24 kwietnia 2013

OZZL o sytuacji w ochronie zdrowia

Minister zdrowia koncentruje się na skutkach, a nie na przyczynach

W ocenie OZZL działania, jakie podjął minister zdrowia w związku z niedawną śmiercią dziewczynki, która nie otrzymała właściwej pomocy medycznej, są dalece niewystarczające, aby zapobiegły podobnym przypadkom w przyszłości. Ministerialna ocena przyczyn tej tragedii jest – zdaniem OZZL – zbyt powierzchowna i koncentruje się na ostatnich ogniwach długiego łańcucha elementów, które do niej doprowadziły.
Od kilkunastu lat lekarze, pielęgniarki i inni pracownicy medyczni poddawani są silnej presji, aby ograniczać koszty swojej działalności maksymalnie jak to możliwe. Grozi się im, że w przeciwnym razie ich zakłady pracy: szpitale, przychodnie, stacje pogotowia ratunkowego, zbankrutują albo nie starczy pieniędzy na ich pensje. Sytuacja ta nie jest wynikiem mechanizmów rynkowych ani działaniem „dla zysku” poszczególnych placówek medycznych, ale skutkiem decyzji administracyjnych i politycznych. To politycy ustalili bowiem wielkość koszyka świadczeń gwarantowanych i oni zdecydowali, że nakłady publiczne przeznaczone na jego sfinansowanie są dalece niewystarczające. To urzędnicy państwowi (NFZ) ustalili ceny świadczeń zdrowotnych z pełną świadomością, że w większości przypadków są zbyt niskie, aby pokryć niezbędne koszty.
Nic dziwnego, że wobec takiej presji zewnętrznej, trwającej od kilkunastu lat, obniża się wyczulenie dyrektorów placówek medycznych i personelu medycznego na możliwość przekroczenia granicy bezpieczeństwa chorych przy dążeniu do maksymalnych oszczędności. To jest właściwa przyczyna ostatniej tragedii i wielu poprzednich. Niestety, minister zdrowia nie chce – lub mu nie wolno – o tym mówić. Koncentruje się zatem bardziej na skutkach niż na przyczynach tego zjawiska. Cóż zmienią formalne szkolenia pracowników medycznych lub wdrażane procedury postępowania, gdy skończą się w pogotowiu pieniądze na paliwo do karetek albo na zatrudnienie odpowiedniej liczby osób?
OZZL po raz kolejny wzywa rząd do podjęcia rzeczywistych działań naprawczych w publicznej ochronie zdrowia. Podstawowym warunkiem ich skuteczności jest zapewnienie równowagi między ilością pieniędzy publicznych przeznaczanych na lecznictwo a koszykiem gwarantowanych świadczeń zdrowotnych. Konieczny jest merytoryczny dialog rządu ze środowiskami medycznymi oraz reprezentacją pacjentów w celu wypracowania fundamentalnych decyzji dotyczących: wielkości nakładów publicznych na lecznictwo, zakresu bezpłatnych świadczeń zdrowotnych, zasad i wielkości współpłacenia za niektóre świadczenia zdrowotne, metod wyceny świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych z uwzględnieniem podstawowego składnika kosztów, jakim jest praca ludzka.

Bydgoszcz, 7 marca 2013 r.

Ograniczać dostęp do leczenia – główne zadanie „świadczeniodawców”

Wydarzenia ostatnich dni, tygodni i miesięcy zdemaskowały prawdziwy charakter publicznej opieki zdrowotnej w naszym kraju. Świadczą o tym następujące fakty:
Niedawno osoby zarządzające publiczną ochroną zdrowia demonstrowały swoje oburzenie z powodu zbyt późnego skierowania lub przyjęcia do szpitala chorych dzieci, co skończyło się ich śmiercią. Oskarżono wówczas lekarzy i innych pracowników medycznych, że byli nie dość wyczuleni na możliwość pogorszenia się stanu zdrowia małych pacjentów. Na szpital i przychodnię nałożono z tego powodu karę finansową.
W tym samym czasie ukarany został jednak również inny szpital. Jego winą było to, że… przyjmował za dużo dzieci, a lekarze zbyt ostrożnie podeszli do ich choroby. Karę uzasadniono tym, że szpital naraził NFZ na niepotrzebne koszty.
Parę miesięcy temu minister zdrowia w sposób pokazowy zwolnił z pracy dyrektora jednego z warszawskich instytutów medycznych, bo zaprzestał on pod koniec roku przyjmowania chorych z powodu wyczerpania limitów przyznanych przez NFZ. Pouczono wówczas publicznie dyrektora, że powinien lepiej „gospodarować limitami” i nie pozbawiać chorych możliwości leczenia pod koniec roku. Kiedy jednak, nauczony tym doświadczeniem, dyrektor jednego z Centrów Onkologii zaczął dzielić przyznany roczny limit na miesięczne części, co zmusiło go do zmniejszenia liczby przyjmowanych pacjentów już w styczniu, osoby zarządzające publicznym systemem opieki zdrowotnej zarzuciły mu, że administracyjnie ogranicza dostęp chorych do leczenia, nie licząc się ze wskazaniami lekarskimi.
Powyższe przykłady dowodzą, że główną zasadą funkcjonowania publicznej ochrony zdrowia w naszym kraju jest maksymalna taniość świadczeń i ukrywanie tego faktu przed pacjentami i społeczeństwem. Od świadczeniodawców (lekarzy, szpitali, przychodni) rządzący oczekują przede wszystkim, że będą tak ograniczać świadczenia zdrowotne, aby nikt tego nie zauważył. Dlatego z irytacją rządzących spotykają się wszelkie wydarzenia, które demaskują fakt, że takie ograniczenia mają jednak miejsce.
OZZL po raz kolejny wzywa rząd do podjęcia rzeczywistych działań naprawczych w publicznej ochronie zdrowia. (…) Konieczny jest merytoryczny dialog rządu ze środowiskami medycznymi oraz reprezentacją pacjentów w celu wypracowania fundamentalnych decyzji w tej sprawie, dotyczących wielkości nakładów publicznych na lecznictwo, zakresu bezpłatnych świadczeń zdrowotnych, zasady i wielkości współpłacenia za niektóre świadczenia zdrowotne, metod wyceny świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych z uwzględnieniem podstawowego składnika kosztów, jakim jest praca ludzka.

Bydgoszcz, 11 marca 2013 r.

Krzysztof Bukiel,
przewodniczący Zarządu Krajowego OZZL

Archiwum