9 stycznia 2017

Towarzystwo Medyczne. Ożywimy działalność PTL

Z prof. dr. hab. n. med. Waldemarem Kostewiczem, prezesem Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, specjalistą chirurgii ogólnej i naczyniowej z II Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej, Naczyniowej i Onkologicznej II Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w Szpitalu Czerniakowskim, rozmawia Małgorzata Skarbek.

Jakie są pańskie plany na ożywienie działalności PTL, która nieco przybladła w nowym wieku?

Zacznę od przypomnienia, że Polskie Towarzystwo Lekarskie to dobra marka, znana w Polsce i na świecie. Jak każda organizacja, ma okresy burzliwego rozwoju, ale też mniejszego znaczenia. PTL jest w pewnym sensie spadkobiercą powstałych w początku XIX w. na ziemiach polskich towarzystw lekarskich (np. w Wilnie, Warszawie, Kaliszu, Krakowie), aczkolwiek jego powołanie po drugiej wojnie światowej stanowiło akt polityczny. Wkrótce będzie mieć 65 lat. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku PTL było liderem. Należało do niego ponad 80 proc. pracujących lekarzy. Kiedyś spotykali się w kołach PTL z wielu powodów. Zmiany ustrojowe w latach 90. przebiegały jednak znacznie szybciej, niż mogło przekształcać się PTL. Zaczęło nieco tracić na znaczeniu. Lekarzy w kraju przybywało, a w PTL ich liczba malała. Kiedyś było 25 tys. członków, obecnie około 6,5 tys., to są dane po weryfikacji. Niektóre koła i oddziały gorzej pracują, wręcz kończą działalność. Ale nie skreślamy ich od razu, próbujemy szukać osób, które chciałyby reaktywować jednostkę. Naszą markę trzeba wzmocnić. Będę zabiegał, aby chociaż zbliżyć się do świetności sprzed 25–30 lat.

Z kim będzie pan nawiązywał współpracę?

Mam innych partnerów niż w czasach swej prezesury prof. Woy-Wojciechowski – inny minister zdrowia, inny premier, wiele organizacji lekarskich. Chcą z nami rozmawiać. Uważam, że PTL wymaga gruntownej przemiany, począwszy od zaproszenia do współpracy młodych naukowców, lekarzy, nawet studentów medycyny. Zaczynam od małych kroków – zainteresowania młodych ludzi naszą działalnością.

Jestem opiekunem Studenckiego Koła Chirurgicznego, jego członkowie są zapraszani do naszego pocztu sztandarowego. Na tegorocznej uroczystości wręczenia odznaczeń PTL na Zamku Królewskim byli młodzi. Widzę też możliwość bliższych kontaktów z naszą uczelnią. Jestem także opiekunem „Czwartków chirurgicznych”, cyklicznych konferencji naukowo-szkoleniowych organizowanych od 2007 r. przez studentów dla studentów. Ich również chciałbym zainteresować działalnością PTL. Zwłaszcza, że przez ostatnie dziesięć lat na „Czwartkach” było w sumie ponad 8 tys. studentów.

Z wielkim naciskiem podkreślam, że mnie osobiście i Polskiemu Towarzystwu Lekarskiemu zależy na promowaniu szlachetnej idei humanizmu, bo żyjemy obecnie w świecie komercjalizacji i dehumanizacji. Mało liczą się już wyższe wartości, a one są przecież nierozerwalnie związane z pracą lekarza.

Ze smutkiem zauważam, że niestety zanika akademickość na naszych uczelniach. To bardzo mnie niepokoi. Przyczyn jest wiele. Współczesna medycyna zmienia się w zawrotnym tempie i stwarza coraz więcej dylematów moralnych. W szpitalach przede wszystkim myśli się o finansowaniu, o opłacalności procedur, a to prowadzi do erozji etosu lekarskiego. Zamiana etyki lekarskiej na etykę wolnego rynku i biznesu niszczy personalną relację lekarz – pacjent. W tym myśleniu zatraca się dobro najwyższe, jakim jest pacjent. Na studiach medycznych mamy dużo wiedzy teoretycznej, a mało praktyki i kontaktu z pacjentem. Wierzę jednak, że pomimo tych zmian, mimo technicyzacji medycyny, pozostaje miejsce dla mistrza, który naucza szacunku do zawodu lekarza, związanej z nim odpowiedzialności, uczy empatii, wrażliwości na ból, cierpienie, zrozumienia obaw pacjenta i nadziei, jaką w swoim lekarzu pokłada. Tego nie można się nauczyć z książki. Zawód lekarza jest nie tylko profesją osobistą i intymną, jest również zawodem najściślejszego zaufania publicznego. Jak pisze etyk Jan Hartman: „Posługa lekarska jest uniwersalna, powszechna i nieustająca”. Jednak etyka jest obecnie obca wielu lekarzom.

