9 marca 2017

Życie bez wrogów

Punkt widzenia

Paweł Walewski

Odmienna jest perspektywa patrzenia na ochronę zdrowia lekarzy i pacjentów. Inna z punktu widzenia mediów, a jeszcze inna – ministra. Mogliśmy się o tym przekonać, kiedy goszcząc w Centrum Onkologii – podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Walki z Rakiem – szef resortu stwierdził, że niełatwo mu negocjować ceny leków z firmami farmaceutycznymi, gdy dziennikarze piszą o nich tak, jakby byli reprezentantami tych firm. Nie padły konkretne zarzuty, ale interpretacja tych słów nasuwa się sama: bezpieczniej nie pisać o nowych lekach dopóki Ministerstwo Zdrowia nie wynegocjuje najniższych stawek, gdyż eksponowanie korzyści z kuracji to mocna karta przetargowa w rękach pazernych producentów. No to nie piszmy, nie pokazujmy, nie informujmy! Nie jest winą mediów, że medycyna opiera się dziś na coraz lepszych (i droższych) medykamentach stale wypatrywanych przez pacjentów, dla których doniesienia medialne stanowią często jedyne źródło informacji. Mamy przestać o nich donosić, bo komisja negocjacyjna ma przy ul. Miodowej trudniej i nie potrafi zbić oferowanej ceny najlepiej do zera? Zawsze mnie rozczula prezentowana tu i ówdzie wizja ochrony zdrowia, w której koncerny nie myślą o swoim zysku, gdyż jako organizacje w pełni charytatywne powinny leczyć nas za darmo. Ten iluzoryczny świat od dawna marzy się ministrom, tymczasem przeciwnik jest chytry, oferuje dobry produkt, ale żąda za niego słonej ceny. Nie można tyle zapłacić? Lepiej byłoby przyznać się do tego społeczeństwu otwarcie, zamiast oskarżać media, że reprezentują firmy farmaceutyczne, kiedy piszą o nowościach i badaniach naukowych. Mamy obecnie bodaj jedne z najniższych cen leków w Europie, co jest zasługą właśnie negocjacji, od pewnego czasu prowadzonych dużo lepiej niż kiedyś. Nie rozumiem więc, po co wysuwać konfrontacyjny argument, który nijak się ma do specyfiki pisania o postępie w medycynie. Czy dziennikarze mają darować sobie te tematy i solidarnie opuszczać konferencje prasowe, podczas których lekarskie tuzy pokazują na slajdach, o jakie leki bić się właśnie należy? Ochrona zdrowia to skomplikowany system naczyń połączonych, w którym ścierają się różne interesy i zawierane są przedziwne sojusze. Lekarze, co może mniej widać w medycynie rodzinnej, mają u nas wiele powodów, by narzekać na dostęp do najnowocześniejszych kuracji, ale to nie media są winne, że minister nie decyduje się wprowadzić ich na rynek. Wskazywanie wrogów tam, gdzie ich nie ma, trochę wydaje się śmieszne. Zwłaszcza że o przydatności nowych specyfików w każdej dziedzinie medycyny nie decyduje na szczęście ten czy inny artykuł, lecz rzetelne badania i analizy. Zdaje się, że są w ministerstwie osoby, które napisały niejedną z nich. ■

Autor jest publicystą „Polityki”.

 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum