalisty to wydatek kilkunastu tysięcy złotych, udział adwokata w zwykłym informacyjnym spotkaniu wyjazdowym to 5 tys. zł. Jeśli izba miałaby prowadzić taką działalność, składka powinna wynieść ok. 100 zł miesięcznie.

Najważniejsze zadanie teraz to spłacić kredyty komercyjne, i to się nam udaje.

Regulowanie zobowiązań i dbałość o majątek izby to był jeden z punktów pana programu wyborczego. Planował pan też aktywizację kół samorządu lekarskiego. Wiem, że tu jest pan rozczarowany…
Moim zdaniem najważniejszą działalność izbową dla środowiska lekarskiego powinny prowadzić właśnie koła samorządu, bo to one są najbliżej konkretnych środowisk. Lekarze w takim kole najlepiej się znają, potrafią się dogadać, wyciągać wnioski i za pośrednictwem delegatów mogą zgłaszać swoje postulaty na zjeździe lub na posiedzeniu Okręgowej Rady Lekarskiej. Niestety, nie ma praktycznie żadnego delegata, który chciałby zostać przewodniczącym kół samorządu. Koła aktywują się tylko w jednej sytuacji: w razie wystąpienia konfliktu na swoim terenie. Nie prowadzi się jednak prostej pracy u podstaw, dzięki której nie trzeba by było gasić pożarów, lecz jedynie do nich nie dopuszczać. Delegat powinien mieć stały kontakt z Okręgową Radą Lekarską oraz z członkami jej prezydium i przekazywać informacje w obie strony.

W miarę naszych możliwości staramy się robić wiele dla poprawy przepisów, którymi raczy nas władza. Odbywamy szereg spotkań, podczas których przekazujemy nasze stanowisko. Między innymi spotkaliśmy się z wicemarszałkiem Senatu, z Senacką Komisją Zdrowia, gościem naszej Rady była wiceminister, a obecnie prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Agnieszka Pachciarz, rozmawiamy z władzami województwa mazowieckiego. Uczestniczymy też we wszystkich posiedzeniach Sejmowej Komisji Zdrowia. Niestety, władza, która ma ściśle określone wytyczne, rozbieżne z zapowiedziami z kampanii wyborczej, nie chce brać naszych argumentów pod uwagę. Wszelkie ustępstwa, których się doczekaliśmy, to jedynie próby naprawienia błędów, przed którymi jako samorząd przestrzegaliśmy.

W ochronie zdrowia panuje chaos. Nie tylko działania władz powodują dezorientację lekarzy, ale także decyzje samorządu. Jedną z nich było zawieszenie akcji protestacyjnej – rozmawiamy mniej więcej dwa tygodnie po tym fakcie. Czemu została podjęta taka decyzja?
Zanim odpowiem na to pytanie, muszę podkreślić, że izba lekarska nie jest organizacją związkową. Jako samorząd mamy inne zadania, m.in. opiniujemy projekty prawne. Tu też mała dygresja: najczęściej negatywnie wypowiadamy się o bardzo wielu kluczowych propozycjach zawartych w tych projektach, co nie znajduje odzwierciedlenia w aktach prawnych, które wchodzą w życie. Czasami nie jesteśmy nawet w stanie ich ocenić, bo kilkudziesięciostronicowy dokument otrzymujemy na kilka godzin lub kilka dni przed terminem przekazania naszej opinii. Cały pakiet ustaw zdrowotnych wszedł w życie mimo negatywnego stanowiska samorządu, nie tylko zresztą naszego. Zdarza się też, że opiniujemy dokument w innym brzmieniu niż wchodzi pod obrady Sejmu.

Wracając do decyzji zawieszenia protestu, akcja polegała na tym, że po wygaśnięciu umów o wystawianie recept na leki refundowane lekarze mieli wypisywać recepty ze 100-proc. odpłatnością. Wydawało się, że jeśli wszyscy koledzy przystąpią do akcji, to NFZ usiądzie do rozmów. Tymczasem skala protestu nie była duża, a na dodatek akcja w istocie służyła funduszowi, bo przyczyniała się do tego, że oszczędzał pieniądze.
W związku z tym nie było sensu jej kontynuować. Nie zapominajmy jednak, że samorząd zaleca wpisywanie międzynarodowych nazw leków. Czasami wymyślamy akcję, która wydaje się nam dobra, ale okazuje się, że nie daje spodziewanych efektów. Trzeba wtedy z pokorą od takiej akcji odstąpić i podjąć inne działania, które wywrą nacisk na władze, a pacjentowi pozwolą uzyskać wszystko, co mu się należy: leczenie sanatoryjne, odpowiednie leki, badania diagnostyczne i zaopatrzenie w wyroby medyczne.

Jak pan ujmuje różnicę między związkiem zawodowym a samorządem zawodu zaufania publicznego?
Jestem prezesem okręgowej rady lekarskiej i jednocześnie członkiem związku zawodowego. Popieram działania związkowców, jednak związek w pewnych obszarach może więcej i ma inne zadania niż samorząd lekarski. Boli mnie to, iż wielu lekarzy uważa, że izby powinny im dogadzać. Życie tylko dla siebie jest życiem zmarnowanym. Wykonujemy najpiękniejszy zawód świata i żyjemy dla pacjentów. Ważne jest też zachowanie lekarskiej godności. Nie można normalnie traktować osób, które kradną recepty, potem handlują lekami. Takich ludzi trzeba eliminować ze środowiska. Izba powinna dbać o etykę wykonywania zawodu i to jest jej podstawowe działanie. Musimy troszczyć się o chorych, bo tylko od nich możemy oczekiwać wdzięczności i poparcia. Mam wrażenie, że władze chcą nas skonfliktować z pacjentami. Temu służy nowomowa, w której nie ma pacjenta, tylko świadczeniobiorca, nie ma lekarza, tylko świadczeniodawca, nie ma leczenia i pomocy, tylko procedura i świadczenie. Pacjenci są zdezorientowani, a my wepchnięci w paranoję wymyślania chorób na potrzeby jednorodnych grup pacjentów. Chcemy normalnie pracować, leczyć ludzi. Bardzo mnie boli to, jak źle lekarze odnoszą się do siebie nawzajem, a zwłaszcza – jak młodzi lekarze odnoszą się do tych, którzy już przestali pracować. Apeluję do wszystkich, by godnie traktowali starszych kolegów. Jeśli chcecie być w przyszłości szanowani, szanujcie naszych seniorów, bo to oni nas uczyli zawodu! Lekarzom starszym potrzebna jest szczególna ochrona, pomoc, więc w naszej kadencji staramy się dla nich robić jak najwięcej, m.in. wspierając prężnie działającą Fundację Pro Seniore. Szykujemy właśnie akcję, dzięki której będziemy mogli poprzez fundację kupować starszym kolegom sprzęt ortopedyczny, zabiegi rehabilitacyjne, organizować i opłacać dla nich turnusy terapeutyczne.

Skrzyknął pan inne samorządy zawodów zaufania publicznego i z pana inicjatywy powstało mazowieckie forum tych samorządów. Czemu ma ono służyć?
W moim wyobrażeniu samorządy zawodowe są nieodłączne od sprawnie funkcjonującego państwa demokratycznego. Władza centralna powinna z samorządami, zarówno zawodowymi, jak i terytorialnymi, ściśle współpracować.
W samorządach zawodowych znajduje się wielu bardzo mądrych i zasłużonych ludzi, dziwię się więc, że władza centralna tak rzadko bierze ich głos pod uwagę. Doprowadziłem do powstania Mazowieckiego Forum Samorządów Zawodów Zaufania Publicznego w celu wymiany doświadczeń i opinii. Odbyło się kilka spotkań i wynika z nich, że w innych samorządach są bardzo poważne problemy, podobne do naszych. W jakimś sensie pouczające było dla mnie to, że nasze życie nie różni się pod względem nawału bzdurnych przepisów od życia prawników, inżynierów budownictwa czy architektów. Każdemu zawodowi próbuje się administracyjnie narzucić mnóstwo zbędnych działań, stwarza się kolejne niepotrzebne formalne bariery i wymagania.

Czego życzy pan sobie na pozostałą część kadencji?
Chciałbym, żebyśmy jako środowisko lekarskie nie poddali się polityce mającej na celu poróżnienie nas. Nie wierzmy, gdy przed kamerę wychodzi polityk i próbuje nas skonfliktować między sobą i z pacjentami. Takie działania są po to, by osłabić pozycję lekarzy w społeczeństwie i rozbić nasze środowisko. Chciałbym też, by wzrosła składka. 40 zł wielu lekarzy zarabia w 15 minut! I co istotniejsze, taka składka nie wystarczy, żeby zrobić coś dla środowiska, nie da się za takie pieniądze zbudować potęgi samorządu. Izba lekarska to nie jest pięć osób, które zajmują jakieś stanowiska. Izbę lekarską tworzą wszyscy jej członkowie i to od nich zależy, co ta izba robi. Jeśli każdy lekarz, co gorsza – lekarz, który jest delegatem, zajmuje postawę pasywną, nie jest motorem działania w swoim środowisku, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Nie widziałem jeszcze samochodu z pięknym silnikiem, który pojechał bez kół. Podoba mi się to, co powiedział niegdyś prezydent Stanów Zjednoczonych John F. Kennedy: „Nie pytaj, co Twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co Ty możesz zrobić dla swojego kraju”.

rozmawiała Justyna Wojteczek

Archiwum