Zjawisko reifikacji pacjenta to jedna z głównych przeszkód stojących na drodze pełnej realizacji etosu zawodowego w pracy lekarza. Nawet metaforycznie pojmowany etos lekarski wywiera istotny wpływ na praktykę zawodową i efektywność leczenia, dlatego nie należy ignorować tego zjawiska przy ustalaniu standardów odpowiedzialności zawodowej. Ten wielki problem niestety narasta, Polskie Towarzystwo Lekarskie zauważa go i będzie, wspólnie z izbami lekarskimi, władzami uczelni i dyrektorami szpitali, dążyć do jego ograniczenia.

Lekarze mojego pokolenia mieli szczęście obcować na uczelniach i startować w życie zawodowe pod kierunkiem profesorów, których i ja dzisiaj wspominam z wdzięcznością. Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebny jest nauczyciel medycyny, który swoim przykładem zaświadcza, że słowa wygłaszane ex cathedra, w auli, znajdują potwierdzenie w osobowości i zaletach charakteru mistrza. Bo lekarz to wiele znaczy: i zawód, i sztuka leczenia, i powołanie, i służba drugiemu człowiekowi od chwili złożenia przysięgi Hipokratesa po kres życia.

Czy PTL ma liderów, którzy skupiają wokół siebie ludzi?

Jest ich wielu, np. były prezes jest marką sam w sobie. Byli przewodniczącymi kół, oddziałów. Chciałbym, aby właśnie oni przekazywali tradycję młodym, bo przecież nie ma przyszłości bez przeszłości. Po roku pracy już wiem, co znaczy osobisty kontakt, porozumienie towarzyskie i bezpośrednia współpraca. Prof. Woy-Wojciechowski jeździł po Polsce, był jednak na emeryturze. Ja jestem czynnym chirurgiem, trudniej mi tak działać. Jednak jestem dobrej myśli, bo nowy Zarząd Główny PTL to ludzie światli, niezwykle zaangażowani w pracę społeczną w swoich miejscowościach, natychmiast reagujący na wyzwania związane z potrzebą istnienia PTL na forum publicznym.

Jak zamierza pan współpracować z samorządem lekarskim?

Izby lekarskie istniały przed wojną, potem je zlikwidowano. Środowisko miało świadomość, że są potrzebne. Wiele osób zabiegało o ich reaktywację. Ponowne powołanie było decyzją polityczną, ale poprzedzone zostało licznymi rozmowami, zabiegami luminarzy medycyny, w tym z grona PTL, profesorów: śp. Tadeusza Koszarowskiego, Jerzego Woy-Wojciechowskiego, Jerzego Jurkiewicza. Na pewno zbyt mało się o tym mówi. Ale mieliśmy i mamy dobre relacje z izbami lekarskimi, zarówno naczelną, jak i okręgowymi. Jest wiele aspektów, w których jesteśmy w stanie się porozumieć. Organizujemy konferencje interdyscyplinarne. Staramy się znaleźć płaszczyzny wspólne dla różnych specjalistów, np. odpowiedzialność cywilna, ubezpieczenia, problem leczenia ludzi starych, zagadnienia kulturalne, artystyczne, sport.

Myślę, że łączy nas również troska o tradycję, patriotyzm, krzewienie idei humanistycznych, kontakty z Polonią. Zależy nam na tych kontaktach. Na Kongresie Polonii w czerwcu 2016 r. powierzono nam przygotowanie sesji poświęconej historii polskich towarzystw lekarskich na przełomie XIX i XX w. Aktywności PTL jest znacznie więcej. Wymienię najważniejsze. Dzięki staraniom PTL rok 2017 został ustanowiony przez Senat RP rokiem doktora Władysława Biegańskiego (1857–1917) – aby w setną rocznicę jego śmierci oddać należny hołd temu zasłużonemu dla Częstochowy, Polski i Europy wybitnemu lekarzowi i badaczowi, etykowi, współtwórcy deontologii lekarskiej, który swoje życie poświęcił dobru wspólnemu.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum