28 lutego 2019

Wspomnienie 3-2019

Nie wiem, co się na tym świecie porobiło. Zaczynają umierać ludzie, którzy nigdy dotąd nie umierali.

Julian Tuwim

 Wspomnienie

Romuald Dębski (1956–2018)

To się nie mogło zdarzyć. To się nie powinno było zdarzyć. Aldku, gdzie Ty?! Niemal zawsze wszechobecny, dla wielu wszechwiedzący. Tak, zaiste, Bóg ginekologii i położnictwa. To może obrazoburcze, ale jakże prawdziwe. I ośmielę się stwierdzić, że nie ma w Polsce ginekologa, który by Cię nie znał.

Poznaliśmy się w klinice przy Karowej, w Studenckim Kole Naukowym prowadzonym pod nadzorem ówczesnego doc. Kretowicza i dr. Wiącka. Trafiłeś tam prawdopodobnie nieco później, bo – choć trudno w to uwierzyć – byłeś z młodszego niż ja rocznika. Od początku widać było Twój niezwykły potencjał. W odróżnieniu od nas, szaraczków, nieudolnie recytujących podręczniki, rozmawiałeś z naszymi nauczycielami jak partner. Oczytany, myślący, a przy tym rwący się do praktyki położniczej. Spędziliśmy niezliczone godziny na dyżurach, uczyliśmy się odbierać porody prowadzeni rękami doświadczonych położnych, asystowaliśmy każdemu i wszędzie, byle nabrać wprawy w ukochanym położnictwie. Młodzi i starsi lekarze chętnie udzielali życzliwych rad namolnym studentom, wprowadzali nas w tajniki zawodu.

Przerastałeś wiedzą nasze grono w klinice prof. Roszkowskiego, a Twoja kariera lekarska potwierdziła, jak byłeś nieprzeciętny. Już na ostatnim roku studiów dyżurowałeś w zastępstwie lekarzy, bo umiejętności nabyte przy Karowej całkowicie Cię do tego uprawniały. Błyskawicznie zdobyłeś w klinice na Bielanach szlify specjalisty. Gdy inni dopiero przymierzali się do doktoratu, Ty byłeś już po habilitacji. Dziś to częsta i pożądana praktyka, aby dochodzić do tego stopnia koło trzydziestki, ale „za naszych czasów” taki wyczyn był jeszcze rzadkością. Tytan pracy, po nocach piszący prace, śledzący literaturę naukową tak przedstawiali Cię koledzy.

Zawsze byłeś otwarty na nowinki, dlatego szybko nabrałeś biegłości w ultrasonografii, potem stałeś się autorytetem w endokrynologii ginekologicznej. Jeszcze przed objęciem stanowiska kierownika Kliniki CMKP byłeś chyba najaktywniejszym wykładowcą, niosącym kaganek oświaty medycznej po całym kraju. Nie znam drugiego nauczyciela akademickiego tak mocno i szczerze zaangażowanego w dydaktykę medyczną. Twoje wykłady nie były akademicką gadaniną, nie podpierałeś się „najnowszym piśmiennictwem” i Evidence-Based Medicine. Może było w nich trochę profesorskiego besserwisserstwa, ale miałeś do tego prawo. Poza tym można było z Tobą (trudne, ale możliwe!) dyskutować, spierać się na argumenty.

Przez 40 lat naszej praktyki zawodowej niewiele powstało w stolicy szkół tworzonych wokół osobowości szefa. O takiej szkole można mówić w przypadku profesorostwa Bulskich z pl. Starynkiewicza i prof. Roszkowskiego z Karowej. Nie ujmując niczego następcom, dziś to już nie to. Natomiast o Tobie powiedzieć można, że wychowałeś pokolenia ginekologów położników na swoich kongresach, szkoleniach i kursach USG, endokrynologii, perinatologii. Czyż nie należy więc nazwać tej działalności „szkołą Dębskiego”?

Znany byłeś też z odważnych wystąpień publicznych w obronie praw kobiet. Tłumy pacjentek pod Twoim gabinetem były powodem podziwu i zazdrości, a zarazem żywym dowodem, że spełniałeś się w roli lekarza kobiet. Hasło corocznego Kongresu Ginekologii po Dyplomie, któremu przez lata przewodziłeś, brzmiało: „Lekarz ginekolog – lekarzem kobiety”. I za to też kochały Cię pacjentki.

Z niejakim zdziwieniem skonstatowałem, że nie było Ci dane dostąpić zaszczytu „belwederskiej” profesury. Formalnie pozostał Ci tytuł profesora nadzwyczajnego. Byłeś i pozostaniesz kimś nadzwyczajnym! Twoje przedwczesne odejście, z którym trudno się pogodzić, tworzy wielką wyrwę. Wychowałeś grono następców, ale nie da się ukryć, że nie da się zastąpić Ciebie.

Waldemar Czerwoniec,

Twój młodszy „starszy” kolega

Wspomnienie 

Prof. dr hab. n. med. Antoni Rogóyski (1928–2018)

Urodził się 16 sierpnia 1928 r. w Sierpcu, na Mazowszu. Po uzyskaniu dyplomu lekarskiego w Warszawskiej Akademii Medycznej w roku 1952 przez pięć kolejnych lat pełnił funkcję starszego lekarza pułku w Wojsku Polskim. W latach 1957–1974 związany był zawodowo z Instytutem Matki i Dziecka w Warszawie, a w okresie 1975–1987 z Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego – Szpitalem Dziecięcym w Dziekanowie Leśnym, gdzie pełnił funkcje ordynatora kliniki oraz kierownika Zakładu Genetyki Klinicznej. Od roku 1987 do emerytury w 1998 kierował I Kliniką Il Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Warszawie z lokalizacją w Szpitalu Dziecięcym im. prof. J. Bogdanowicza w Warszawie na Saskiej Kępie. Po przejściu na emeryturę kontynuował pracę lekarską w tym szpitalu, jako ceniony konsultant, aż do śmierci.

Przez 65 lat pracy zawodowej wykształcił pokolenia studentów i lekarzy pediatrów jako nauczyciel akademicki, konsultant wojewódzki, przewodniczący Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego.

W pamięci pacjentów i rodziców pozostanie jako oddany przyjaciel, w pamięci uczniów i współpracowników jako człowiek niezłomnych zasad moralnych, zawsze lojalny szef, również na ciężkie czasy.

Odszedł na wieczną służbę 27 grudnia 2018 r.

Cześć Jego pamięci!

Koledzy i koleżanki ze szpitala przy ul. Niekłańskiej w Warszawie

„Miesięcznik OIL w Warszawie Puls” nr 3/2019

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum