1 października 2013

Czytajmy wnikliwie umowy


Z Elżbietą Barcikowską, radcą prawnym OIL w Warszawie, rozmawia Marek Stankiewicz

Czy lekarze powinni drżeć ze strachu przed prawnikami?
Uważam, że mają podstawy do tego, aby się obawiać. Coraz więcej kancelarii prawnych specjalizuje się w dochodzeniu roszczeń. Wystarczy, że zdaniem prawników istnieje jakikolwiek cień wątpliwości, co do prawidłowości postępowania lekarza, a dane zdarzenie mogą kwalifikować do skierowania na drogę postępowania sądowego lub do wojewódzkiej komisji orzekającej ds. zdarzeń medycznych.

Ale wówczas odpowiada szpital, a nie lekarz…
Niekoniecznie i nie zawsze. Przed komisją wojewódzką każdy pacjent może dochodzić roszczeń, jeśli komisja stwierdzi, że jest to zdarzenie medyczne. Wówczas sprawa ogniskuje się na szpitalu i obraca przeciwko niemu. Ale jeśli lekarz jest zatrudniony na kontrakcie cywilnoprawnym, szpital lub jego ubezpieczyciel ma tzw. roszczenie regresowe w stosunku do lekarza. I tego naprawdę można i trzeba się obawiać.

Ale najwięcej spraw trafia chyba do sądów.
Tak, bo do postępowania sadowego mogą być kierowane sprawy bezpośrednio przeciwko lekarzom prowadzącym swoją praktykę, jak również przeciwko szpitalom. Lekarze na kontraktach nie są świadomi formy odpowiedzialności na wypadek jakiegoś zawodowego nieszczęścia. Trudno nawet powiedzieć, dlaczego nie chcą zdobyć na ten temat wiedzy. Z przepisów bowiem wynika, że chodzi zazwyczaj o odpowiedzialność solidarną. A lekarze nie znają tego pojęcia lub rozumieją je opacznie. Sądzą, że znaczy: „pół na pół” albo, że odpowiada wyłącznie szpital.

Co to jest odpowiedzialność solidarna?
Ten rodzaj odpowiedzialności ma swoją regulację w kodeksie cywilnym. Podstawą przyjęcia solidarnej odpowiedzialności jest odpowiednio stosowany art. 441 k.c. Według tego przepisu jeżeli kilka osób, np. lekarze jako dłużnicy, lub instytucja, taka jak szpital, ponosi odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną czynem niedozwolonym, to ich odpowiedzialność jest solidarna. Solidarność dłużników występuje wówczas, gdy kilku z nich jest zobowiązanych w ten sposób, że wierzyciel może żądać całości lub części świadczenia od wszystkich dłużników łącznie, od kilku z nich lub od każdego z osobna, a spełnienie świadczenia przez któregokolwiek z nich zwalnia pozostałych. Aż do zupełnego zaspokojenia wierzyciela wszyscy dłużnicy solidarni pozostają zobowiązani (art. 366 k.c.). W przypadku uznania roszczenia sąd nie wskazuje, kto ma zapłacić: lekarz czy szpital. O tym decyduje pacjent. Ale za lekarza zatrudnionego na podstawie umowy o pracę odpowiada zawsze szpital, zachowując roszczenie regresowe wobec lekarza, wysokość kwoty zależy od tego, czy szkoda została wyrządzona w warunkach winy umyślnej, czy też nie.

Przecież chronią nas ubezpieczenia…
Owszem, ale coraz częściej się zdarza, że lekarze nie zastanawiają się nad tym, co i jak ubezpieczają. Z niezrozumiałą dla mnie niefrasobliwością nie zwracają uwagi na wyłączenia, czyli na to, co jest wyłączone z ochrony ubezpieczeniowej. Jeśli np. lekarz dentysta spowoduje szkodę w kręgu najbliższej rodziny, to ubezpieczyciel takiej szkody nie naprawi, ze względu na zastosowane wyłączenie. Inny przykład: lekarz dermatolog ubezpieczył się, ale nie zgłosił, że wykonuje zabiegi laserowe, które w warunkach ubezpieczenia zostały wyłączone spod ochrony. Udzielałam ostatnio porady lekarzowi, który miał dwie polisy, a w gruncie rzeczy nie był ubezpieczony, bo żadna nie obejmowała szkody, która została wyrządzona. Warto więc wnikliwie i uważnie czytać umowy i przepisy prawa, korzystać z kursów, a przede wszystkim starannie i czytelnie prowadzić dokumentację lekarską, aby w przypadku niekorzystnego zdarzenia była atutem, a nie zmorą lekarza.

Kiedy pacjent pozywa lekarza?

Dr Radosław Tymiński, ekspert prawa medycznego

W środowisku medycznym pokutuje przekonanie, że pacjenci pozywają (skarżą) lekarzy tylko wtedy, gdy zostanie popełniony wielki błąd medyczny. Zajmując się od ośmiu lat odpowiedzialnością prawną lekarzy, zauważyłem, że wiele spraw nie ma wielkiego ciężaru gatunkowego. Równocześnie można zaobserwować, że pewne problemy powtarzają się. Poniżej przedstawiam siedem najczęściej (zgodnie z moim doświadczeniem) występujących problemów oraz siedem najbardziej absurdalnych spraw, w których miałem okazję pomagać lekarzom.
Najczęściej pacjenci skarżą się na:
• powikłania okołoporodowe l niewykonanie cesarskiego cięcia ze wskazań psychologicznych (strach przed porodem) • nieprawidłowo objaśnioną zgodę • powikłania okołooperacyjne l nieprawidłowe rozpoznanie stanu zdrowia l zostawienie chusty lub narzędzia w polu operacyjnym l zakażenie okołooperacyjne (żółtaczka).
Najbardziej absurdalne sprawy:
• o nieprawidłowo wykonaną plastykę pochwy po porodzie (lekarz tylko zszył krocze, lecz pacjentka uzasadniała pozew tym, że krocze wygląda inaczej niż przed porodem) • o usunięcie zęba całkowicie zniszczonego próchnicą bez zgody pacjenta (próchnica objęła miazgę zęba, antybiotykoterapia nie przyniosła poprawy, pacjent miał znaczne dolegliwości bólowe, lecz po wszystkim stwierdził, że się nie zgadzał na usunięcie chorego zęba) • o zbyt późne wykonanie cesarskiego cięcia, w wyniku czego dziecko zachorowało na IUGR (!) • o nierozpoznanie przez lekarza ginekologa zatorowości płucnej u pacjentki, która w tydzień po wizycie u tego lekarza zmarła na zator tętnicy płucnej, będący następstwem bezobjawowego zapalenia żyły kończyny dolnej (pacjentka w ciąży, otyła, bez badań w kierunku zatorowości, niezgłaszająca żadnych objawów miejscowych) • o niepozwolenie ojcu na przecięcie pępowiny • o dopuszczenie w szpitalu klinicznym do asystowania przy badaniu studentów medycyny • o zbyt wysokie wynagrodzenie (lekarz zajmujący się medycyną estetyczną wykonał u pacjentki serię zastrzyków, za które zapłaciła 3 tys. zł, a w Internecie znalazła informację, że podobną kurację w innej klinice można zrobić za 1,5 tys. zł, i pozwała lekarza o zbyt wysokie wynagrodzenie).

Archiwum