27 lutego 2019

Autorefleksja bez autodestrukcji

Wynurzenia i ideologie. Felietony do przemyślenia

Udało się?

Gratulacje, jest Pani i Pan Doktor w gronie tych, którzy otworzyli poprzedni „Puls” lub weszli w jego wersję internetową, przeczytali kilka artykułów, w tym mój, i oddali się przez chwilę refleksji – spojrzeli w lustro. Śmiem twierdzić, że jesteście Państwo w grupie lekarzy zainteresowanych działalnością lokalnego samorządu lub po prostu ciekawych tego, co dzieje się dookoła naszej medycznej jaźni. Być może kilkoro z Państwa rzeczywiście zastanowiło się nad swoim statusem, przemyślało, czego oczekuje od systemu ochrony zdrowia i jak powinna wyglądać nasza praca (nasza pasja), a także doszło do wniosku, że czas coś zmienić, gdyż jest zupełnie odwrotnie niż zakładamy. Szczerze dziękuję za te refleksje.

Wiem i pisałem o tym w ostatnim numerze „Pulsu”, że w naszej kulturze, a już szczególnie w funkcjonowaniu w ochronie zdrowia, zapowiedzi jakichkolwiek zmian budzą lęk. To swoisty paradoks, a lęk nazywałbym antycypacyjnym – lękiem przed wybuchem lęku, że coś się wydarzy! Ot, paradoks, nieprawdaż?

Mówiłem też o tym, że jeżeli uczestniczymy w zmianach, a najlepiej sami je projektujemy, poziom lęku znacznie się zmniejsza. Dlatego okładka marcowego numeru „Pulsu” zaprojektowana jest tak, aby odwzorować nasze podejście do zmian, ale jednocześnie pokazać, że zmiany dużo wcześniej zapowiadane, które dodatkowo będą zmianami na lepsze, mogą wręcz fascynować, a lęk jest tylko pierwszą, atawistyczną maską nowej odsłony. Prostą, zwykłą, ale jednak widoczną maską. Redaktor naczelna „Pulsu” wprowadzi Państwa w te zmiany. Ja ze swojej strony mogę tylko zachęcić do uczestniczenia w zmianach, które muszą (!) nastąpić. Obiecuję brak lęku, a wręcz satysfakcję.

Wierzę też, że po przeczytaniu tego felietonu ktoś z Państwa wróci do poprzedniego, z lutowego numeru „Pulsu”, i przemierzy ze mną drogę przemyśleń. Zachęcam.

Droga jest bowiem wyboista i trudna. Trudna, bo ktoś, kto występuje w naszym lekarskim imieniu – naukowcy, samorządowcy, związkowcy, politycy – nie wie do końca, czego oczekujemy jako środowisko. Nie wie, ponieważ się ze sobą nie komunikujemy. W poprzednim felietonie prosiłem, aby każdy z nas wyszedł na chwilę z marazmu codzienności, spojrzał w lustro i zastanowił się: czego ja chcę? Co mnie uwiera i boli w codziennej medycznej rzeczywistości? Co jest nie tak? Dlaczego jest źle? Jak to zmienić? A może jest dobrze? Te pytania są kluczowe dla pójścia dalej. Dalej jest wymiana poglądów między nami po to, abyśmy wypracowali wspólne stanowisko, doszli do wniosków, które będą zwieńczeniem prawidłowo przeprowadzonego procesu myślowego. Jasno zdefiniowane potrzeby przysłużą się także naszym reprezentantom, którzy będą mogli je nieść na sztandarach.

Zauważyliście Państwo, że my już nie rozmawiamy o pracy? Nie mówię o narzekaniu na codzienne bolączki – to jest objaw. Mówię o rozmowie w sferze emocji, o szukaniu rozwiązań, o dyskutowaniu o tym, jak powinien wyglądać system pracy, jak sprawić, żeby pacjent był podmiotem w naszej pracy oraz aby lekarz był podmiotem w systemie. Nie rozmawiamy, być może dlatego nie zmieniamy otaczającej nas rzeczywistości. Rozmowa jest bowiem ucieleśnieniem myśli, lęków, frustracji, a ich zwerbalizowanie już samo w sobie skłania nas do działania.

Mam zatem propozycję: spróbujcie Państwo przemyśleć siebie (zachęcam do powrotu do poprzedniego artykułu), a następnie porozmawiać w swoim miejscu pracy o tym, co Was boli, co Wam najbardziej doskwiera. Podzielcie to na grupy tematyczne, żeby udało się wyciągnąć wnioski (domyślam się, że może być tego tak dużo). Porozmawiajcie o sobie, a następnie o rzeczach, które codziennie wykonujecie, a które wydają się Wam bezsensowne. Spróbujcie Państwo znaleźć odpowiedź, czemu one służą, co dają pacjentom i Wam samym. A jeśli wymagają zmiany lub dopracowania, spróbujcie wymyślić rozwiązanie. Obiecuję, że po pierwszej części – bardzo emocjonalnej, poczujecie Państwo spełnienie, będziecie widzieć sprawczość.

Przygotujmy się na takie myślenie, idą bowiem wybory, a ta sprawczość będzie bardzo potrzebna. Będzie kluczem do dużych zmian w całym systemie ochrony zdrowia. Przemyślmy, następnie przedyskutujmy, wypracujmy rozwiązania i idźmy na spotkanie z politykiem zorganizowane w naszej okolicy. Zadajmy mu pytania. To wystarczy, żeby uruchomić lawinę zmian.

Czy to tak wiele? 

„Miesięcznik OIL w Warszawie Puls” nr 3/2019

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum