3 października 2018

Profilaktyka wad zgryzu

Stomatologia

Z dr n. med. Małgorzatą Kuc-Michalską, specjalistą ortodontą,

rozmawia Małgorzata Skarbek.

Kiedy dziecko powinno trafić do ortodonty?

Jestem zdecydowaną zwolenniczką leczenia wad zgryzu już w okresie uzębienia mlecznego. Każda profilaktyka daje lepsze rezultaty niż leczenie chorób, również w przypadku wad zgryzu. Stopień nasilenia wad u bardzo młodych pacjentów jest znacznie mniejszy niż w późniejszym wieku. Dlatego leczenie wad szkieletowych u dziecka 7–8-letniego przynosi lepsze efekty, wymaga krótszego i mniej kosztownego leczenia niż u pacjentów 12-letnich, nie mówiąc o tych, którzy docierają do ortodonty w wieku 18–20 lat. Uważam, że każde dziecko powinno być pierwszy raz u dentysty, gdy ma 5 lat. Jeśli ani rodziców, ani stomatologa nic wcześniej nie niepokoi, w wieku 7 lat powinno mieć wykonane zdjęcie panoramiczne uzębienia i być zbadane przez ortodontę. A jeżeli coś wzbudza ich wątpliwości, w każdym momencie życia trzeba się zgłosić do ortodonty.

Dlaczego tak wcześnie?

Aby przeciwdziałać niekontrolowanemu rozwojowi wad szkieletowych. Trudno leczyć 3–4-latka, ale właśnie w tym wieku pojawiają się często zaburzenia podstawowych funkcji: oddychania, połykania, mowy i postawy, które znacząco wpływają na rozwój twarzoczaszki dziecka. Jeśli w tym wieku ortodonta skieruje do specjalistów: laryngologa, logopedy lub ortopedy, istnieje szansa ograniczenia rozwijających się zaburzeń szkieletu kostnego, a nawet samoistnej korekty. Dla przykładu, pacjent 7-letni ma zazwyczaj niewielki przodozgryz, w wieku 12 lat dysproporcja będzie dużo większa, u 19-latka może przekroczyć 7 mm, a wtedy bardzo trudno wyleczyć ją nieoperacyjnie. Niestety, przy różnicy długości między szczęką górną a dolną powyżej 7 mm wynik operacji chirurgicznej bywa – jak podaje literatura – niestabilny. Dlatego musimy leczyć pacjentów, gdy różnica jest nieznaczna, i nie dopuszczać do rozwoju dysproporcji powyżej 7 mm.

Zaburzenia zębowe, które można wykryć na zdjęciu ortopantomograficznym we wczesnym okresie, po 7. roku życia, są drugą grupą wad zgryzu wymagającą wczesnej diagnostyki, głównie radiologicznej. Powszechnie przeważa pogląd, że to stomatolog powinien zrobić zdjęcie ortopantomograficzne i dopiero po stwierdzeniu nieprawidłowości dotyczących zawiązków zębów stałych (położenia, liczby lub kształtu) skierować dziecko do ortodonty. Ja uważam, że każdy 7-latek powinien być zbadany przez ortodontę. Przeciętny stomatolog rzadko potrafi bardzo precyzyjnie odczytać zdjęcie ortopantomograficzne. Może nie zauważyć pewnych zmian, które dla ortodonty są oczywiste.

Dlaczego konieczne są wizyty u laryngologa i logopedy?

Uważa się, że myślenie o dysfunkcjach i parafunkcjach jest przestarzałe,
z lat 60.–70. To nieprawda. Im dłużej leczę pacjentów mających ciężkie zaburzenia szkieletowe, tym bardziej się przekonuję, że sama terapia ortodontyczna lub ortopedyczno-ortodontyczna, bez zwracania uwagi na przyczyny ogólnoustrojowe, jest o wiele mniej skuteczna. Trwa dłużej i efekty są niestabilne. Podobnie jak w całej medycynie – leczenie przyczyny to całkowite wyleczenie pacjenta.

Przy wadach szkieletowych potrzebna jest kontrola postawy, budowy układu oddechowego oraz aparatu mowy. Obecnie logopedzi, gdy wykryją zaburzenia rozwoju motorycznego dziecka, podejmują działania nawet u kilkumiesięcznych pacjentów. Wtedy należy uczyć prawidłowego karmienia łyżeczką, aby rozwój funkcji języka był prawidłowy. W wieku 3–4 lat może dojść do samoregulacji zgryzu, jeśli wykluczymy czynniki go deformujące. Dlatego zwrócenie uwagi na dysfunkcje i parafunkcje jest najlepszą profilaktyką rozwoju ciężkich wad szkieletowych.

Czy aparaty ortodontyczne nie wystarczą do naprawienia wad zgryzu?

Leczenie skutku, czyli wady zgryzu, przynosi rezultaty w czasie, gdy dana osoba nosi aparat. Gdy skończymy terapię, po 2–3 latach wada nierzadko nawraca. Leczenie wad zgryzu nie wystarcza.

Niektórzy pacjenci twierdzą, że stomatolog sugerował podjęcie leczenia ortodontycznego dopiero po 12. roku życia. To błąd. Tendencja do rozpoczynania leczenia ortodontycznego dopiero w wieku umożliwiającym zakładanie aparatów stałych powoduje dużo złego. Jeżeli np. pacjent z nawykiem nagryzania wargi trafi do nas w wieku 7 lat, będzie miał tyłozgryz, ale o małym nasileniu. Gdy z tym samym nawykiem przyjdzie do ortodonty jako 12-latek, rozpoznamy nie tyłozgryz, ale tyłożuchwie.

Jak często występują ciężkie zaburzenia zgryzu?

Pracuję w NZOZ Poradni Ortodontyczno-Stomatologicznej Ortomikar w Zabrzu, która dla wielu lekarzy ortodontów stała się placówką referencyjną leczenia wad szkieletowych. Odsetek pacjentów z wadami szkieletowymi w naszej placówce wynosi około 30 proc. Natomiast nie podejmuję się oszacowania częstości występowania wad szkieletowych w populacji polskiej. Ponieważ pracuję jako ortodonta od 25 lat, trafiają do mnie przede wszystkim bardzo ciężkie przypadki ze Śląska i okolic. Część dentystów wychodzi bowiem z założenia, że wady szkieletowe w postaci zgryzu otwartego, trzeciej klasy szkieletowej (czyli przodozgryzu) czy asymetrii wymagają interwencji bardzo doświadczonego ortodonty.

Jakich rad udzieliłaby pani stomatologom?

Takich, jakie dawano mi na studiach w Śląskiej Akademii Medycznej, do jakich sama się stosuję i jakie daję zarówno stomatologom, jak i ortodontom na kursach w ramach kształcenia ustawicznego. Od momentu wejścia do gabinetu podczas pierwszej wizyty należy obserwować małego pacjenta. Obserwować, jak się porusza i siedzi (kontrola postawy), czy ma otwartą, czy zamkniętą buzię (kontrola oddychania), sprawdzać prawidłową wymowę, prosząc pacjenta o policzenie do dziesięciu. Poszukujemy w ten sposób ewentualnych przyczyn zaburzeń szkieletowych. Badanie logopedyczne i rozmowa daje zestresowanemu początkowo pacjentowi sygnał, że nie jest u „normalnego” stomatologa. Dzięki temu znika stres związany z pierwszą wizytą u ortodonty, podczas której nie wiadomo, co się będzie działo. Później należy dokonać oceny rysów twarzy. To badanie daje nam wstępną odpowiedź, czy mamy do czynienia z zaburzeniami szkieletowymi, ponieważ uwidoczniają się w rysach twarzy. Oglądanie twarzy pacjenta jest dla niego kolejnym sygnałem, że nie jest w zwykłym gabinecie stomatologicznym, kojarzącym się często z bólem. Dopiero później następuje badanie wewnątrzustne. Dzięki temu mamy o wiele mniej problemów z porozumieniem się z dzieckiem i przeprowadzeniem dokładnego badania wewnątrzustnego oraz z jego dalszym leczeniem ortodontycznym, które zawsze wymaga dobrej współpracy pacjenta. Bez takiej współpracy najlepszy specjalista nie osiągnie całkowitego sukcesu, nawet za pomocą aparatu stałego. <

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum