9 stycznia 2017

Spoko, bez emocji

Janina Jankowska

Widz pamiętający film „80 milionów” mógł w końcu listopada poczuć się, jakby dostał obuchem w głowę. Oto jeden z bohaterów filmu, legendarny działacz wrocławskiej „Solidarności”, któremu w przededniu ogłoszenia stanu wojennego udało się zabezpieczyć 80 mln zł ze związkowego konta, w 2016 r. zostaje oskarżony o korupcję. Szok dla działaczy pierwszej „Solidarności”. Nie wierzę w słuszność tych zarzutów. Czuję, jakby ktoś burzył mi najważniejszy kawałek mojego życia, poczucie wspólnoty z tysiącami ludzi związanych jednym celem. Naszą siłą była bezinteresowność, myślenie o innych. Pinior, ideowy lewicowiec, raczej rozdałby pieniądze potrzebującym. To pierwsza spontaniczna reakcja, nie tylko moja. Józef Pinior miał opinię człowieka nieskazitelnego, pryncypialnego w tropieniu nieprawości. Sprawa, teoretycznie niemająca związku z polityką, z udziałem tak znanej osoby publicznej, o określonych poglądach, nabiera treści politycznych. Pojawienie się nazwiska znanego polityka w kontekście przestępstwa korupcyjnego porusza opinię publiczną. Tuż przed wyborami w 2015 r. koalicja rządząca PO i PSL nie mogła sobie pozwolić, by zostały upublicznione zarzuty przeciwko bohaterowi „Solidarności”. Zraziłaby do siebie sporą grupę środowiska pierwszej „Solidarności”. Stąd milczenie w tej sprawie. To też wybór polityczny.

Urzędnicy wyciągnęli sprawę korupcyjną na Dolnym Śląsku z jesieni 2015 r. z udziałem byłego eurodeputowanego Józefa Piniora. Wprawdzie nie odgrywa on dziś na scenie politycznej znaczącej roli, ale jest autorytetem pierwszej „Solidarności”, ostatnio związanym z PO. Zatem wpisuje się we „wszechogarniającą wojnę z elitami”, jaką prowadzi nowa władza. Jak zmieniają się władze, to na różnych szczeblach ci i owi chcą się zasłużyć. Drogą służbową, zgodnie z obowiązującym prawem i zasadami, podrzucają smakowite kąski swoim przełożonym. Nie wszystkim steruje Jarosław Kaczyński. Nie jesteśmy jednorodnym społeczeństwem, odwrotnie, jesteśmy podzieleni. Nie widzę sposobu, by dotarło do Jarosława Kaczyńskiego, że otwieranie coraz to nowych pól konfliktów w dłuższym dystansie nie służy PiS, lecz pogrąża Polskę. Obliczyłam ich dziesięć. Od Trybunału Konstytucyjnego do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Po co? Niektóre ustawy, np. o zgromadzeniach, uderzą w PiS, gdy w końcu stanie się opozycją. Chwalebne jest wspomagać najsłabszych, najuboższych, zwykłych ludzi, ale po co jednocześnie walczyć z inteligencją? Ten rząd ma jeszcze szansę. Ma potencjał. Nie przedostają się do opinii publicznej rozwiązania dobre, ustawa o innowacyjności, która otwiera współpracę jednostek badawczych z przedsiębiorcami, osiągnięcia Ministerstwa Cyfryzacji, reforma szkolnictwa wyższego itp. Stawiam na tych, którzy mimo niezręcznych, nawet kompromitujących wypowiedzi tego lub innego polityka, ministra, a nawet prezesa, wykorzystają ten czas, by pchnąć nasz kraj do przodu.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum