9 października 2014

Syjamski król na końcu świata

Jacek Walczak

„I oto jestem na Przylądku Północnym, na skraju Finnmarku. I ośmielę się stwierdzić, że jednocześnie na końcu świata, jako że nie ma zamieszkanych miejsc dalej na północ. Ten fakt dopełnia moją satysfakcję. Przybyłem tutaj, zobaczyłem i czuję się spełniony. I zaspokojony. Tutaj kończy się moja ciekawość…”.

Tak napisał ksiądz turysta Francesco Negri z Ravenny, który po dwuletniej włóczędze dotarł w 1664 r. do North Cape. Nazwę nadał przylądkowi w 1553 r. jego angielski odkrywca Richard Chancellor, podczas wyprawy w poszukiwaniu północnego połączenia z Pacyfikiem. Norwegowie określają przylądek po swojemu – Nordkapp. Natomiast dla Saamów (Lapończyków), najstarszych mieszkańców tej ziemi, było to święte miejsce, znane jako Knyskanes.
Na smaganej wiatrami, bezleśnej wyspie Mageroya rozłożyła się rybacka wieś Honnigsvag, najbardziej na północ położona miejscowość w Europie. Stąd jest tylko 34 km do najdalej wysuniętego skrawka kontynentu – Przylądka Północnego. Rozległy płaskowyż pokryty tundrą latem odwiedzają renifery. Mogą się paść całą dobę, bo słońce tu nie zachodzi przez ponad 60 dni. Po kilku miesiącach zapada długa noc, której mrok mogą rozjaśnić najwyżej zorze polarne. Od października do kwietnia droga do przylądka jest zamknięta. Szarobure pustkowia mogą rozczarować, ale wielu twierdzi, że urwisko, sterczące 307 m powyżej poziomu morza, niezwykle pobudza zmysły. Nostalgiczną atmosferę pogłębiają niemal ciągle padające deszcze. Trzeba mieć sporo szczęścia, by natrafić na dzień, kiedy przez 24 godziny widać słońce. Przy pochmurnym niebie, gdy obniżające się słońce znajdzie się między powierzchnią morza a chmurami, czasami zaświeci na chwilę jaskrawoczerwonym światłem. Panują tu wyjątkowo nieprzyjazne człowiekowi warunki, które jednak od dawna budzą romantyczną stronę duszy licznych podróżników. Zbudowano w tym miejscu nowoczesny Ośrodek Przylądka Północnego. Czegoż tam nie ma: kino, sala wystawowa, restauracja, sklepy, bank, poczta itp. I… muzeum Tajlandii. Niesłychane, takie muzeum w takim miejscu.

Najbardziej odległe rejony naszego kontynentu przyciągały, ale nie za często, rozmaitych dziwaków, ale też wielkie osobistości. Wizytę Filipa Orleańskiego, późniejszego króla Francji, upamiętnia stojący na skarpie pomnik. W roku 1873 przybył tam także król Norwegii Oskar II. Przyjechał chyba po to, by ocenić, czym to z łaski bożej ma zarządzać. Z okazji tej wizyty wniesiono prowizoryczne zabudowania, które miały służyć królowi. To prymitywne schronienie stało się z czasem poważnym ośrodkiem turystycznym.
Król Syjamu (obecnie Tajlandia) Rama V przybył do Europy poznawać zachodnią cywilizację. Gdy składał wizytę na dworze szwedzkim, pokazano mu koniec kontynentu. Było to w roku 1907.
Mocarstwa europejskie tworzyły protektoraty lub kolonie na niemałych połaciach południowo-wschodniej Azji. Tylko Syjam, aczkolwiek ogromnym kosztem, oparł się tym zakusom. Zatem nie bez powodów młody król Rama V Chulalongkorna z dynastii Chakri udał się w daleką podróż. Zależało mu, by lepiej poznać zachodnie systemy rządów, a także zwyczaje Europejczyków.
Pierwszy raz dotarł do Europy w 1897 r. Wylądował w Rzymie, by przez Wiedeń i Warszawę udać się do Petersburga. Spodziewał się zyskać przychylność cara Rosji, który mógł stanowić przeciwwagę w stosunku do władców brytyjskich i francuskich. Podczas pobytu w Warszawie zatrzymał się w Łazienkach, skąd pisał w listach do żony o tym, jak bardzo Polska mu się podoba. Użył nazwy kraju, którego wtedy nie było na mapach.
Po raz drugi przybył do Europy w 1907 r. Podróż rozpoczął w Nicei. Na zbudowanym specjalnie dla niego parowym jachcie opłynął Stary Kontynent. Ponownie odwiedzał dwory panujących. Wtedy właśnie był na Nordkappie. Po powrocie do Syjamu zreformował administrację i wprowadził rozwiązania z dalekich krajów: telegraf, pocztę, komunikację lądową. W założonej przez niego szkole uczono w języku angielskim. Król nakazał też wybudowanie wielu pałaców i budynków na wzór europejski.
Wędrówki syjamskiego króla przyczyniły się zatem do tego, że Syjam, jako jedyny kraj w Indochinach, oparł się kolonizacji.
Do dzisiaj ślady jego wizyty na norweskim Nordkappie są widoczne. W jednej z sal Ośrodka Przylądka Północnego w szklanej gablocie leży całkiem spory kamień. Są na nim wydrapane napisy w języku tajskim, z wyraźną datą: 1907. Tak upamiętniono fakt wizyty syjamskiego króla na końcu świata.

http://www.jacekwalczak.com

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum