5 listopada 2012

Przeżyć zawał i nie umrzeć

Rozmowa
z prof. dr. hab. Stefanem Grajkiem,
kardiologiem, kierownikiem I Kliniki
Kardiologii Uniwersytetu Medycznego
w Poznaniu.

– W polskiej kardiologii dokonał się w ostatniej dekadzie ogromny postęp. Dziś można powiedzieć, że pacjenci z objawami zawału mogą liczyć na skuteczną pomoc. Zbudowano działający system?
To prawda. W całym kraju powstało ok. 140 pracowni hemodynamicznych, ratujących życie w przypadku ostrego zespołu wieńcowego, zwłaszcza w świeżych zawałach serca. Średnia odległość między tymi punktami jest nie większa niż 80 km. Chorzy mogą szybko zostać przetransportowani do miejsca, gdzie otrzymają skuteczną pomoc. Dane statystyczne potwierdzają, że system działa. Warto podkreślić, że śmiertelność szpitalna w ostatnich latach zmniejszyła się z 30 do 4,5 proc., czyli prawie siedmiokrotnie! Te wyniki plasują nas w gronie najlepszych ośrodków europejskich. Co prawda system jest jeszcze nie zawsze precyzyjnie wykorzystywany, ale wstydzić się nie ma czego.
– To jasna strona naszej kardiologii. Jednakże leczenie zawału w fazie ostrej jest interwencją doraźną. A choroba trwa…
Tak, dramatem jest to, że wśród pacjentów, którzy szczęśliwie opuszczają szpital, uratowani przed śmiercią, przed poważnym uszkodzeniem mięśnia sercowego, śmiertelność ze wspomnianych 4,5 proc. wzrasta po 30 dniach do ok. 9 proc.! To dwukrotnie większa liczba zgonów niż w szpitalach. Po roku od wystąpienia zawału wskaźnik ten sięga aż 15 proc. leczonych. Zatem co szósty pacjent prawidłowo leczony w fazie ostrej, właściwie zaopatrzony w stenty, jednak umiera! To dramatyczna statystyka.
– Jakie są tego główne przyczyny?
To bardzo złożony problem. Nie ma wypracowanego systemu dyspensaryzacji, czyli opieki nad chorym. Nie wiadomo, kto właściwie ma się takim pacjentem zająć, czy nadal kardiolog, czy lekarz rodzinny, czy internista, diabetolog lub hipertensjolog. Lekarz rodzinny, do którego pacjent zgłasza się w pierwszej kolejności, odsyła go przede wszystkim do kardiologa i chory wiele miesięcy czeka na wizytę. Tak naprawdę to nie ma systemowej opieki nad chorym po zawale.
– Czy o funkcjonowaniu tego typu opieki decydować mają jakieś przyjęte i zaakceptowane przez specjalistów standardy?
Generalnie powinny to być właściwie zaprogramowane i wyspecjalizowane poradnie, ośrodki powołane do opieki nad pacjentami po zawałach. Na razie ich nie ma, choć Polskie Towarzystwo Kardiologiczne o budowanie systemowego poradnictwa zabiega. Niedostateczna jest dostępność rehabilitacji ambulatoryjnej, którą prowadzą nieliczne, nierównomiernie rozmieszczone na terenie kraju placówki. Tymczasem rehabilitacja kardiologiczna może zmniejszyć śmiertelność pacjentów o ok. 20-25 proc.
– Jaką pomoc otrzymywałaby osoba po zawale w takim ośrodku?
Placówki szeroko rozumianej rehabilitacji dziennej zapewniałyby rehabilitację ruchową i fizyczną, naukę zdrowego stylu życia i dobrych nawyków żywieniowych, a także monitorowanie farmakoterapii. To szczególnie ważne, bo u licznych chorych występuje wiele przewlekłych schorzeń towarzyszących. Zażywają po kilkanaście tabletek.
– Nawet najlepszy system i najnowocześniejsze leki na nic się zdadzą, jeśli pacjent nie zechce się zastosować do zaleceń lekarza.
Zgadza się. To trzeci (obok działań systemowych i farmakoterapii) z najistotniejszych warunków poprawy stanu chorych po zawale. Jego spełnienie jest niełatwe. Z prowadzonych badań wynika, że spośród pacjentów włączonych w szerokie programy, którzy otrzymują doskonałą opiekę i najnowocześniejsze leki, 15 proc. rezygnuje, odchodzi, świadomie wybiera nieleczenie. Takie zachowanie jest dość typowe w przewlekłej, męczącej farmakoterapii. Druga grupa to chorzy, którzy wprawdzie współpracują, ale zwyczajnie o regularnym zażywaniu leków zapominają. Trzeba ich w pewien sposób zmuszać, a w każdym razie dyscyplinować. Badania wykazały, że jeśli chory w ciągu sześciu miesięcy od wyjścia ze szpitala po zawale serca chociaż raz będzie w poradni specjalistycznej, gdzie skoryguje mu się leczenie, to żyje istotnie statystycznie dłużej. Docieranie do świadomości chorych, kształtowanie jej, to zatem bardzo istotna droga do zmniejszania liczby zgonów osób po zawale.

Fragmenty wywiadu
Materiał prasowy przygotowany przez Stowarzyszenie „Dziennikarze dla Zdrowia” z okazji XI Konferencji „Polka w Europie”, wrzesień 2012.

Archiwum